piątek, 22 lipca 2011

Wyjący młynarz- Arto Paasilinna


"To... zaczyna się automatycznie... Najpierw przychodzi taka potrzeba. Ciśnienie rozrywa mi głowę tak, że muszę wrzasnąć bardzo głośno. Właściwie nie muszę, ale jak zostaję sam, to czasami zawyję sobie. I za każdym razem mi lżej. Już kilka skowytów pomaga".

Arto Paasilinna- fiński pisarz urodzony w 1942 roku, autor ponad 30 powieści. Pracował też jako dziennikarz i redaktor naczelny. Dostał wiele nagród, między innymi francuską nagrodę literacką Air Inter oraz włoską Giuseppe Acerbi.

Do Suuskoski, małej miejscowości położonej nad brzegiem Kemijoki, przybywa Gunnar Huttunen. Mężczyzna osiedla się w opuszczonym młynie. Szybko go odnawia i przywraca do pracy. Za namową urodziwej konsultantki z koła rolniczego, zakłada też ogródek warzywny. Daje mu to pretekst do częstszego widywania dziewczyny, dla której stracił głowę. Dni mijają, ale pomimo upływu czasu, mieszkańcy pozostają dosyć nieufni w stosunku do nowego sąsiada. W zaakceptowaniu i uznaniu go za „swojego” przeszkadza im osobliwy charakter młynarza. Huttunen bowiem ma zadziwiający sposób okazywania emocji. Kiedy się z czegoś cieszy udaje zwierzęta, co z resztą wychodzi mu doskonale. Kiedy jest mu źle lubi sobie nocą zawyć do księżyca. To przejmujące wycie budzi psy w całej wsi, które wyją razem z nim dając upust jakiemuś bliżej nieokreślonemu poczuciu tęsknoty i smutku. Nocne wycie Gunnara wzbudza podejrzliwość i zaciekawienie mieszkańców Suuskoski. Doszukują się przyczyn dziwnego zachowania młynarza i w końcu jednomyślnie dochodzą do wniosku, że mężczyzna z pewnością jest szalony. Nie zamierzają oczywiście pozostawić go samemu sobie. Skoro jest wariatem, to szybko może się okazać, że stanowi zagrożenie dla pozostałych, normalnych obywateli. Załatwiają mu więc pobyt w szpitalu psychiatrycznym w Oulu.

Huttunen w głębi serca nie czuje się wariatem. I tak naprawdę oprócz sporadycznego zawodzenia i naśladowania zwierząt nie można mu nic zarzucić. Pobyt na oddziale zamkniętym szpitala tylko utwierdza go w przekonaniu, że właściwie jest normalny i szybko podejmuje decyzję o ucieczce. Gdy widomość o zbiegu dociera do mieszkańców Suuskoski są oburzeni. Nie zamierzają pozwolić żeby Gunnar powrócił do swojego młyna. Nie mając innego wyjścia, bohater zabiera najpotrzebniejsze rzeczy i ucieka do lasu. Jak długo będzie musiał się ukrywać i czy kiedykolwiek mieszkańcy wioski zaakceptują go takim jaki jest? Czy znajdzie się ktoś, kto będzie skłonny tolerować jego dziwne zachowanie?

Książka napisana jest pełnym humoru językiem. Czytelnik może tu napotkać opisy wspaniałej fińskiej przyrody i doskonale wykreowane postaci. Główny bohater, chociaż uznawany za wariata, budzi w czytelniku sympatię, a nawet współczucie. Książki jednak według mnie nie należy odbierać zbyt dosłownie. Autor pomimo poruszania ważnego problemu, jakim jest tolerancja, tak naprawdę wyśmiewa ludzką głupotę i ciasnotę umysłową. Zachowaniem bohaterów podkreśla absurdalność rzeczywistości, w której żyjemy. Czytając książkę tak naprawdę chwilami wydawało mi się, że to cały świat otaczający młynarza zwariował, a nie on sam. Odrzucony przez wszystkich starła się jakoś dostosować, ale ciężko zachować własną tożsamość, kiedy inni próbują nas upchnąć w wytyczone ramy. Paasilinna stawia pod znakiem zapytania kwestię prawa do bycia sobą. Skłania do zastanowienia się nad tym, na ile sami siebie „tworzymy”, a na ile kształtuje nas społeczeństwo w którym żyjemy. Jaka jest granica między normalnością a szaleństwem i kto ją określa? Czy mamy szansę odnaleźć na swojej drodze ludzi, którzy zaakceptują nasze dziwactwa? I w końcu, czy odstawanie od ogólnie przyjętych norm i wyobrażeń w jakikolwiek sposób nas dyskwalifikuje i umniejsza naszą wartość?

Wyjący młynarz to z pozoru błaha i miejscami śmieszna historia o człowieku, który poszukując swojego miejsca na ziemi, spotyka się z ogromną nietolerancją i niezrozumieniem za strony innych ludzi. Pod tą niepozornością kryje się jednak głębszy sens. Polecam zatem książkę tym, którzy chcą ten sens odkryć. Ja po lekturze powiem jedno- zdecydowanie literatura skandynawska do mnie przemawia i z chęcią zapoznam się z innymi książkami tego autora. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa KOJRO za co bardzo dziękuję. 

Moja ocena: 4,5/6

9 komentarzy:

  1. Intryguje mnie cała historia Huttunena, jednak nie jestem pewna czy to idealna książka dla mnie ;P Z literaturą skandynawską planuję się zapoznać, zaczynając od, poleconej mi przez wiekową Ciocię, publikacji "Nad dalekim cichym fiordem" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i choć nie jest to niesamowicie upajająca lektura, to odcisnęła w mojej pamięci jakieś tam piętno i była warta poświęconego jej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę czytałam i muszę przyznać, że przypadła mi do gustu:). Ciekawa jestem innych pozycji tego autora. Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka raczej nie w moim stylu, aczkolwiek prezentuje się interesująco, ze względu na to, że z lektury widocznie można coś wynieść. Mimo to, ostatnio wolę się raczej odprężyć przy lżejszych tworach, niekoniecznie wyśmiewających ludzką ciasnotę umysłową ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam zarówno o autorze jak i tym tytule. Ale wnioskując z tego co piszesz, lektura powinna przypaść mi do gustu.

    U mnie nowa recenzja.
    Jeżeli znadziesz czas, to też możesz mnie informować! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam jeszcze bezpośredniej styczności z literaturą skandynawską. Myślę, że ta pozycja mogłaby mnie zainteresować. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi bardzo ciekawie! Z chęcią przeczytam, jak tylko książka wpadnie w moje ręce! Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna recenzja. Dodaje do linków. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie słyszałam o tym autorze... Ale książka tym razem raczej nie dla mnie..:D

    OdpowiedzUsuń