sobota, 28 maja 2011

Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania- Oh Jeonghui


Oh Jeonghui- jest jedną z najwybitniejszych współczesnych powieściopisarek koreańskich. W roku 1968 w gazecie Chungang Ilbo ukazało się jej pierwsze opowiadanie Właścicielka sklepu z zabawkami. Za swoje opowiadania była kilkakrotnie wyróżniona nagrodami, między innymi nagrodą Lee Sanga.

Miłość zeszłej jesieni jest zbiorem opowiadań, których głównymi bohaterkami są kobiety. Zanim jednak czytelnik przejdzie do czytania, ma możliwość zapoznania się z ciekawym wstępem, który jest podzielony na trzy części. Pierwsza część- Koreańskie kobiety w literaturze, przybliża kilka faktów dotyczących literatury koreańskiej oraz roli kobiety w tamtejszym społeczeństwie. Dalsza część wstępu to krótka biografia autorki oraz kilka słów na temat jej twórczości.

Następna część książki zawiera pięć opowiadań. Głównym i najważniejszym elementem tych opowiadań są kobiety. Nie mają one imion, najbardziej istotne są natomiast ich przemyślenia, stany emocjonalne i problemy życiowe. Wszystkie odczuwają pustkę i mają wrażenie, że ich życie pozbawione jest sensu i celu. Niespełnione marzenia, samotność i codzienna rutyna wpędzają je w apatię i pozbawiają chęci do życia. Kobiety te jednak, pomimo wszystko, próbują walczyć o swoją niezależność i szczęście.

Pierwsze opowiadanie- Żona pijaka,  porusza problem alkoholizmu w rodzinie, braku porozumienia w małżeństwie i gasnącego uczucia między dwojgiem ludzi. We Właścicielce sklepu z zabawkami została przedstawiona historia nastoletniej dziewczynki, wychowywanej przez pozbawioną uczuć macochę. Brak zainteresowania ze strony rodziców sprawia, że dziewczynka zostaje kleptomanką, a jedyną bliską dla niej osobą jest jej przyrodni brat, który w końcu umiera na skutek nieszczęśliwego wypadku. To sprawia, że dzieciństwo dziewczynki jest jeszcze bardziej smutne. W kolejnych opowiadaniach autorka ukazała między innymi problem śmierci, morderstwa, czy choroby psychicznej.

Właśnie smutek, śmierć i cierpienie przemawiają do nas z każdego opowiadania. Jest to echo filozofii Wschodu. Oh Jeonghui poprzez kreację swoich bohaterek buntuje się niejako przeciwko miejscu kobiety w społeczeństwie koreańskim. Sprzeciwia się tradycyjnym wzorcom życia rodzinnego. Jej postaci często prowadzą życie odmienne od nakazów tradycji i nieakceptowane przez otoczenie. Mają trudności z realizacją własnych planów i zamierzeń. Buntują się przeciwko rzeczywistości.

Oh Jeonghui jest kobietą wyemancypowaną, co daje się wyczuć w jej twórczości. Pisze o ważnych problemach językiem prostym, przyswajalnym i łatwym do zrozumienia. Każde z jej opowiadań czyta się z przyjemnością, a jednocześnie z zadumą. Lektura skłania do refleksji na temat życia kobiet ich pozycji w społeczeństwie.

Dla mnie zaletą tych opowiadań, oprócz ważności poruszanych kwestii i ciekawie przedstawionych postaci jest wstęp, który uważam za istotny element całej książki. Do zrozumienia istoty i sensu poruszanych tematów, wydaje się niezbędne zapoznanie, choćby w niewielkim stopniu, z historią literatury koreańskiej, która, przynajmniej dla mnie, jest zupełnie obca. We wstępie możemy znaleźć kilka ciekawych informacji na ten temat, które bynajmniej nie nudzą i nie są podane w nadmiarze. Dodatkowo czytelnik ma możliwość poznania krótkiej historii samej autorki. Co mnie jeszcze zaciekawiło, to ostatnia strona, czyli Kilka słów od tłumaczki. Normalnie nudzą mnie takie części i nigdy ich nie czytam, ale znalazłam tutaj dosyć zaskakującą informację. Przekład opowiadań, które składają się na tą niewielkich rozmiarów książkę, zajął tłumaczce kilka lat, ze względu na ogromną trudność tłumaczenia z języka koreańskiego. Już tylko z uwagi na to książka zasługuje według mnie na przeczytanie. Polecam, zwłaszcza jeśli ktoś nie miał wcześniej do czynienia w literaturą koreańską, tak jak ja.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu KWIATY ORIENTU.


Moja ocena 4/6

czwartek, 26 maja 2011

Stos


Nie jest ze mną dobrze i wszystko przez Was :) Codziennie odkrywam na Waszych blogach jakąś książkę, którą koniecznie muszę mieć i takim sposobem, chociaż jeszcze nie skończyłam czytać jednego stosu, już mi się uzbierał kolejny. Podejrzewam, że kolekcja spokojnie wystarczy na całe lato.




1. Niezwykłe akty prawdziwej miłości- Danny Scheinmann: kupiona na promocji w Matrasie,
2. Zawsze przy mnie stój- Carolyn Jess Cooke: po tylu pozytywnych recenzjach nie było mowy, żebym jej nie kupiła :)
3. Dom sióstr- Charlotte Link: od dawna miałam ją w planach, szukałam, licytowałam na allegro, aż ostatnio zakupiłam w empiku,
4. Sputnik Sweetheart- Haruki Murakami: wstyd się przyznać, ale jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora i postanowiłam to w końcu zmienić,
5. Lato- J. M. Coetzee: całkiem nieplanowany i nieprzemyślany zakup, zobaczymy czy było warto,
6. Spójrz na mnie- Yrsa Sigurdardottir: egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa MUZA,
7. Podmorska wyspa- Isabel Allende: również od Wydawnictwa MUZA,
8. Nie ma o czym mówić- Marta Szarejko: egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa AMEA,
9. Wbrew naturze- Amer, Bobrowska i inni: od Wydawnictwa AMEA,
10. Fantastyczne samobójstwo zbiorowe- Arto Paasilinna: otrzymałam od Wydawnictwa KOJRO,
11. Wyjący młynarz- Arto Paasilinna: od Wydawnictwa KOJRO,
12. Zabłąkania- Hjalmar Soderberg: również od Wydawnictwa KOJRO,
13. Miłość zeszłej jesieni i inne opowiadania- Oh Jeonghui: otrzymałam od Wydawnictwa Kwiaty Orientu, dzięki współpracy z portalem sztukater.pl

środa, 25 maja 2011

Naga- Izabela Szolc


Izabela Szolc- autorka przede wszystkim literatury fantastycznej. Debiutowała w styczniu 1997 opowiadaniem Watykan opublikowanym na łamach czasopisma Nowy Talizman. Swoje felietony i opowiadania publikuje w magazynie literackim Bluszcz. Jest nauczycielką kreatywnego pisania w szkole Pasja pisania.


Przyznaję, że rzadko czytam opowiadania. Jak dla mnie, zawsze za szybko się kończą. Wolę raczej powieści. Są większe objętościowo i dzięki temu mam możliwość dokładnie poznać bohaterów, razem z nimi przeżywać ich losy, cieszyć się i płakać. W opowiadaniach jednak, przynajmniej według mnie, chodzi o coś zupełnie innego. Nie są tu najważniejsi bohaterowie czy porywająca akcja, ale uczucia i emocje.  Naga jest zbiorem takich właśnie opowiadań. Każda historia jest inna i w każdej poznajemy zupełnie nową postać. Bohaterkami są tu kobiety- matki, żony, kochanki, wdowy. Dzięki tak wielu portretom możemy oglądać kobiecość za każdym razem z innej perspektywy. Na chwilę widzimy świat oczami kobiet samotnych, zgwałconych, nieszczęśliwych, czy oszukanych. Ich emocje są miejscami niemal namacalne.

Okładka i tytuł książki wydają się niemniej ważnym elementem niż sama treść. Okładka, choć nie przypadła mi do gustu, w doskonały sposób odzwierciedla sens opowiadań. Postać nagiej kobiety z aureolą oraz różne przedmioty „pchające się” do jej głowy podkreślają dualizm kobiecej natury i wielość jej odcieni. Nie ma sensu opisywać każdej z historii po kolei- każda z nich dotyczy innej kobiety. Każda z tych kobiet odgrywa w życiu jednocześnie kilka ról, które rodzą nowe emocje i odczucia. Tytułu- Naga nie można interpretować dosłownie. Nie chodzi tu o nagość fizyczną, ale duchową. W każdym opowiadaniu bohaterki obnażają swoją duszę, próbują wyrazić co czują i odkrywają przed nami jakąś cząstkę siebie.

Ciężko mi ocenić tę książkę. Podoba mi się język pisarki. Duże wrażenie zrobiły na mnie niektóre opowiadania, szczególnie te początkowe, natomiast im dalej, tym miałam większy niedosyt. Fabuła wydawała mi się miejscami zbytnio odsunięta na dalszy plan. Autorka, choć z początku wzbudziła we mnie zachwyt, później zawiodła. Niektóre historie wydały mi się trochę niewiarygodne, a wręcz wymuszone. Kobiecość, choć postrzegana z różnych perspektyw, jest zbyt jednostronna. Chciałabym odkryć bohaterki, nie patrząc na nie przez pryzmat stereotypów. Jednym słowem książka jest całkiem dobra, ale… Czegoś mi w niej zabrakło i poszukam tego na pewno w innych pracach tej autorki.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa AMEA za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4/6

sobota, 21 maja 2011

Z nakazu serca- Nora Roberts


Nora Robert- amerykańska pisarka , początkowo pracowała w reklamie i public relations, była też aplikantem adwokackim. Swoją twórczość literacką rozpoczęła w 1981 roku sagą Irlandzka wróżka. Pisze pod różnymi pseudonimami: Nora Roberts, Sarah Hardesty i Jill March, a także J.D. Robb.


Książka jest historią rodziny Stanislawski, a w zasadzie dwóch jej członków- Rachel i Aleksija. Rachel jest młodą panią adwokat. Poznajemy ją w sądzie, kiedy to zostaje obrońcą Nicka- nastolatka oskarżonego o włamanie do sklepu. Kobieta nie widzi w młodym złodzieju przestępcy, ale zbuntowanego i zagubionego człowieka, któremu chce pomóc. Robi wszystko, żeby nie sądzono go jako pełnoletniego i w końcu udaje jej się wywalczyć dwumiesięczny nadzór sądowy, po którym ma się odbyć rozprawa. W tym czasie Rachel wraz z przyrodnim bratem Nicka- Zackiem mają nie dopuścić, żeby ich podopieczny wpadł w jeszcze większe kłopoty. Kłopotem jest jednak sama Rachel. Jest młoda, piękna i inteligentna. Nawet nie zauważa, kiedy staje się obiektem westchnień obu braci. Chociaż próbuje być profesjonalna i oddziela życie prywatne od zawodowego to nie może dłużej walczyć ze swoimi uczuciami. Jak uda jej się pogodzić miłość z pracą, nie raniąc przy tym żadnego z braci?

Druga część książki dotyczy Aleksija- brata Rachel. Podobnie jak siostra, związał swoje życie zawodowe z prawem, jest policjantem. Podczas jednego z patroli aresztuje prostytutkę, jednak szybko okazuje się, że dziewczyna pisze scenariusz do jednego ze znanych seriali, a na ulicy była tylko obserwatorką, szukającą inspiracji i nowych pomysłów. Aleksij uznaje ją za szaloną i pozbawioną rozumu, ale pomimo to coś go do niej przyciąga. W końcu odkrywa, że właśnie poznał kobietę swojego życia, tylko czy jest gotowy na taką miłość?

Przyznam, że do tej pory omijałam książki Nory Roberts szerokim łukiem. Nie przepadam za tanimi romansidłami, a ta autorka niestety z takimi mi się kojarzy. Jednak żeby móc wyrażać jakiekolwiek opinie, chciałam się najpierw przekonać, jak to jest naprawdę z twórczością tej pisarki. Muszę przyznać, że pierwszą część książki, dotyczącą historii Rachel czytało mi się całkiem dobrze. Jest to lekka i przyjemna lektura, w sam raz na wieczór po ciężkim dniu. Jednak bardzo rozczarowała mnie druga część poświęcona Aleksijowi. O ile romans w wydaniu Rachel przypadł mi do gustu, to losy jej brata okazały się tandetną, wyświechtaną historyjką. Postacie wykreowane przez autorkę są jednowymiarowe i nieskomplikowane. Co mnie zraziło, to obraz miłości ukazany w książce. Jestem zdania, że co się szybko zaczyna, jeszcze szybciej się kończy, a odniosłam wrażenie, że bohaterowie książki w jeden dzień się zakochują, a w następny już myślą o ślubie. Autorka niepotrzebnie i dosyć nieudolnie starała się dodać trochę dramatyzmu do historii bohaterów, wspominając o trudnym dzieciństwie, czy przerażającej pracy. Nie podobały mi się też dialogi, zwłaszcza wypowiedzi Aleksija, które były miejscami sztuczne i mało przekonujące. Podsumowując, polecam osobom mało wymagającym, lubiącym historie miłosne z happy endem. Wiem, że na pewno jest mnóstwo osób, którym ta książka przypadnie do gustu, świadczy o tym miano bestsellera New York Timesa, ja jednak na chwilę obecną mówię Norze Roberts: nie.
Książkę otrzymałam od Księgarni MATRAS dzięki współpracy z portalem SZTUKATER, za co serdecznie dziękuję.
Moja ocena: 3,5/6

piątek, 13 maja 2011

Dość już łez- Linda Howard


Linda Howard- jest autorką około czterdziestu powieści, które były bestsellerami New York Timesa, USA Today, czy Publishers Weekly. Jest także laureatką wielu nagród w kategorii literatury kobiecej, między innymi RITA Award oraz Romantic Times Magazine Award.

David jest chirurgiem i razem z kolegami postanowił założyć mały, darmowy szpital w biedniejszych rejonach Meksyku. Tuż przed wyjazdem okazało się, że jego żona- Milla jest w ciąży, ale pomimo to postanowili wyjechać. Wkrótce urodził im się chłopczyk, któremu dali na imię Justin. Któregoś dnia David jak zwykle spieszył się do szpitala. Ucałował na pożegnanie żonę i synka, po czym szybko wyszedł. Nawet się nie domyślał, że jest to ostatni raz, kiedy widzi swoje dziecko...

Po wyjściu męża do pracy Milla zabrała sześciomiesięcznego Justina na targ. Jak zwykle planowała zrobić małe zakupy i wrócić do domu. Niespodziewanie napadło ją dwóch mężczyzn, którzy zamierzali odebrać jej dziecko. Zszokowana Milla próbowała bronić syna, rzuciła się na porywaczy i walczyła. Udało jej się nawet wydrapać jednemu oko, jednak została pchnięta nożem w plecy i straciła przytomność. Mężczyźni uciekli z jej ukochanym synkiem, a nikt z tłumu ludzi zgromadzonych dookoła nawet nie zareagował, nie próbował jej pomóc.

Pchnięcie nożem okazało się na tyle groźne, że Milla musiała być operowana i długo dochodziła do zdrowia. Kiedy jednak odzyskała siły jej głową i sercem zawładnęła jedna myśl: odnaleźć syna. Z dnia na dzień szczęśliwe i idealne małżeństwo Milli się rozpadało. Coraz bardziej oddalała się od męża i choć w głębi serca kochała go, to nie wyobrażała sobie by mogli być razem jak dawniej. Była zrozpaczona i wiedziała, że dopóki nie odnajdzie własnego dziecka, nie będzie mogła normalnie żyć i być szczęśliwa.

Mija dziesięć lat. David po rozwodzie z Millą ułożył sobie życie z inną kobietą. Milla natomiast wszystkie te lata spędziła na poszukiwaniach syna, które okazały się bezskuteczne. Założyła też organizację zajmującą się poszukiwaniem zaginionych osób, przede wszystkim dzieci. Chociaż udało jej się pomóc tysiącom ludzi w odnajdywaniu bliskich, to sama nie potrafiła znaleźć żadnego tropu, który zaprowadziłby ją do syna. Chwytała się każdej nadziei, każdego najmniejszego śladu, ale każdy prowadził donikąd. Powoli kobieta traciła nadzieję, jednak na jej drodze pojawił się niejaki Diaz. Samo imię tego mężczyzny wzbudzało strach i respekt, uchodził bowiem za człowieka bezwzględnego i zawsze doprowadzającego sprawy do końca. To właśnie on pomógł Milli dotrzeć do prawdy i odkryć tajemnice związane z porwaniem syna. Powoli też rodziło się pomiędzy nimi uczucie. Diaz, choć skryty i małomówny, na początku przerażał Millę, to mimo to w jakiś sposób ją pociągał. Kobieta jednak odsunęła od siebie to uczucie i skupiła się na myśleniu o Justinie. Wiedziała, że nie może się poddać, będąc u kresu poszukiwań. Musiała dowiedzieć się co czy wszystko z nim w porządku. Chciała wiedzieć, czy jest kochany i jakich ma rodziców. Tylko czy będzie mogła pogodzić się z myślą, że nigdy nie odzyska Justina tak naprawdę? Po tylu latach nie może zabrać go od przybranych rodziców, bo to zburzyło by mu cały świat. Jak w takim razie potoczy się jej dalsze życie, które nagle zostało pozbawione celu?

Zawsze duże wrażenie robili na mnie ludzie, którzy pomimo wszystko potrafią dążyć do wyznaczonego celu. Mają na tyle silną wolę, żeby się nie poddać w połowie drogi, nie zrezygnować, kiedy wydaje się, że wszytko jest stracone, nie zniechęcić. Milla- główna bohaterka książki jest właśnie przykładem takiej kobiety- wytrwałej i pomimo beznadziejne sytuacji, niepoddającej się aż do samego końca. Jej determinacja i wytrwałość wydają się czasem wręcz absurdalne, ale pomagają jej w odnalezieniu szczęścia. Od pierwszych stron czytelnik towarzyszy bohaterce w poszukiwaniach i razem z nią przeżywa stratę syna. Książka jest przy tym napisana lekkim i przyjemnym językiem. Pomimo, że fabuła jest dosyć przewidywalna, to urozmaicają ją zaskakujące wątki poboczne. tworzą one zagadkę, która zostaje rozwiązana dopiero pod koniec książki. Jedyne co mi się nie spodobało, to "amerykański klimat" powieści, który dało się odczuć w niektórych momentach. Nie stanowiło to jednak zbyt wielkiego problemu. Ogólnie przyjemna lektura, chociaż we mnie wzbudziła też pewnego rodzaju przerażenie. Porwania dzieci zdarzają się przecież nie tylko w książkach, a ja nawet nie chcę się zastanawiać, jak w takich sytuacjach czują się rodzice i jak wygląda ich późniejsze życie.


Książkę otrzymałam od Księgarni MATRAS dzięki współpracy z portalem SZTUKATER, za co serdecznie dziękuję.

Moja ocena: 5/6

niedziela, 8 maja 2011

Twarze- Tove Ditlevsen

Tove Ditevsen- duńska powieściopisarka i poetka, działaczka na rzecz feminizmu w Europie. Na jej twórczość duży wpływ miały przeżycia z dzieciństwa, ale przede wszystkim ciężka choroba, która ostatecznie doprowadziła pisarkę do samobójstwa.

"Ale co na tym świecie było rzeczywiste, a co nie? Czy to nie rodzaj choroby, że ludzie potrafią zatrzymać przy sobie własne ja?"

Lise posiada wspaniały talent, talent dzięki któremu potrafi wyrazić samą siebie- jest pisarką. Tworzy głównie książki dla dzieci. Została nawet nagrodzona w konkursie, co przyniosło jej niespodziewaną sławę. Od dawna jednak w jej życiu nie układa się tak, jak powinno. Nie pracuje nad żadną książką, coraz bardziej oddala się od życia rodzinnego. W opiece nad domem i dziećmi pomaga jej Gitte- pomoc domowa. Lise od pewnego czasu nie czuje się bezpiecznie we własnym domu. Ma wrażenie, że domownicy uknuli przeciwko niej jakiś spisek. W końcu udaje jej się usłyszeć rozmowę męża z Gitte, z której jasno wynika, że planują ją zabić. Bohaterka planuje ich przechytrzyć i postanawia przedawkować tabletki nasenne. Nie chce jednak umierać, nie jest na to gotowa. Po zażyciu tabletek dzwoni do swojego lekarza, żeby poinformować go o tym, co zrobiła. Lise liczy na to, że jak uda jej się dostać do szpitala, to wreszcie będzie bezpieczna. Zdoła w ten sposób uciec od męża, który chce zrobić z niej wariatkę i będzie mogła normalnie żyć. Tylko co, jeśli okaże się, że lekarz jest także zamieszany w spisek przeciwko niej? Czy znajdzie się ktoś, kto zdoła jej pomóc?

Ku swojemu przerażeniu, Lise odkrywa, że szpital nie jest bezpiecznym miejscem. Jej mąż przekupił lekarza, któremu teraz w żadnym wypadku nie można ufać. Pielęgniarki próbują ją uśmiercić, podając jedzenie z trucizną. Bohaterka czuje się jak w pułapce. Do tego zaczyna słyszeć głosy. Wydobywają się z poduszki, z rur, z kratek wentylacyjnych. Słyszy je prawie bez przerwy, osaczają ją, nie dają spokoju. Nie można przed nimi uciec, ani się ukryć, bo są wszędzie. Lise jest przerażona. Nie wierzy w słowa lekarzy, którzy twierdzą, że jest chora psychicznie, ale spróbują jej pomóc. Ona sama nie widzi już dla siebie ratunku.

Książka jest niesamowitym obrazem kobiety, zmagającej się z chorobą psychiczną. Autorka nie skupiła sie tutaj nad szukaniem przyczyn choroby, ale nad emocjami, jakie towarzyszą głównej bohaterce. Jej świat jest rozmyty. Rzeczywistość miesza się z urojeniami. Lise nie potrafi odróżnić, co jest prawdą, a co wymysłami jej chorej psychiki. Próbuje walczyć z demonami, które ją osaczają, nie pozwalają zasnąć, szydzą, wyśmiewają, krytykują. Głosy jednak nie chcą dać się uciszyć. Pozostaje pytanie, czy bohaterce uda się tą walkę w końcu wygrać? Czy powróci do normalności? Czy może już zawsze będzie ją dręczył szyderczy chichot dobywający się niespodziewanie z bliżej nieokreślonej przestrzeni?

Książka porusza bardzo ważny temat, jakim jest choroba psychiczna. Pozwala zobaczyć problem oczami samego chorego, przez co autorce udało się przedstawić świat takiej osoby możliwie najbardziej realnie. Jest to bardzo wstrząsający i zarazem przerażający obraz. Czytelnik niemal słyszy głosy, które prześladują główną bohaterkę, uczestniczy w jej cierpieniu i walce. Ciężko jest jednak tak naprawdę wczuć się w sytuację Lise i ją zrozumieć, będąc całkiem zdrowym. To tak, jakby ktoś nam powiedział, że to co słyszymy lub widzimy jest nieprawdą, wymysłem naszej wyobraźni. W jaki sposób próbowalibyśmy to zweryfikować? Czasem przecież tak trudno znaleźć punkt odniesienia, pozwalający odróżnić rzeczywistość i prawdę od wariactwa.

Do przeczytania Twarzy zachęcam nie tylko osoby zainteresowane książkami psychologicznymi, ale każdego. Jest to zdecydowanie interesująca pozycja i choć czyta się ją szybko, nie jest najłatwiejsza w odbiorze. Po przeczytaniu ostatniej strony, świat osoby dotkniętej schizofrenią, na długo zostaje czytelnikowi przed oczami. Autorka zostawia nas w niepewności, co do dalszych losów bohaterki. Książka pozwala oswoić się z tą ciężką chorobą, jednak po jej przeczytaniu czujemy ulgę, że to nas jednak nie dotyczy. Zachęcam do przeczytania i zastanowienia się nad życiem, naprawdę warto :)


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa KOJRO za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 5/6

czwartek, 5 maja 2011

Numery. Czas uciekać- Rachel Ward


Rachel Ward- zdobyła nagrodę pisarzy na Festiwalu Frome w Anglii za krótkie opowiadanie, które stało się później pierwszym rozdziałem książki Numery. Czas uciekać. Powieść tą nominowano do Waterstones Children's Book Prize oraz Southern Schools Book Award.

Jem ma piętnaście lat, ale zupełnie nie przypomina swoich rówieśniczek. Jako mała dziewczynka była świadkiem śmierci własnej matki, która przedawkowała narkotyki. Od tamtej pory jest dzieckiem niczyim. Izoluje się od świata, boi się głębszych relacji z ludźmi i zdecydowanie jest typem samotnika. Na jej osobowość miało jednak wpływ nie tylko ciężkie dzieciństwo, ale przede wszystkim dar, jaki posiada i który uważa za prawdziwe przekleństwo. Jem posiada niezwykły dar. Gdy tylko spojrzy komuś w oczy, widzi numery, które oznaczają datę śmierci tej osoby. Właśnie dlatego najbezpieczniejszym wyjściem dla bohaterki wydaje się trzymanie z daleka od całego świata. Udaje jej się to całkiem nieźle dopóki w jej życiu nie pojawia się Pająk- ciemnoskóry chłopak, któremu pozostało niecałe trzy miesiące życia.

Z każdym dniem Jem powoli zaprzyjaźnia się z Pająkiem. Chłopak doskonale ją rozumie i może właśnie to sprawia, że potrafi się przed nim choć trochę otworzyć. Powoli odsłania pancerz, za którym się ukrywa. Któregoś dnia obydwoje są świadkami ataku terrorystycznego. Dzięki niezwykłym zdolnościom Jem udaje im się ujść z życiem, jednak ich nagła ucieczka z miejsca katastrofy wzbudza podejrzenia i zaczyna ich szukać policja. Jem z Pająkiem bez chwili namysłu postanawiają uciekać. Powoli zaczyna się tez między nimi rodzić uczucie. Niestety numery, które widzi Jem patrząc Pająkowi w oczy wciąż pozostają niezmienne. Nieubłaganie odliczają dni do końca. Dni, których pozostało tak niewiele... Czy Jem złamie swoją zasadę i powie Pająkowi, jaką datę widzi? Czy uda jej się go uratować i uchronić przez nieuniknionym?

Książka wyróżnia się dosyć oryginalną fabułą, dodatkowo wciąga już od pierwszych stron. Podobało mi się również zakończenie, które dla wielu osób może wydać się zaskakujące. Czytając, w niektórych momentach zastanawiałam się, jak główni bohaterowie mogą być tak lekkomyślni i podejmować decyzje bez jakiegokolwiek zastanowienia. Z drugiej jednak strony mają tylko piętnaście lat i nic do stracenia.  Uważam, że autorce całkiem dobrze udało się wykreować te dwie postaci. Były autentyczne i wzbudziły moją sympatię. Plusem książki jest także to, że porusza, choć w niewielkim stopniu, kwestię rasizmu, nietolerancji, narkomanii i problemów młodzieży "bez przyszłości". Wielu osobom nie podoba się język autorki- pełen potocznych zwrotów, wulgaryzmów, ale ja na szczęście nie jestem aż tak na to wyczulona i wcale mi to nie przeszkadzało w odbiorze. W zasadzie uważam, że język, jakim posługuje się autorka, jak najbardziej do tej książki pasuje i jest na miejscu. Polecam i sama już się rozglądam za drugą częścią :)

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa WILGA, dzięki współpracy z portalem SZTUKATER, za co serdecznie dziękuję.

Moja ocena: 5/6

wtorek, 3 maja 2011

Nagi sad- Wiesław Myśliwski


Wiesław Myśliwski- dwukrotny laureat nagrody literackiej Nike. Ukończył filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Autor powieści ukazujących życie wsi. Jest uważany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tzw. nurtu chłopskiego w prozie powojennej. Debiutem literackim Wiesława Myśliwskiego jest Nagi sad wydany po raz pierwszy w roku 1967 nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. Powieść ta doczekała się także filmowej wersji pt. Przez dziewięć mostów. Film otrzymał Grand prix na festiwalu w Pradze, a scenariusz do niego napisał sam Myśliwski.

"I tak w końcu każdy jest na tyle, na ile opowiedziany zostanie albo sam się innym opowie”.

Nagi sad można czytać jako historię o polskiej wsi, czy nawet jako powieść społeczną, ale dla mnie jest to przede wszystkim filozoficzny traktat o miłości. Autor przedstawia nam bardzo intymny, wyrazisty i wręcz przejmujący obraz ojca i syna. Głównym bohaterem jest starszy mężczyzna, który w myślach wraca do czasów swojego dzieciństwa i młodości. Opowiadana przez niego historia, jego refleksje i wspomnienia ukazują nam niezwykłe uczucie łączące go z ojcem. Jest to uczucie, które nie jest wypowiedziane nigdy wprost. Miłość jest tutaj wyrażona milczeniem, ciągłym poszukiwaniem siebie nawzajem. Należy ją czytać między słowami, odnajdywać w drobnych, codziennych gestach. To właśnie ona jest niewidzialną nitką, która splotła nierozerwalnie ze sobą dwa istnienia.

- Naprawdę cię szukałem.
- Chciałeś czego?
- Nie, nic. (...) Tylko czy jesteś.

Powieść napisana jest językiem ogromnie ekspresywnym, poetyckim, lirycznym. Każde strona jest mistrzowskim pokazem niebanalnego stylu i pięknej, zachwycającej wręcz polszczyzny. Uważam to za główną zaletę książki. Bardzo rzadko można spotkać autora, który w tak doskonały sposób posługuje się językiem, nie spłyca go, nie upraszcza, ale wydobywa to, co w nim najpiękniejsze. Język autora chociaż piękny może wydać się niektórym czytelnikom nieco skomplikowany. Książka wymaga skupienia, gdyż nie jest to lekka lektura. Dodatkową trudność w odbiorze mogą stanowić długie zdania i prawie całkowity brak dialogów. Jest to na pewno propozycja dla wymagających czytelników, ale warto poświęcić jej każdą chwilę.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK za co bardzo dziękuję.
Moja ocena: 5,5/6 

A niech to czykolada! - Paweł Beręsewicz


Paweł Beręsewicz - anglista i tłumacz, autor książek dla dzieci i młodzieży. Popularność przyniósł mu kryminał dla nastolatków Tajemnica człowieka z blizną oraz cykl o rodzinie Ciumków. Jego książka A niech to czykolada! zajęła III miejsce w kategorii książek dla młodzieży w wieku 10-14 lat w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren zorganizowanym przez Fundację ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom.

„Był piękny pogodny poranek dziewięćdziesiątego szóstego dnia tysiąc osiemset dwudziestej piątej pustki…” Takimi słowami zaczyna się ta niezwykła opowieść. Opowieść, która już od pierwszych kartek wciąga czytelnika w niezwykły, pełen magii i tajemnic, zaczarowany świat. Przewracając każdą następną stronę zastanawiamy się, o co w tym wszystkim chodzi? A autor do samego końca trzyma nas w niepewności.

Czytając książkę przenosimy się do krainy zwanej Zylirią. Mieszkańcy na co dzień żyją zajęci codziennymi sprawami i wszystko wydaje się być zwyczajne. Wszystko, oprócz sposobu w jaki odmierzają czas. Nie ma tam miesięcy czy lat, są za to okresy Obecności i Pustki. Okresy te wyznacza przybycie Ręki. Jest to zawsze wyczekiwane i niezwykłe wydarzenie. Niebo otwiera się i wyłania się z niego wielka Ręka w kraciastej rękawiczce. Za każdym razem Ręka zostawia na rynku miasta jakąś Rzecz. Czasem jest to obrączka, czasem zegarek lub jeszcze coś innego. Po jakimś czasie jednak Ręka pojawia się znowu i zabiera Rzecz z powrotem. Mieszkańcy powracają wtedy do własnych zajęć, czekając na kolejne Zjawienie.

Pewnego dnia jeden z bohaterów - Ole wpada na pomysł, jak uprzyjemnić życie mieszkańców podczas kolejnej Pustki. Nawet nie domyśla się, że zaburzenie odwiecznego porządku może przynieść nieoczekiwane skutki. Bo co jeśli Zyliria nie jest odosobnionym miasteczkiem?  Co jeśli okaże się, że gdzieś równolegle istnieje inny świat i skąd tak naprawdę przybywa Ręka?

Książka Beręsewicza jest właśnie historią dwóch światów istniejących obok siebie i ściśle ze sobą powiązanych. W tych światach magia przenika się z rzeczywistością, często balansując na cienkiej granicy. Głównym atutem książki jest moim zdaniem to, że rozwija wyobraźnię i zaskakuje czytelnika. Wciąga już od pierwszych kartek i nie pozwala na nudę aż do ostatniej strony.  Wadą może okazać się dosyć trudny język, jakim autor posługuje się podczas kreowania tego magicznego świata. Niemniej jednak polecam tę książkę wszystkim młodszym czytelnikom i nie tylko. Sama przeczytałam ją z nieskrywaną ciekawością i na chwilę przeniosłam się do tego bajkowego miejsca :)


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa STENTOR za co bardzo dziękuję.


niedziela, 1 maja 2011

Dziecioodporna- Emily Giffin


Emilly Giffin porzuciła karierę prawniczą żeby zostać pisarką. W 2001 roku przeniosła się z Nowego Jorku do Londynu, gdzie znalazła wydawcę. W Polsce ukazało się jak dotąd pięć jej powieści: Coś pożyczonego, Coś niebieskiego, Dziecioodporna, Sto dni po ślubie i Siedem lat później.

Claudia i Ben są małżeństwem doskonałym. Kochają się, świetnie dogadują i obydwoje nie chcą mieć dzieci. Cały wolny czas mogą poświęcać sobie i pracy. Ta sielanka niestety kończy się w dniu, kiedy Ben odkrywa, że jednak pragnie zostać ojcem. W przypływie emocji Claudia postanawia wyprowadzić się na jakiś czas ze wspólnego mieszkania i dać Benowi czas na przemyślenie decyzji. Czuje się oszukana i nie rozumie dlaczego mąż tak nagle zmienił stanowisko wobec kwestii posiadania dzieci. Liczy, że jest to chwilowy "kaprys" i za kilka dni stęskniony Ben zadzwoni i poprosi żeby wróciła do domu. Niestety z każdym kolejnym dniem jej telefon milczy. Claudia nie ma jednak wątpliwości. Nie zdecyduje się zostać matką nawet w imię ratowania swojego małżeństwa. Jedynym rozwiązaniem wydaje się być rozwód.

Po rozwodzie Claudia nie może zapomnieć o Benie, wciąż go kocha. Próbuje jednak żyć normalnie i nawet zaczyna spotykać się z Richardem, z którym pracuje. Miłości do męża nie jest jednak w stanie wymazać żaden przelotny romans. Clauda zaczyna mieć wątpliwości, czy rozwód był faktycznie jedynym rozwiązaniem. Może powinna była zdecydować się na dziecko żeby uszczęśliwić Bena i zatrzymać go przy sobie? Tylko czy warto poświęcać przy tym własne przekonania?

Zawsze omijałam książki Emilly Giffin, bo wydawały mi się literaturą raczej niskich lotów. W końcu skusiłam się na Dziecioodporną, ponieważ podejmuje według mnie ciekawy temat. W obecnych czasach, kiedy kobiety mają coraz więcej do powiedzenia, a feministki głoszą swoje sztandarowe hasła, kwesta posiadania (lub nie) dzieci wcale nie jest taka prosta. Kobiety teoretycznie mają prawo świadomie i dobrowolnie podjąć decyzje o macierzyństwie, ale jak postrzegana jest kobieta, która na macierzyństwo się nie godzi? Kobieta, która wbrew wszelkim normom społecznym, z własnej woli rezygnuje z posiadania dziecka?

Książka na pewno nie jest dogłębną analizą kobiecej psychiki i trzeba się raczej nastawić na lekką, przewidywalną, ale całkiem przyjemną lekturę, niż na psychologiczne studium przypadku. Nie spodobało mi się w niej zwłaszcza to, że tak naprawdę problem został przedstawiony tylko z perspektywy głównej bohaterki- Claudii. Cała wina za zrujnowanie małżeństwa spada na nią. To ona musi poświęcić swoje stanowisko i poglądy w imię miłości. To ona jest postrzegana jako egoistka. A skoro Ben był takim cudownym mężem to dlaczego nie mógł zrezygnować z dzieci, żeby nie stracić żony? Czy w  małżeństwie ma jakikolwiek sens ustalanie sztywnych zasad? Jeszcze wiele innych pytań nasunęło mi się podczas czytania i dlatego, pomimo, że nie była to szczególnie ambitna książka, nie uważam żebym zmarnowała przy niej czas. A wy co myślicie o książkach tej autorki? Polecacie którąś szczególnie?

Moja ocena: 4/6