środa, 28 maja 2014

Wielkanocna parada - Richard Yates


Richard Yates - amerykański pisarz, znany przede wszystkich jako autor Drogi do szczęścia. Powieść doczekała się ekranizacji, a w rolach głównych wystąpili Kate Winslet i Leonardo DiCaprio.

Wielkanocna parada to historia dwóch sióstr Grimes. Sara, starsza i ładniejsza, szybko wychodzi za mąż i zakłada rodzinę. Wydaje się spełniać w roli żony i matki. Emily, młodsza i wykształcona, realizuje się zawodowo i co rusz angażuje w przelotne romanse. Drogi życiowe obydwu sióstr potoczyły się w zupełnie różnych kierunkach, jednak mimo tego jest coś, co je łączy - trudne dzieciństwo i ciągłe poszukiwanie szczęścia.

Dwie bohaterki, dwa całkowicie różne charaktery, odmienne doświadczenia życiowe i wybory, a jednak to samo zagubienie, to samo poszukiwanie własnej drogi i spełnienia. Historia sióstr Grimes pokazuje jak wielki wpływ na całe nasze dorosłe życie ma dzieciństwo. Rodzice Sary i Emily rozwiedli się. Dziewczynki dorastały pod opieką matki, dla której bardziej liczyły się pozory i kieliszek czegoś mocniejszego, niż własne dzieci. Sarze i Emily bardzo brakowało kontaktów z ojcem. Później, już jako młode kobiety, próbowały jakoś poukładać sobie życie, każda na swój sposób, ale co z tego wyszło?

Wielkanocna parada to książka, którą czyta się bardzo szybko, choć historia w niej ukazana do łatwych nie należy. Niestety nie należy też według mnie do wciągających. Jakoś nie porwały mnie losy sióstr Grimes. Były momenty, kiedy miałam ochotę potrząsnąć głównymi bohaterkami, nie potrafiłam zrozumieć ich zachowania, wyborów. Początkowo kibicowałam Emily, liczyłam na to, że okaże się na tyle silna, żeby zawalczyć o własne szczęście, ale autor zupełnie inaczej poprowadził ten wątek. Całość nabrała dosyć smutnego i przygnębiającego charakteru. Chwilami miałam wrażenie, że nie jest ważne jaką decyzję podejmą bohaterki, jaką drogę dla siebie wybiorą, bo i tak są skazane na porażkę. Tak jak wspomniałam wcześniej, książka mnie nie porwała i cieszyłam się, kiedy dotarłam do ostatniej strony. Jeśli lubicie historie o samotności, trudnych relacjach międzyludzkich i poszukiwaniu własnej drogi życiowej, a jednocześnie nie odstrasza was przytłaczająca, momentami depresyjna atmosfera to może warto zaryzykować. Ja na razie robię sobie przerwę od twórczości tego autora, ale w przyszłości chciałabym jeszcze przeczytać Drogę do szczęścia, bo ekranizacja zrobiła na mnie wrażenie.

Moja ocena: 3/6

środa, 21 maja 2014

Prowincja pełna gwiazd - Katarzyna Enerlich


Prowincja pełna gwiazd to druga książka z „prowincjonalnego” cyklu Katarzyny Enerlich. Ponownie przenosimy się w malownicze zakątki Mazur i śledzimy dalsze losy bohaterów poznanych w części pierwszej. Tak naprawdę ciężko napisać cokolwiek tak, żeby nie zdradzić zbyt wielu szczegółów, dlatego tym, którzy nie czytali części pierwszej odradzam dalsze czytanie recenzji ze względu na małe  spoilery! :)

W życiu Ludmiły i Martina nastąpiły wielkie zmiany. Oczekują przyjścia na świat swojego pierwszego dziecka, a jednocześnie rozpoczynają budowę wymarzonego drewnianego domu na mazurskiej prowincji. Wydaje się, że wszystko układa się idealnie, jednak brak zaufania i niedomówienia szybko doprowadzają do pierwszego poważnego kryzysu w ich związku. Jak bohaterowie sobie z nim poradzą? Tego już nie zdradzę.

Ostatnio czytanie idzie mi dosyć opornie i potrzebowałam sięgnąć po coś lekkiego i niewymagającego. Wybór okazał się całkiem niezły, bo książka jest łatwa w odbiorze i czyta się ją bardzo szybko, niestety w porównaniu do pierwszej części wypada o wiele słabiej. Akcja toczy się dosyć leniwie, niby coś się dzieje, ale chwilami miałam wrażenie, że autorce brakuje pomysłów jak dalej rozwinąć fabułę. Pojawiły się wątki związane z poszukiwaniem rodzinnych korzeni, ale kompletnie mnie one nie zaciekawiły. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, Ludmiłę, to liczyłam na to, że może jako matka i żona stanie się bardziej dojrzała i mniej naiwna, ale się przeliczyłam. Jej małżeństwo z Martinem można przyrównać do związku dwójki nastolatków, a nie dorosłych ludzi. Drażniły mnie też pojawiające się na każdym kroku dygresje dotyczące zalet życia na prowincji i piękna Mazur. W pierwszej części miało to swój urok, tworzyło klimat, ale ile można czytać w kółko o tym samym? Cała książka jest bardzo przewidywalna, zawsze z góry wiedziałam jak zachowa się każdy z bohaterów, ale za to zakończenie przypadło mi do gustu - pozwala myśleć, że jeszcze wszystko może się potoczyć w zupełnie innym kierunku i liczę na to, że autorka wykorzysta to w kolejnej części.

Prowincja pełna gwiazd to książka, którą pomimo licznych mankamentów czytało mi się całkiem nieźle. Na razie daję sobie chwilę odpoczynku od tych mazurskich klimatów, ale myślę, że za jakiś czas sięgnę po następną część. Pomimo wszystko jestem ciekawa jak dalej potoczy się życie Ludmiły, Martina i pozostałych bohaterów :)

Recenzję poprzedniej części znajdziecie tutaj:

Moja ocena: 3,5/6

poniedziałek, 12 maja 2014

Oddział chorych na raka - Aleksander Sołżenicyn


Aleksander Sołżenicyn - rosyjski pisarz, w 1970 roku otrzymał literacką Nagrodę Nobla za całokształt twórczości.

W swojej powieści, jak możemy się zresztą domyślić po tytule, Sołżenicyn przedstawił losy pacjentów oddziału onkologicznego. Pochodzą oni z różnych warstw społecznych, mają odmienne poglądy polityczne, przekonania i podejście do życia, jednak łączy ich jedno - rak. Na tak straszliwą diagnozę pacjenci reagują bardzo różnie. Jedni nie widzą dla siebie już żadnej nadziei i z rezygnacją czekają na nieuchronny koniec, inni wciąż wierzą, że pokonają chorobę i wyzdrowieją. Są też tacy, którzy niedowierzają w to, co mówią lekarze. Nie dopuszczają do siebie myśli, że choroba mogła dotknąć właśnie ich. Wszyscy są codziennie badani, naświetlani, przyjmują leki i zastrzyki, cierpią i boją się o swoje życie. Ta ponura szpitalna atmosfera sprzyja dyskusjom na temat sensu ludzkiego istnienia i kondycji otaczającego świata. W rozmowach każdy z pacjentów reprezentuje odmienne stanowisko, ale w obliczu śmierci wszyscy staja się równi.

Przedstawiony w powieści szpital jest instytucją mającą na celu ratowanie ludzkiego życia, niestety równie ważne okazują się statystyki. Szpital ukazany przez Sołżenicyna ma wymiar symboliczny i można go odczytywać jako alegorię państwa totalitarnego. W powieści mamy wielu bohaterów, ale na pierwszy plan wysuwa się dwóch: Oleg Kostogłotow - łagiernik i zesłaniec oraz Rusanow - zwolennik panującego systemu. Ciekawa postacią jest również Szułubin - ofiara systemu. Cała trójka według mnie idealnie oddaje pełny obraz ówczesnego państwa rosyjskiego. Ci, którzy choć w niewielkim stopniu znają życiorys Sołżenicyna, doszukają się też w powieści elementów biograficznych. Autor był skazany na obóz pracy, zmagał się także z nowotworem, podobnie jak bohaterowie jego książki.

Oddział chorych na raka uświadamia czytelnikowi wiele uniwersalnych prawd. Niezależnie od poglądów, pochodzenia, czy piastowanego stanowiska, wobec choroby i śmierci jesteśmy jednakowo bezbronni. Każdy pacjent po przyjściu do szpitala otrzymał szary, obwisły szlafrok, który stał się dla mnie symbolem równości. Wszyscy bowiem cierpią jednakowo i odczuwają ten sam paraliżujący strach przed śmiercią. Powieść ukazuje nam również obraz ówczesnego systemu i choć autor nigdzie wprost nie wyraża swojego stanowiska, warto czytać między wierszami. Mnogość bohaterów i ich zróżnicowanie pod względem ideologicznym pozawala czytelnikowi poznać różne punkty widzenia i dokonać własnej oceny.

Ciężko mi ocenić tą powieść. Chyba spodziewałam się po niej trochę czegoś innego. Myślałam, że autor przede wszystkim skupi się na ukazaniu cierpienia ludzi chorych na raka, ale był to raczej tylko pretekst do przekazania głębszych prawd. Czytanie całości szło mi dosyć opornie, ale książka wymaga skupienia i refleksji, inaczej nie odkryjemy tego, co w niej najważniejsze. Mam zastrzeżenia co do zakończenia. Wciągnęły mnie losy bohaterów i nagle cała historia po prostu się urwała, zostawiając czytelnika z uczuciem niedosytu. I chociaż lubię otwarte zakończenia, w tym przypadku czułam się rozczarowana. Oddział chorych na raka wielu uważa za arcydzieło literatury i książkę, którą koniecznie trzeba przeczytać. Ja przeczytałam, ale do zachwytów się nie dołączę, bo aż pod tak wielkim wrażeniem niestety nie byłam. A Wy czytaliście? Jakie macie zdanie?

Moja ocena: 4/6