czwartek, 25 kwietnia 2013

Trzepot skrzydeł - Katarzyna Grochola


Katarzyna Grochola - polska pisarka, zanim zajęła się wyłącznie pisaniem pracowała m.in. jako salowa, dziennikarka i konsultantka w biurze matrymonialnym.

Hanka ma wszystko, o czym może marzyć każda kobieta - ciekawą pracę, dom i przystojnego męża. I choć jej życie początkowo wydaje się idealne, to z każdym dniem kobieta czuje się coraz bardziej nieszczęśliwa. Z biegiem czasu bowiem jej z pozoru czuły i kochający mąż zmienia się w prawdziwego potwora. Wszystko zaczyna się dosyć niewinnie - niespodziewane wybuchy złości, nieuzasadnione wyrzuty. Hania znosi to wszystko w milczeniu, stopniowo zrywa kontakty z przyjaciółmi, uważa na każdy gest i słowo, żeby tylko nie wytrącić męża z równowagi, niestety to dopiero początek koszmaru. Zamknięta w czterech ścianach własnego mieszkania Hanka jest fizycznie i psychicznie maltretowana przez własnego męża. Czy znajdzie w sobie dość siły żeby przeciwstawić się tej przemocy? Czy bita, poniżana i zastraszona odważy się porzucić swojego oprawcę?

Grochola poruszyła w swojej książce niezwykle ważny, a jednocześnie trudny temat. Pokazała, że pozory często mylą, a przemoc domowa może dotknąć każdego. Czytając, byłam zszokowana postawą głównej bohaterki. Początkowe wybuchy agresji męża, tłumaczyła sobie jego zaborczością. Po każdym następnym pobiciu wybaczała i dawała mężowi kolejną szansę, wierząc, że może jeszcze wszystko się zmieni i znów będzie szczęśliwa. Chociaż to ona była ofiarą, to właśnie ją gryzły wyrzuty sumienia i poczucie winy. To w sobie dopatrywała się przyczyny problemów w związku. Trudno mi zrozumieć dlaczego nie potrafiła powiedzieć: „dość”. Czy tak bardzo go kochała? Czy była aż tak zastraszona? Dlaczego tak bardzo wstydziła się przyznać do tego, że najbliższa jej osoba tak okrutnie ją krzywdzi? Myślę, że na te pytania nie da się odpowiedzieć jeśli osobiście nie przeżyło się takiego dramatu, warto się jednak nad nimi zastanowić.

,,Na tym to właśnie polega, że tylko ty jedna widzisz dwie jego twarze, dwie osoby, z których jedna zabija a druga przeprasza.”

Książka objętościowo jest niewielka i czyta się ją bardzo szybko. Całość utrzymana jest w formie listu, a narratorką jest Hanka, dzięki czemu bardzo łatwo jest nam się wczuć w jej sytuację. Grochola posługuje się bardzo prostym językiem, przez co jej książki pochłania się w jeden wieczór, ale też szybko się o nich zapomina. Szkoda, bo akurat temat poruszony w Trzepocie skrzydeł zasługuje na uwagę, a ja odniosłam wrażenie, że został potraktowany dosyć powierzchownie, brakło mi w tym wszystkim jakiejś głębi, czegoś, co by nie pozwoliło mi o tej książce zapomnieć. Niemniej jednak zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł, bo zdecydowanie wyróżnia się na tle twórczości Grocholi.

Moja ocena: 3,5/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę oraz Z literą w tle

środa, 17 kwietnia 2013

Sto dni po ślubie - Emily Giffin


„Miłość to suma wyborów, siła zaangażowania, więzi, które trzymają nas razem.”

Ellen mieszka w tętniącym życiem Nowym Jorku, ma pasjonującą pracę i od stu dni jest szczęśliwą mężatką. Czuje się bezpieczna i kochana, a jej mąż Andy jest mężczyzną niemal idealnym - czułym, opiekuńczym, takim, na którego zawsze można liczyć. Ich związek to prawdziwa sielanka, aż do dnia w którym Ellen przypadkowo spotyka Leo - swoją dawną, wielką miłość. Odżywają w niej wspomnienia, które tyle lat ukrywała głęboko w sercu. Rodzą się też wątpliwości. Czy małżeństwo z Andy’m jest spełnieniem jej marzeń? Czy to rzeczywiście z nim pragnie spędzić resztę życia? Ellen czuje się coraz bardziej zagubiona. Nie chce ranić męża, a jednocześnie jest jej coraz trudniej bronić się przed napływającymi uczuciami, przed tęsknotą za Leo i chęcią zobaczenia się z nim…

Jak skończy się ta historia? Jaką decyzję podejmie Ellen? Czy ważniejsze okaże się dla niej małżeństwo, czy może miłość sprzed lat? Tego musicie się już sami dowiedzieć.

„Ale może właśnie do tego wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego, jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji wciąż, dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie było trzeba stawać przed takim wyborem.”

Powieść napisana przez Emily Giffin opiera się na banalnym schemacie i tak naprawdę nie wnosi nic nowego, jednak czyta się ją zaskakująco dobrze. Dlaczego? Na pewno jest to zasługa lekkiego i przyjemnego w odbiorze języka oraz kreacji bohaterów. Najwięcej miejsca pisarka poświęciła postaci Ellen. Poznajemy jej przemyślenia, rozterki i pragnienia. Obserwujemy, jak jedno przypadkowe spotkanie wywraca do góry nogami jej poukładane życie. W fabule pojawiają się też liczne retrospekcje, dzięki którym mamy możliwość poznać przeszłość głównej bohaterki i dowiedzieć się, jak wyglądał jej związek z Leo.

Słabą stroną książki jest natomiast dosyć przewidywalna fabuła, chociaż jeśli chodzi o zakończenie, to przyznaję, że spodziewałam się trochę innego rozwoju wypadków. Poza tym autorka skupiła się praktycznie na jednym wątku, a szkoda, bo przez to akcja momentami była nużąca i myślę, że można ją było z powodzeniem trochę urozmaicić, wprowadzając więcej wątków pobocznych.

Pomimo tych kilku wad, Sto dni po ślubie to historia, która jest w stanie nas zainteresować, a nawet poruszyć, przede wszystkim dlatego, że mogła się zdarzyć każdej z nas. Uświadamia nam, że małżeństwo to nie tylko miłość, ale także trudne wybory, sztuka kompromisu i otwarcie się na potrzeby partnera. Jeśli macie zatem ochotę na kobiecą literaturę -  taką w dobrym stylu, to polecam Emily Giffin.

Moja ocena: 4/6

wtorek, 9 kwietnia 2013

Śmiercionośne fale - Carrie Ryan

Śmiercionośne fale to drugi tom bestsellerowej trylogii autorstwa Carrie Ryan. Minęło kilkanaście lat od wydarzeń przedstawionych w części pierwszej. Niewiele się jednak od tamtej pory zmieniło - świat nadal ogarnięty jest przez Nieuświęconych, zwanych w tej części Mudo, a ludziom w dalszym ciągu towarzyszy śmiertelne zagrożenie. Próbują jakoś przetrwać tworząc niewielkie osady otoczone murami i mające zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo. Właśnie w takim miejscu, w starej latarni morskiej mieszka Gabrielle ze swoją matką Mary, znaną nam z pierwszego tomu.

Życie Gabry, jak na czasy w jakich przyszło jej żyć, wydaje się całkiem normalne. Nasza bohaterka ma oddanych przyjaciół, kochającą matkę, marzenia i plany. Od najmłodszych lat wychowywana jest w poczuciu bezpieczeństwa i jedyne, o czym bezwzględnie musi pamiętać, to żeby pod żadnym pozorem nie przekraczać Bariery. Któregoś dnia jednak Gabry łamie ten zakaz. Od tamtej pory całe jej życie wywraca się góry nogami... Czy dziewczyna ucieknie od odpowiedzialności i uniknie kary? A może poniesie konsekwencje swojej lekkomyślnej decyzji i zapłaci za nieprzestrzeganie reguł? Tego już Wam nie zdradzę.

„Czy to wszystko, co nam zostało? Czy tylko tym jesteśmy? Światełkami na mapie, które powoli wymierają, pogrążone w bezsensownej walce?”

Śmiercionośne fale, podobnie zresztą jak pierwszy tom, wciągnęły mnie już od pierwszej strony. Z przyjemnością i zaciekawieniem ponownie wkroczyłam w niesamowity świat wykreowany przez autorkę. Pisarka ponownie zastosowała narrację pierwszoosobową w czasie teraźniejszym. Dzięki temu możemy wczuć się w położenie głównej bohaterki, poznać targające nią emocje, zmierzyć się z jej lękami i obawami. Podczas czytania czujemy się jakbyśmy sami uczestniczyli we wszystkich wydarzeniach. Lekki i niezwykle obrazowy język nie tylko  sprawia, że książkę dosłownie się pochłania, ale pozwala też odtworzyć w wyobraźni świat, o którym pisze Carrie Ryan. Oczywiście nie zabraknie też wątku miłosnego i zaskakującego zakończenia, które tylko rozbudza apetyt na kolejną, niestety ostatnią już część.

Jeśli miałabym porównać obydwa tomy, to minimalnie bardziej podobał mi się Las Zębów i Rąk. Po pierwsze jest to sprawka głównej bohaterki, bo o ile Mary polubiłam od samego początku, tak Gabrielle nieco mnie drażniła i ciężko było mi zrozumieć jej zachowanie, zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy sercowe. Po drugie, na samym początku drugiego tomu miałam wrażenie, że akcja jest zbyt rozwlekła, ale może po prostu nie mogłam się doczekać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania.

Jeśli nadal zastanawiacie się, czy przeczytać tę trylogię, to z całego serca Was do tego namawiam. Sama początkowo podchodziłam do niej sceptycznie i naprawdę miło się zaskoczyłam. Natomiast Ci, którzy mają pierwszą część już za sobą z pewnością (przynajmniej w większości przypadków) skuszą się też na Śmiercionośne fale i powiem Wam, że Carrie Ryan trzyma poziom.

Recenzję pierwszej części znajdziecie tutaj:

Moja ocena: 5,5/6