Tytułowe
Salem to prowincjonalne amerykańskie miasteczko, jakich wiele. Wszyscy się tam
znają, każdy dzień jest podobny do poprzedniego, a życie toczy się jednostajnym
rytmem. Czasami codzienną monotonię przerywa jakiś skandal, czy najnowsza
plotka, wzbudzając na chwilę poruszenie wśród mieszkańców, ale z reguły nic
niezwykłego się nie dzieje. Tak jest jednak do czasu…
Któregoś
dnia do Salem przyjeżdża pisarz - Ben Mears. Zbiera materiały do swojej kolejnej
książki, a przy okazji planuje rozprawić się z upiorami przeszłości. Niemal w
tym samym czasie w miasteczku zjawia się niejaki Straker ze swoim wspólnikiem
Barlowem. Mężczyźni wprowadzają się do okrytego złą sławą domu Marstenów i w niedługim
czasie planują otworzyć sklep z antykami. Wkrótce w Salem zaczynają się dziać
rzeczy niewytłumaczalne. W dziwnych okolicznościach umierają bądź znikają ludzie.
Miasteczko powoli zaczyna się wyludniać. W ciągu dnia na ulicach można spotkać
coraz mniej ludzi. Nocą natomiast, ciszę co chwilę przerywają tajemnicze,
upiorne dźwięki. Czym jest zło, które zawładnęło Salem i czy znajdzie się ktoś,
kto odważy się z tym złem walczyć?
Nie
wiem jak Wy, ale ja zimą często sięgam po horrory, thrillery i ogólnie powieści
z dreszczykiem. Chyba po prostu lubię się bać, a ponury krajobraz za oknem i
szybko zapadające ciemności tylko wzmacniają nastrój. No więc pomyślałam sobie,
że przyszła pora na Kinga. Po świetnym Cmętarzu Zwieżąt, którego recenzję
znajdziecie tutaj, mój wybór padł na jedną z pierwszych powieści pisarza -
Miasteczko Salem i niestety zachwycona tak do końca to nie jestem.
UWAGA
SPOILER (w dalszej części recenzji zdradzę jakie zło zawładnęło Salem)
Przez
pierwszych kilkadziesiąt stron nie mogłam się wciągnąć w akcję, przeszkadzała
mi duża ilość postaci. W gąszczu coraz to nowych imion i nazwisk nie mogłam czasem
skojarzyć kto jest kim. Podobał mi się za to wnikliwy opis prowincjonalnego
miasteczka, myślę, że w ten sposób King doskonale oddał małomiasteczkowość
ludzi. Niestety według mnie przesadził trochę z rozbudową niektórych wątków,
pewne fragmenty można byłoby skrócić, a całość nic by na tym nie straciła. No i
najważniejsza rzecz, czyli zło, które ogarnęło Salem. Okazały się nim być wampiry.
Niedobrze, bo miałam się bać, a nawet umierać ze strachu, a tymczasem łapałam
się na tym, że niektóre fragmenty czytałam z uśmiechem na twarzy. No ale jak tu
się nie śmiać kiedy banda dorosłych facetów gorączkowo szuka krucyfiksów i
biega po mieście z kołkami? :) Jak widać tym razem magia mistrza horroru na
mnie nie podziałała, chociaż całość czytało mi się dosyć przyjemnie :)
Moja ocena: 3,5/6