wtorek, 27 grudnia 2011

Cmętarz Zwieżąt - Stephen King

Stephen King - autor, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Mistrz horroru, który jednak nie ogranicza się tylko do tego jednego gatunku. W swoich książkach łączy elementy grozy, sensacji i literatury science fiction. Wiele z jego książek zostało zekranizowanych.

Przeprowadzka rodziny Creedów do nowego domu w Ludlow miała być dla nich początkiem nowego życia. Dla młodego lekarza, jego żony, dwójki małych dzieci i kota to spokojne, pełne uroku miejsce, na dodatek z życzliwymi sąsiadami wydawało się spełnieniem marzeń i doskonałą ucieczką przed zgiełkiem i chaosem Chicago.

Jak to bywa w pierwszych dniach po wprowadzeniu się do nowego domu, rodzina Creedów powoli stara się uporządkować wszystkie rzeczy i oswoić z nowym miejscem. Już w pierwszym dniu składa im wizytę Jud - sympatyczny starszy pan, który okazuje się być ich sąsiadem. Wszyscy postanawiają pójść na krótki spacer żeby zwiedzić okolicę. Podczas tej wyprawy docierają w osobliwe, pełne nagrobków miejsce. Na bramie, przy samym wejściu widnieje tabliczka z koślawymi literami układającymi się w napis: Cmętarz Zwieżąt. Jud postanawia opowiedzieć swoim nowym sąsiadom historię tego tajemniczego miejsca.

Czas płynie i rodzina czuje się na dobre zadomowiona w nowym miejscu. Louis rozpoczyna pracę, jego córka Ellie idzie do szkoły, a żona Rachel zostaje w domu z malutkim synkiem. Wszystko dobrze się układa, aż do chwili kiedy ich kot - Church ginie potrącony przez ciężarówkę. Na szczęście do wypadku dochodzi podczas nieobecności Rachel i dzieci. Z uwagi na bardzo przywiązaną do kota Ellie, Louis wymyśla historyjkę o rzekomym zaginięciu kota i w tajemnicy przed rodziną postanawia zakopać go gdzieś daleko od domu. Z pomocą przychodzi mu Jud, który zna idealne miejsce, gdzie można pochować Church’a. Czy jednak pomysł ten rzeczywiście okaże się tak dobry?

Domyślacie się już, gdzie Church uda się na wieczny spoczynek? Nie, nie będzie to wcale Cmętarz Zwieżąt. I spoczynek też nie do końca będzie wieczny… Więcej już nie zdradę, ale gwarantuję, że od tej pory napięcie będzie już tylko rosło.

King stworzył naprawdę ciekawą historię. Miejscami jest może trochę przewidywalna, ale czyta się znakomicie. Autor w doskonały sposób uchwycił emocje i uczucia bohaterów. Język jest bardzo plastyczny, dzięki czemu łatwo wczuć się w klimat całej historii. Poza tym myślę, że zima to wymarzony czas na tego typu powieści. Najlepiej zaczekać aż się ściemni i wszyscy pójdą spać, a wtedy zrobi się całkiem cicho i… strasznie. Gwarantowane podwójne wrażenia :) Pod tą budzącą grozę historią możemy się także doszukać głębszego przekazu. Jet to bowiem opowieść o sile ludzkiej miłości, o tym ile jesteśmy w stanie zrobić dla drugiej osoby i o tym, jak cienka jest granica między rozpaczą a szaleństwem.

W tej książce King zastosował otwarte zakończenie. Jak się domyślam, dla wielu osób może okazać się niesatysfakcjonujące, dla mnie jest wprost idealne. Jestem zwolenniczką tego typu zakończeń przede wszystkim dlatego, że lubię zamknąć książkę i pozostać z uczuciem lekkiego niedosytu. Takie niedopowiedziane historie chyba najdłużej zostają mi w pamięci i o tej książce raczej tak szybko nie zapomnę. Jedyne, co nie do końca mi się spodobało to postać Louisa, która z początku bardzo mnie drażniła, na szczęście po koniec było już lepiej. Myślę, że osoby, które nastawiają się na mrożący krew w żyłach horror mogą poczuć się trochę zawiedzione. Wprawdzie przez całą książkę towarzyszy nam atmosfera grozy i tajemniczości, momentami to co czytamy może wydawać się nieprawdopodobne i przerażające, ale ja gęsiej skórki u siebie nie odnotowałam. Dreszczyk emocji był, ale z łazienki nie bałam się wyjść będąc w strachu, że "coś" czai się za drzwiami :) więc lekturę nie zaliczam do tych z gatunku najbardziej strasznych. W każdym razie książkę polecam absolutnie wszystkim, zwłaszcza tym, którzy nie znają jeszcze twórczości Kinga, a wbrew pozorom myślę, że tacy się znajdą.

Moja ocena: 5/6

niedziela, 25 grudnia 2011

Świat z papieru i stali. Okruchy Japonii

Świat z papieru i stali to książka napisana pod redakcją Martyny Taniguchi i Aleksandry Watanuki. Stanowi zbór materiałów opracowanych zarówno przez Japończyków, jak i Polaków oraz osoby innych narodowości. Wszyscy ci ludzie, tak od siebie różni, są w jakiś sposób związani z Japonią.

Jakie są nasze pierwsze skojarzenia, kiedy myślimy o Japonii? Mi od razu przed oczami stają tętniące życiem metropolie pełne świetlistych neonów, superszybkie pociągi, owoce morza i bardzo zaawansowana technika. Z drugiej jednak strony na myśl przychodzą mi także pradawne świątynie, czy gejsze ubrane w kimona. Do takich właśnie dwóch sposobów postrzegania Kraju Kwitnącej Wiśni nawiązuje tytuł książki. Świat z papieru to właśnie ta dawna Japonia, pełna tradycji i legend, natomiast świat ze stali to Japonia współczesna, supernowoczesna i ciągle pędząca za kolejnymi nowinkami technicznymi. Co więcej możemy powiedzieć o tym odległym i jakby nie patrzeć dosyć egzotycznym kraju? Ile z tego co wiemy jest prawdą, a ile zwykłym stereotypowym myśleniem, nie mającym  nic wspólnego z rzeczywistością? Myślę, że odpowiedzi na te pytania możemy poznać, zagłębiając się w lekturę.

Książka podzielona jest na pięć części. W każdej z nich znajdziemy felietony o różnej tematyce. Pierwsza część, jak można się domyślić, nawiązuje do historii, tradycji i kultury japońskiej. Stanowi niejako wstęp do dalszego poznawania tego kraju. Dwie kolejne części, które zresztą spodobały mi się najbardziej, to zbiór felietonów o współczesnej Japonii widzianej oczyma Japończyków, mieszkających tam cudzoziemców oraz zwykłych turystów. Dowiemy się tutaj wiele o tym, jakie zwyczaje panują w tym kraju, jakie są sekrety urody Japonek oraz co łączy Polskę z Krajem Kwitnącej Wiśni. Kolejna część poświęcona jest mandze, jako nieodłącznej części nowożytnej kultury japońskiej i zarazem gałęzi współczesnej literatury. Na samym końcu znajdziemy przepisy kuchni japońskiej adaptowane do polskich warunków oraz kilka praktycznych wskazówek dla osób wyjeżdżających do Japonii.

Główną zaleta książki, przynajmniej moim zdaniem, jest jej budowa. Niektóre felietony są bardzo ciekawe inne mniej - wszystko zależy od indywidulanych upodobań, a podział na części ułatwia czytanie. Dzięki niemu możemy rozpocząć lekturę tak naprawdę w dowolnym miejscu. Dodatkową zaletą są zdjęcia  nawiązujące do poruszanej tematyki. 

Myślę, że Świat z papieru i stali powinni przeczytać wszyscy, których fascynuje Japonia oraz ci, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej o tym kraju. Książka stanowi zbiór wrażeń, wspomnień i przemyśleń na różne tematy. Pozwala spojrzeć świeżym okiem na tą odmienną kulturę i pozbyć się stereotypów, które niewątpliwie są w nas głęboko zakorzenione i najczęściej wynikają po prostu z niewiedzy. 

Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie.pl za co serdecznie dziękuję.


Moja ocena: 4/6


sobota, 17 grudnia 2011

Niech zawiruje świat - Colum McCann

Colum McCann - irlandzki pisarz mieszkający w Nowym Jorku. Za książkę Niech zawiruje świat otrzymał prestiżową nagrodę National Book Award oraz IMPAC Dublin Literary Award.

Któregoś dnia, siedząc w poczekalni u dentysty Philippe Petit czyta artykuł o ruszającej budowie dwóch bliźniaczych wież, mających być najwyższymi budynkami na świecie. Od tej pory jego życiowym celem staje się przejście pomiędzy nimi na linie. Kilka lat później, dokładnie 7 sierpnia 1974 roku udaje mu się spełnić swój zamiar - przechodzi po linie rozpiętej w centrum Nowego Jorku między dwoma wieżami World Trade Center na wysokości pond 400 metrów. Miasto na chwilę wstrzymuje oddech obserwując ledwie widoczną na tle pochmurnego nieba sylwetkę mężczyzny. Mężczyzny, który decydując się na ten szaleńczy krok, spełnia jednocześnie największe marzenie swojego życia.

W tym samym czasie, kilkadziesiąt pięter niżej, toczy się codzienne życie mieszkańców Nowego Jorku. Autor opowiada nam historię pewnego irlandzkiego księdza, prostytutek z Bronxu, latynoskiej pielęgniarki, sędziego i matek żołnierzy poległych w Wietnamie. Początkowo losy tych wszystkich, jakże różnych od siebie postaci, wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Zagłębiając się jednak coraz dalej w lekturę zauważamy, że historie bohaterów w zaskakujący sposób się ze sobą przeplatają. Wszystkie elementy zaczynają do siebie pasować i tworzyć jedną całość.

Książka według mnie ukazuje w doskonały sposób złożoność i barwność nowojorskiej metropolii. Mamy tu do czynienia z różnorodną mieszanką osobowości, kultur i  warstw społecznych. Autor zderza ze sobą historie całkowicie odmiennych od siebie ludzi. Chociaż poznajemy jedynie skrawki biografii bohaterów, nie mamy wrażenia, że obserwujemy ich życie stojąc gdzieś z boku. Wprost przeciwnie. Czytając, można się poczuć jakby się wdarło w życie tych ludzi, w ich codzienność, intymność. Trochę przypomina to oglądanie wyczynu Philippa, którego historia jest klamrą spinającą całą książkę. Na chwilę zamieramy, wyczekujemy co będzie dalej, zastanawiamy się jaki będzie koniec. Tymczasem występ kończy się równie szybko i nieoczekiwanie jak się zaczął. Podobnie jest z losami bohaterów. Poznajemy skrawek ich życia, słuchamy różnych opowieści, na chwilę udaje nam się wtargnąć w ich świat, po czym odchodzimy w swoją stronę.

Niech zawiruje świat to jedna z książek, która nie każdemu przypadnie do gustu. Jedni wyciągną z niej bardzo wiele, inny zupełnie nic. Mnie na pewno losy bohaterów zaintrygowały, skłoniły do refleksji, wzbudziły jakiś dziwny niepokój. Uderzyła mnie też prawdziwość tej historii. Czasem warto się na chwilę zatrzymać, żeby dostrzec jak świat jest mały i jak niewiele dzieli nas od drugiego człowieka. Ludzie losy w zaskakujący sposób są ze sobą splecione i nigdy nie wiadomo czy historia, którą kiedyś zasłyszeliśmy nie stanie się kiedyś naszym udziałem.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu MUZA.

Moja ocena: 4,5/6

_______________________________________________


Nawiązując do książki, zachęcam do obejrzenia filmu Człowiek na linie (Man on Wire, 2008). Jest to dokument w reżyserii Jamesa Marsha nagrodzony Oscarem dla najlepszego pełnometrażowego filmu dokumentalnego 2008. Opowiada historię francuskiego linoskoczka Philippe'a Petita, który w 1974 przeszedł po linie między wieżami World Trade Center. Polecam :)

środa, 14 grudnia 2011

Ostatni dobry człowiek - A.J. Kazinski

Pod pseudonimem A.J. Kazinski  kryje się scenarzysta Jacob Weinreich oraz reżyser i scenarzysta Anders Rønnow Klarlund. Ostatni dobry człowiek to pierwsza wspólna książka tych duńskich autorów. Zaraz po opublikowaniu stała się międzynarodowym wydarzeniem wydawniczym. Została uhonorowana przez Duńską Akademię Kryminału nagrodą dla najlepszego debiutu 2010.

W różnych miejscach na świecie, począwszy od Chin, aż po Stany Zjednoczone dochodzi do niewytłumaczalnych morderstw. Ofiarami są „dobrzy” ludzie - lekarze, ratownicy, osoby niosące pomoc innym, angażujące się w działalność na rzecz praw człowieka i lokalnych środowisk. Tym co łączy wszystkie ofiary jest dziwny znak na plecach, przypominający tatuaż. Morderstwa przywodzą na myśl pewną żydowską przypowieść o trzydziestu sześciu sprawiedliwych, dzięki którym ludzkość przetrwa. Ci „dobrzy” ludzie nie widzą, że zostali wybrani jednak to właśnie oni strzegą całego świata.

Jedyną osobą, która zauważa zbieżność pomiędzy pojedynczymi zgonami jest włoski policjant Tommaso. Domyśla się, że ofiar może być więcej, dlatego postanawia wykorzystać Interpol i ostrzec policję w kilku europejskich stolicach najbardziej narażonych na kolejny atak mordercy. W ten sposób w sprawę zostaje wciągnięty Niels Bentzon - duński negocjator policyjny, który próbuje odszukać i ostrzec potencjalne ofiary. W ten sposób poznaje pewną bardzo błyskotliwą i inteligentną astrofizyczkę. Kobieta wykorzystując swoje matematyczne zdolności odkrywa system, dzięki któremu jest w stanie ustalić dokładne miejsce kolejnych zbrodni. Kim jednak będą ofiary i jak właściwie znaleźć „dobrego” człowieka? Z takimi pytaniami Hannah i Niels będą musieli się zmierzyć, ale czy uda im się rozwikłać zagadkę i nie dopuścić do kolejnych śmierci?

Od thrillerów, czy powieści kryminalnych zazwyczaj bardzo dużo wymagam. Nie lubię wyświechtanej fabuły, przewidywalnej akcji. Zawsze liczę na jakiś powiew świeżości, element zaskoczenia, nieoczekiwane zakończenie i ciekawie nakreślone sylwetki głównych bohaterów. Muszę powiedzieć, że tym razem się nie zawiodłam. Już dawno żadna książka nie pochłonęła mnie tak bardzo. Ostatni dobry człowiek to świetnie napisany thriller, który wciąga czytelnika już od pierwszej strony. Nie doszukamy się tutaj zbędnych opisów, niepotrzebnego wydłużania i komplikowania akcji. Bardzo spodobało mi się używanie przez autora krótkich zdań, co według mnie usprawnia czytanie i ułatwia zrozumienie treści. Polecam absolutnie wszystkim, którzy lubią thrillery lub maja ochotę na oryginalne połączenie powieści kryminalnej z elementami psychologii. Ja sama już nie mogę się doczekać kontynuacji powieści.

Książkę otrzymałam od serwisu nakanapie.pl za co serdecznie dziękuję.
Moja ocena: 5,5/6


niedziela, 11 grudnia 2011

Naga Asu - Konrad Wilk

"Marz, ale i zarazem przemieniaj swe marzenia w plany, bo satysfakcję osiągniesz nie marząc, ale urzeczywistniając swe marzenia".

Konrad Wilk - podróżnik, miłośnik i znawca Azji Południowej, ponadto trener rozwoju i coach menadżerów, tłumacz i autor artykułów o tematyce podróżniczej i coachingowej.

Kto z nas nie marzy o dalekich podróżach, zwiedzaniu innych kontynentów, czy odkrywaniu egzotycznych kultur? Chyba każdy ma jakieś miejsce, które wydaje mu się z jakichś powodów wyjątkowe i które chciałby odwiedzić. Dla Konrada Wilka takim miejscem jest Azja. Autor książki zabiera nas w niezwykłą podróż, pełną zaskakujących przygód i egzotycznych miejsc. Na początku odwiedzamy Kambodżę - kraj, o którym tak naprawdę niewiele się mówi i raczej pomija w wakacyjnych planach. Dzięki opowieści autora mamy okazję poznać trochę historii tego kraju i zwiedzić wyjątkowe miejsca. Na mnie chyba największe wrażenie zrobiła wyprawa do świątyni Ta Prohm, całkowicie opanowanej przez niszczycielskie siły przyrody, w tym przypadku przez korzenie figowców. Później przenosimy się do Ladakh, który uważa się za jedyny ocalały skarbiec kulturowego dziedzictwa Tybetu, ale to jeszcze nie koniec podróży…


„Niebo można też znaleźć w środku piekła, niedostępne dla wszystkich tych, co w obawie przekroczenia jego bram rezygnują z podjęcia ryzyka i decydują się na jałowe trwanie w szarej i nudnej doczesności, która jest śmiercią niegodną tego, by ją nazywać życiem”.

Naga Asu to książka o kilkuletniej podróży autora po Azji, ale także historia o tym, jak ważną rolę w naszym życiu odgrywa spełnianie marzeń, realizowanie planów i odkrywanie własnej życiowej drogi. Barwne podróże, które wspomina autor przeplatają się z pełnymi życiowej mądrości rozmowami z tajemniczym mędrcem Sinem. Rozmowy te pogłębiają przekaz całej książki i skłaniają do refleksji. Jest to pozycja, która z pewnością zainteresuje wszystkich, których fascynuje Azja. Piękne uzupełnienie stanowią fotografie z Bangladeszu, Kambodży, Indii, Tajlandii i Nepalu. Dzięki nim łatwiej poczuć egzotyczny i niezwykły klimat tych odległych zakątków. Cenne i bardzo trafne są także uwagi autora, które sprawnie wplecione w fabułę, pozwalają spojrzeć na pewne problemy z innej perspektywy i odkryć prawdziwe oblicze Azji.

Jeśli o mnie chodzi to mam raczej mieszane uczucia po tej lekturze. Owszem, dowiedziałam się wiele o miejscach, które do tej pory były mi obce, ale za mało jak dla mnie było w tym wszystkim opowieści o codziennym życiu lokalnej ludności. Chciałabym dowiedzieć się więcej o problemach, z którymi borykają się ludzie w tamtej części świata, poznać ich poglądy i sposób pojmowania świata. Z drugiej jednak strony, czytając, miałam nieodparte wrażenie, że podróż, którą odbył autor odegrała w jego życiu bardzo ważną rolę, że pokochał te miejsca, ten jakże odmienny od naszego świat. Emocje te z pewnością udzieliły się także i mnie i jest to duża zaleta tej książki.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Zysk i S-ka. 

Moja ocena: 3,5/6

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jabłko Apolejki - Beata Wróblewska

Tym razem propozycja dla młodszych czytelników - Jabłko Apolejki. Książka otrzymała w 2007 roku III nagrodę w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren zorganizowanym przez Fundację ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom.

W książce poznajemy sympatyczne rodzeństwo - Olę, Jaśka i Kasię. Ich ojciec, na skutek nieuczciwości wspólnika, popadł w długi finansowe i z dnia na dzień zniknął, zmuszony do ukrywania się przed wierzycielami, zostawiając żonę samą z dziećmi. Coraz rzadziej przychodzą od niego wiadomości. Sytuacja rodziny jest dosyć trudna, dlatego kobieta postanawia zabrać dzieci i przeprowadzić się do swojej matki. Wszyscy mają pewne obawy. Kasia w tym roku zdaje maturę, Ola ma sześć lat i martwi się, że nie znajdzie przyjaciół w nowej szkole, a Jasiek jest dzieckiem autystycznym i wymaga stałej opieki. Czy rodzinie uda przystosować się do życia w nowym miejscu? Czy odnajdą spokój i będą szczęśliwi?

Wbrew wszelkim obawom u babci mieszka się całkiem przyjemnie. Kasia ma swój cichy kąt i może spokojnie przygotowywać się do matury, Jasiek powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji, a Ola ma swojego czworonożnego przyjaciela - kundla Boska, który jest jej wiernym towarzyszem. Ich mama  znalazła pracę i wszystko powoli zaczyna się układać, brakuje tylko jednej osoby…

Książeczka podejmuje bardzo ważny temat jakim jest choroba bliskiej osoby. Sam tytuł - Jabłko Apolejki nawiązuje do bajki o księciu zamienionym w osiołka. Ludzką postać jest mu w stanie przywrócić jedynie zaczarowane jabłko. W naszej historii do takiego osiołka można przyrównać chorego na autyzm Jaśka. Niestety jego nic nie jest w stanie odczarować. Autorka otwarcie mówi o różnych dziwnych zachowaniach chłopca i tym samym pozwala oswoić się młodym czytelnikom z problemem choroby. To co również zasługuje na uwagę to podkreślenie roli rodziny w życiu człowieka. Wspólnymi siłami można pokonać nawet największe przeciwności losu. Ważne jest wsparcie, miłość i zaufanie jakie otrzymujemy od naszych bliskich. Kolejną ważną kwestią jest problem adaptacji do nowych warunków. Zmiana miejsca zamieszkania zawsze wiąże się ze stresem i licznymi obawami, tutaj autorka znowu podkreśla ogromna rolę rodziny, przy wsparciu której łatwiej jest się odnaleźć w nowej sytuacji.

Muszę przyznać, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Język jakim posługuje się autorka jest prosty i zrozumiały. Jabłko Apolejki to ciepła, pouczająca historia i choć tak naprawdę nie wyróżnia się niczym szczególnym, od samego początku wzbudza zainteresowanie. Serdecznie polecam.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu STENTOR.

czwartek, 1 grudnia 2011

My z poprawczaka - Orfeusz Nowakowski

„… to co masz zrobić, to umrzeć i żyć dopóki nie umrzesz, resztę sobie wymyślasz”.

Orfeusz Nowakowski pracuje jako nauczyciel i pedagog w młodzieżowym ośrodku wychowawczym. W swojej książce przedstawił świat nizin społecznych i bardzo rzeczywisty obraz patologii. Nie jest to fikcja, ale zbeletryzowany zapis wieloletnich obserwacji samego autora.

Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem jest młody chłopak, pochodzący  z patologicznej rodziny. W domu nie ma łatwego życia, dlatego jako alternatywę wybiera świat w  którym przestępczość, narkotyki i seks bez zobowiązań są czymś normlanym. Wysłuchując jego historii poznajemy prawdę o tym, jak wygląda życie na ulicznym marginesie, gdzie tak naprawdę liczy się tylko to, co tu i teraz, a każdy dzień jest walką toczoną z otaczającą rzeczywistością.

Orfeusz Nowakowski podjął się trudnego, moim zdaniem, zadania. Przedstawił brutalną prawdę o tym, jak może wyglądać i jak często wygląda życie młodych ludzi, którzy nie mieli tyle szczęścia, co inni. Pochodzący z patologicznych rodzin, już od najmłodszych lat pozbawieni wsparcia i miłości ze strony rodziców, starają się jakoś odnaleźć w okrutnej rzeczywistości. Popełniają po drodze wiele błędów, a ich głupie i nieprzemyślane decyzje wywołują często nieprzewidywalne skutki, które nie zawsze da się odwrócić…

Muszę przyznać, że minęło kilka dni od przeczytania przeze mnie książki, a nadal mam mieszane uczucia co do niej. Początkowo miałam wrażenie, że jest ona pozbawiona jakichkolwiek wartości. Drażnił mnie pełen wulgaryzmów język, prymitywny sposób myślenia głównego bohatera i jego wypaczony system wartości. Z drugiej jednak strony myślę, że utrzymanie książki w takim stylu podkreśla jej autentyczność. Nie znajdziemy tu dogłębnej analizy problemów młodzieży z patologicznych rodzin, czy wychowanków poprawczaków. Mamy natomiast możliwość spojrzenia na problem z zupełnie innej perspektywy.

Z pewności nie sposób przejść obok tej powieści obojętnie. Nie da się jej jednoznacznie ocenić. Wywołuje w czytelniku skrajne emocje i to chyba główna jej zaleta. Dla wielu osób będzie to historia zbyt wulgarna, szokująca, może nawet płytka, innych natomiast skłoni do refleksji. Osobiście potępiam i nie akceptuję zachowań ukazanych w książce, nie zapędzam się jednak w ocenie głównego bohatera. Myślę, że warto się zastanowić nad tym, ile w życiu tak naprawdę zależy od nas samych, a ile od środowiska w jakim przyszło nam żyć.

Moja ocena: 3,5/6