sobota, 5 marca 2011

Charlie St. Cloud- Ben Sherwood


"Istnieje świat żywych oraz świat umarłych. A łączy je most miłości, jedyny akcent przetrwania, jedyne, co ma znaczenie".

Chrlie i Sam są braćmi. Pomimo różnicy wieku są ze sobą bardzo związani. Pewnego wieczoru, podczas nieobecności matki, "pożyczają" samochód od sąsiadki i jadą na mecz swojej ulubionej drużyny Red Sox. Nie wiedzą jeszcze, że jest to jedna z najgorszych i najtragiczniejszych decyzji w ich życiu. Podczas drogi powrotnej chłopcy mają wypadek. Na miejsce szybko przybywa pomoc, jednak Sam już nie żyje. Charlie wymaga natomiast reanimacji. W czasie, gdy strażacy próbują przywrócić go do życia, spotyka on w zaświatach swojego brata- Sama. Chłopiec nie wie co się dzieje i gdzie jest, boi się i Charlie obiecuje, że nigdy go nie opuści. Słowa tej przysięgi będą mu towarzyszyć przez całe życie.

Mija trzynaście lat. Charlie pracuje na cmentarzu, ale nie jest zwykłym pracownikiem. Po tragicznym wypadku otrzymał bowiem niezwykły dar. Ma kontakt z duchami, które nie przeszły jeszcze na drugi świat, ale nie należą także do świata żywych. Tkwią "pomiędzy" dopóki nie będą gotowi, żeby pójść dalej. "Pomiędzy" światami znajduje się też Sam. Dzięki temu Charlie, codziennie od trzynastu lat, o zachodzie słońca, może się z nim spotykać. W ten sposób wypełnia obietnicę złożoną bratu wiele lat temu.

Charlie dzieli swój czas pomiędzy pracę na cmentarzu i spotkania z bratem. Pewnego dnia poznaje na cmentarzu Tess- młodą żeglarkę planującą rejs dookoła świata, która odwiedza grób swojego ojca. Charlie, który dotąd izolował się od ludzi i świata, jest pod wrażeniem dziewczyny i zaprasza ją na kolację. Tess zgadza się z nim spotkać i spędzają miły wieczór.

Do tego momentu książka niczym mnie nie zaskoczyła. Byłam pewna, że wiem jak potoczą się dalsze losy bohatera. Nawet myślałam, że to kolejne zwykłe romansidło, które nie wnosi nic nowego. Jednak w tym miejscu autor całkowicie mnie zaskoczył...

Jest to opowieść o tym, jak ciężko wyzbyć się poczucia winy i pójść dalej. O tym, że najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie. O miłości, która może wszystko zmienić. Historia skłania do refleksji nad własnym życiem. Zmusza do zastanowienia się nad tym, czy w pełni korzystamy z życia? Czy boimy się podejmowania decyzji? Przecież łatwiej i bezpieczniej jest żyć zgodnie z określoną rutyną. Przychodzi jednak dzień, kiedy trzeba pójść naprzód i jeśli my nie podejmiemy odpowiednich kroków, to zrobi to za nas życie.

Chyba więcej jest zwolenników tej książki, niż jej krytyków. Jestem jednak przekonana, że nie jest to historia, która każdemu się spodoba. Na pewno nie przypadnie ona do gustu tym, którzy nie lubią ckliwych historyjek o miłości. Chociaż... ja osobiście należę do takich osób. Historie o miłości z happy endem czasem przyprawiają mnie o mdłości i kojarzą się z tandetą, ale w tej książce udało mi się znaleźć coś więcej, niż tylko tani romans. Warto przeczytać, żeby samemu ocenić.

Moja ocena: 5/6

2 komentarze: