sobota, 26 listopada 2011

Stos oszczędnościowy

Tak jak już mówiłam, ograniczam książkowe zakupy i staram się czytać to, co mam. W związku z tym postanowiłam pogrzebać na półkach i znalazłam tam kilka tytułów, które czytałam dawno temu i chętnie do nich wrócę. Znalazłam też książki, które od lat leżą i czekają na swoją kolej. Może w czasie tej zimy uda mi się je wszystkie przeczytać.


1. Gułag - Anne Applebaum
2. Zima o poranku - Janina Bauman
3. Koniec zimy - Tim Griggs
4. Dziecko lodu - Elizabeth McGregor
5. Dziewczyna na Times Square - Paullina Simons
6. Rzęsy na opak - Dawid Kornaga
7. Podręcznik do ludzi - Manuela Gretkowska
8. Po tamtej stronie śmierć - Maria Nurowska
9. Komu bije dzwon - Ernest Hemingway
10. Dolina Issy - Czesław Miłosz
11. Nie było smutniejszej historii na świecie - Gieorgij Szach
12. Warunek - Eustachy Rylski
13. Pokalanie - Piotr Czerwiński

piątek, 25 listopada 2011

Wyprawa do kraju księcia Marginała - Henryk Bardijewski

Henryk Bardijewski - autor powieści, opowiadań, sztuk teatralnych i słuchowisk radiowych dla dorosłych, a także utworów dla dzieci. Wyprawa do kraju księcia Marginała zdobyła Nagrodę Literacką im. Władysława Reymonta w kategorii Książka Roku 2009.

Wszystko zaczęło się od choroby pana Grafa - nauczyciela geografii. Na szczęście okazało się, że na zastępstwo przyjdzie woźny Mikołaj. Klasa odetchnęła z ulgą, bo pan woźny nigdy nie odpytywał, za to sam chętnie odpowiadał na wszystkie pytania dzieci. Poza tym znał prawie wszystkie bajki świata i miał niezwykły talent do wymyślania ciekawych historii. Tym razem zaskoczył dzieci bajką, której dotąd jeszcze nie słyszały…

Mikołaj opowiada o niezwykłym kraju, który został całkiem niedawno odkryty i nazywa się Marginalia. Panuje tam książę Marginał z księżną Marginą i księżniczką Marginałką. Woźny właśnie niedawno dostał zaproszenie do złożenia wizyty w księstwie, niestety nie może się tam wybrać. W klasie jednak nie brakuje chętnych do takiej wyprawy. Ostatecznie w podróż do samego środka bajki wybierają się Kuba z Wojtkiem. Czy uda im się stamtąd wrócić? Kto odważy się wyruszyć za nimi? Przekonajcie się sami.

Wyprawa do kraju księcia Marginała to bardzo ciekawa pozycja dla młodszych czytelników. Przede wszystkim wspaniale rozwija dziecięcą wyobraźnię.  Książeczka ma niewielkie rozmiary, czyta się ją szybko. Zaletą są krótkie rozdziały, w każdej chwili można przerwać czytanie i powrócić do lektury za jakiś czas. Autor nie stroni od dowcipu, absurdu, aluzji i gier słownych, dlatego oznaczenie na okładce 10+ wydaje się jak najbardziej adekwatne. Młodsze dzieci mogą mieć trudności ze zrozumieniem groteskowego świata przedstawionego przez autora. Na uwagę zasługuje szata graficzna. Twarda okładka oraz świetne ilustracje, których autorem jest Daniel de Latour sprawiają, że odnosi się uzasadnione wrażenie, że książka jest dopracowana w każdym szczególe. Gorąco polecam.

Za możliwość przeczytania książki Dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu STENTOR.

wtorek, 22 listopada 2011

Pokój - Emma Donoghue

Emma Donoghue - urodzona w 1969 roku w Dublinie. Na tamtejszej uczelni, zdobyła tytuł licencjata z angielskiego i francuskiego. Pracę doktorską obroniła na Uniwersytecie Cambridge.  Jest autorką prozy współczesnej i historycznej.

Są książki, które po przeczytaniu odkładamy na półkę i po jakimś czasie po prostu o nich zapominamy. Są też takie, które na długo pozostają w naszej pamięci - szokują, wzruszają, poruszają nieodkryte dotąd struny w naszym sercu. Dla mnie jedną z takich książek jest Pokój Emmy Donoghue.

Jack ma pięć lat i całym jego światem jest Pokój. Tu się urodził, tutaj dorasta i spędza czas ze swoją mamą, dla której z kolei Pokój stanowi więzienie w którym jest zamknięta od ponad siedmiu lat, pułapkę z której nie sposób się wydostać. Pomimo tego, że Jack nigdy nie widział drzew, nie bawił się z innymi dziećmi, nie jeździł na rowerze i nie robił wielu innych rzeczy, będących czymś normalnym dla chłopca w jego wieku, nie czuje się wcale nieszczęśliwy. Każdy dzień dostarcza mu nowych wrażeń. Znajduje czas na naukę i zabawę, na gimnastykę i oglądanie telewizji. Dzięki ogromnej kreatywności swojej mamy, chłopiec rozwija się prawidłowo i jego życie wbrew pozorom jest całkiem normalne. Z czasem jednak Jack zadaje coraz trudniejsze pytania, rośnie w nim chęć odkrywania tego, co nieznane i jego mama powoli zdaje sobie sprawę, że Pokój za chwilę może okazać się dla niego za mały, a wszelkie wyjaśnienia niewystarczające. Czy jednak istnieje jakakolwiek szansa na ucieczkę z niewoli? A jeśli tak, to w jaki sposób tego dokonać?

Pokój to dla mnie przede wszystkim piękna i wzruszająca opowieść o sile matczynej miłości. Autorka w doskonały sposób opisała zdumiewającą więź, jaka łączy matkę z synem. Dla więzionej przez lata kobiety, dziecko okazało się błogosławieństwem - dodało sił, odwagi i determinacji do walki o własne życie. Codzienność okazała się bardziej znośna i nie pozbawiona tak do końca sensu. Paradoksalnie to nie Jack’a było mi żal najbardziej, ale właśnie jego matki. Ona zdążyła poznać smak życia jeszcze przed porwaniem, zdawała sobie sprawę z tego, co utraciła, Jack natomiast urodził się w Pokoju i to miejsce było dla niego wszystkim. Nie miał pojęcia o istnieniu innego świata. Jedyną osobą z jaką miał przez pięć lat kontakt była jego mama, przez co więź, która się miedzy nimi wytworzyła była bardzo silna i nie jestem przekonana, czy w normalnych warunkach mogliby doświadczyć aż takiego przywiązania.

Emma Donoghue otwiera nam oczy na to, jaki wpływ na ludzką psychikę może mieć przebywanie w niewoli. Zmusza też do zastanowienia się nad trudnościami powrotu do normalności. Czasem bowiem upragniona wolność oznacza zmierzenie się z wieloma problemami, a przystosowanie się do życia w społeczeństwie wymaga żmudnej pracy.

Na uwagę zasługuje także sposób narracji. Autorka w tym przypadku oddała głos pięcioletniemu Jack’owi. Poznajemy zatem wydarzenia z perspektywy małego chłopca. Wydaje mi się, że taki zabieg jeszcze bardziej podkreślił tragizm sytuacji w jakiej znaleźli się główni bohaterowie i ukazał ogrom zła, jakie ich spotkało. Zupełnie nie przeszkadzał mi dziecięcy styl wypowiedzi, pełen błędów i dziwnych zwrotów. Zaskakiwała za to logika i inteligencja jaką wykazywał chłopiec. Myślę, że autorce w doskonały sposób udało się wniknąć w dziecięcą psychikę i sposób postrzegania świata.

Po przeczytaniu ostatniej strony jeszcze długo zastanawiamy się jak to możliwe? A przecież takie sytuacje zdarzają się też w prawdziwym życiu, co jeszcze bardziej szokuje i skłania do refleksji. Pokój to jednak, wbrew pozorom, lektura pełna optymizmu i ciepła. Kiedy po raz pierwszy przeczytałam recenzję tej książki, a było to na blogu Kasandry (pozdrawiam serdecznie :) wiedziałam, że to coś dla mnie. Teraz sama z czystym sercem zachęcam każdego do zapoznania się z tą wyjątkowa historią.

Moja ocena: 5/6

sobota, 19 listopada 2011

Traktat o szczęściu - Jean D'ormesson

„Życie jest piękne. Zdarza się, że okrutne. Lecz jednak piękne. I jakiekolwiek by było, z tego czy innego powodu, mocą jakiegoś cudu, jesteśmy do niego przywiązani”.

Jaki sens ma nasze życie?  Chyba każdy z nas choć raz zadał sobie to pytanie. Tysiące ludzi przed nami stawało przed tym samym dylematem i z pewnością ci, którzy będą żyć po nas, także spróbują zgłębić tajemnicę wszechświata. Od tysiącleci ludzie poszukują odpowiedzi na najbardziej fundamentalne i jednocześnie najtrudniejsze pytania. W ludzkiej naturze leży zgłębianie tego, co niepojęte. W tym celu powstały największe religie świata, złożone teorie filozoficzne i naukowe, ale czy dzięki nim choć trochę zbliżyliśmy się do odkrycia praw rządzących światem? Niekoniecznie. Być może jednak właśnie to ciągłe dążenie do poznania prawdy determinuje nasze działania i nadaje życiu sens?

„Wszechświat się rozszerza, świat się przekształca, gatunki ewoluują, ciało ludzkie się rozkłada, idee się zmieniają. Od czasu gdy na tej planecie pojawiło się życie, śmierć wciąż jest taka sama. Są być może tylko dwie rzeczy, które się nie zmieniły od początku: czas, który nie przestaje płynąć, i śmierć, nieruchoma i nieobecna - a jednak cały czas przyczajona”.

Zapewne Traktat o szczęściu większości z nas kojarzy się z poradnikiem, ja bym go jednak traktowała jako podsumowanie ludzkich dążeń w zgłębieniu tajemnicy wszechświata i w rozumieniu sensu istnienia. Razem z autorem odbywamy podróż przez tysiąclecia ludzkiej mądrości, poznajemy różne koncepcje filozoficzne i naukowe. Próbujemy z tego wszystkiego, co człowiek wymyślił, odkrył i stworzył od początku istnienia świata, skomponować przepis na szczęście. Nie ma idealnych rozwiązań, jednoznacznych odpowiedzi, każdy z nas musi poszukać własnej drogi spełnienia.

W książce najbardziej podobał mi się ciekawy sposób prowadzenia narracji i to, że Jean D’ormesson nie narzuca czytelnikowi swoich poglądów, nie daje gotowych rozwiązań. Prowadzi raczej czytelnika przez meandry ludzkiej myśli, pokazuje, że świat jest ogromnym tyglem w którym mieszają się różne wierzenia, sposoby myślenia, kultury. Uświadamia nam, że czerpiąc z tego źródła ludzkiej wiedzy i mądrości możemy odnaleźć drogę do własnego szczęścia.

Książka zdecydowanie nie należy do łatwych. Pomimo niewielkiej objętości, czytałam ją dosyć długo i przyznam, że początek był dla mnie dosyć nużący. Na szczęście druga część bardziej do mnie trafiła. Czy Traktat o szczęściu mnie zmienił, wyleczył z cierpień i zagubienia, dał szczęście i spokój, przywrócił nadzieję? Raczej nie. Skłonił mnie jednak do refleksji nad własnym życiem i zastanowienia, czym dla mnie tak naprawdę jest szczęście.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 3,5/6

czwartek, 17 listopada 2011

Co wiedzą zmarli - Laura Lippman

Laura Lippman - amerykańska pisarka, jedna z najsłynniejszych twórczyń literatury kryminalnej. Jej książki wielokrotnie zdobywały prestiżowe nagrody. Co wiedzą zmarli uhonorowano nagrodą Quills Book Award.

Dwie nastoletnie siostry - Sunny i Heather Bethany wybierają się w pewne sobotnie popołudnie do centrum handlowego. Nikt nawet się nie domyśla, że nie będzie im dane już nigdy wrócić stamtąd do domu. Dziewczynki po prostu znikają. Wszystkie ślady prowadzą donikąd, nie ma żadnych świadków. Nie odnaleziono jednak ciał, co pozwala tlić się wątłemu płomykowi nadziei w sercach rodziców jeszcze przez długie lata.

Trzydzieści lat później pewna kobieta powoduje wypadek samochodowy. Podczas przesłuchania wyznaje policji, że jest jedną z zaginionych sióstr Bethany. Początkowo trudno komukolwiek w to uwierzyć, ale kobieta zna zaskakująco wiele szczegółów z życia dziewczynek. Nie jest jednak chętna do wyznania całej prawdy i odkrycia tajemnicy zaginięcia sióstr. W jej zeznaniach pojawiają się pewne nieścisłości i nikt już nie wie, czy to wszystko jest tylko misternie utkaną mistyfikacją, czy może kobieta rzeczywiście wie coś na temat niewyjaśnionej zagadki z przeszłości.

Co wiedzą zmarli to pierwsza książka Laury Lippman, jaką miałam okazję przeczytać. Przyznam, że do jej zakupu skłoniła mnie głównie promocyjna cena i intrygujący opis na okładce. I może jakąś szczególnie wielką fanką kryminałów nie jestem, ale słowo „psychologiczny” rozbudza mój apetyt na tego typu literaturę. Niestety w tym przypadku zdecydowanie się zawiodłam.

Sam początek książki jest dosyć zagadkowy, przez co wciąga i powoli rozbudza ciekawość. Niestety im dalej, tym fabuła robi się coraz bardziej nudna i rozwlekła. Liczne retrospekcje, choć potrzebne, to miejscami wydają się zbyt drobiazgowe i po prostu nużą. Co mi się podobało, to ukazanie przez autorkę dwóch odmiennych postaw rodziców, którzy zupełnie inaczej zachowują się w obliczu tragedii. Wprawdzie obydwoje „żyją” sprawą zaginięcia córek praktycznie przez całe życie, to w przypadku ojca jest to zwyczajna wegetacja. Matka dziewczynek natomiast, stara się pogodzić z tym co się stało i żyć dalej. Próbuje walczyć o własne szczęście, choć rana w jej sercu tak naprawdę nigdy się nie zabliźni.

Po lekturze, mam wrażenie, że książka Laury Lippman tak do końca nie jest ani dobrym kryminałem, ani dobrą powieścią psychologiczną. Raczej na tym zakończę przygodę z tą autorką.

Moja ocena: 3/6

środa, 9 listopada 2011

Światła września - Carlos Ruiz Zafón

Carlos Ruiz Zafón - hiszpański pisarz, urodzony w 1964 w Barcelonie, debiutował powieścią Książę Mgły. Wydał w sumie cztery książki dla młodzieży, jednak światowy rozgłos przyniósł mu Cień wiatru, skierowany do starszych czytelników.

Tym razem Zafón przenosi nas do roku 1936. Poznajemy Simone Sauvelle, której mąż po  kilku miesiącach zmagań z chorobą umiera, zostawiając żonę z długami i dwójką dzieci, Irené i Dorianem. Nieoczekiwanie kobieta dostaje bardzo atrakcyjną ofertę pracy w małym miasteczku Błękitna Zatoka, położonym w Normandii. Od tej pory Simone ma zarządzać rezydencją niejakiego Lazarusa Janna, wynalazcy i fabrykanta zabawek. W głębi serca liczy też, że w tym malowniczo położonym miasteczku uda jej się uciec od smutnych wspomnień. Czy jednak rzeczywiście los w końcu się do niej uśmiechnął?

Już podczas pierwszej wizyty rezydencja Cravenmoore wydała się rodzinie Sauvelle bardzo mroczna i tajemnicza. Budziła w nich niewytłumaczalny niepokój, a wręcz grozę. Na szczęście wrażenie to szybko zostało zatarte przez bardzo przyjazne usposobienie Lazarus, który okazał się niezwykle miłym gospodarzem. Nikt nawet nie podejrzewał, że jego dom kryje w sobie niebezpieczne moce, które raz uwolnione, będą próbowały zniszczyć szczęście i spokój wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu.

Światła września można zaliczyć do książek na tak zwany jeden wieczór. Czyta się ją szybko i z ciekawością. Autor buduje napięcie powoli i stopniowo. Akcja na początku toczy się spokojnie swoim rytmem po to, by pod koniec przyspieszyć i jeszcze bardziej wciągnąć czytelnika w ten mroczny i pełen  demonicznych mocy świat. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas czytania to nieodparte wrażenie, że skądś już tę historię znam. Pewnie wynika to z tego, że autor niczym mnie tutaj nie zaskoczył. Wszystko było przewidywalne, jakby toczyło się według utartego schematu.

Domyślam się, że większość osób zdecyduje się na Światła września głównie z uwagi na sławę autora. Moim zdaniem książka jest po prostu dobra. Nie powaliła mnie na kolana, jednak wieczór z nią spędzony zaliczam raczej do udanych. Polecam przede wszystkim fanom Zafóna.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa MUZA za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4/6

niedziela, 6 listopada 2011

Argentyna. Kobieta na krańcu świata - Martyna Wojciechowska

Martyny Wojciechowskiej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać - prezenterka telewizyjna, dziennikarka, redaktor naczelna polskiej edycji magazynu National Geographic. Dla mnie Martyna to przede wszystkim podróżniczka, ciągle odkrywająca nieznane zakątki i zgłębiająca tajniki obcych kultur. Kobieta pełna pasji i determinacji.

Do tej pory z ogromnym zainteresowaniem oglądałam program Kobieta na krańcu świata i przyznam, że z zaciekawieniem podeszłam do książkowego wydania tej serii. Miałam okazję przeczytać egzemplarz poświęcony Argentynie. Niewiele wiem o tym kraju i pierwsze skojarzenie jakie mi się nasuwa to tango i Buenos Aires. Po przeczytaniu tej niewielkiej objętościowo książeczki, nie mogę powiedzieć, że moja wiedza w tym zakresie jakoś spektakularnie się poszerzyła, ale dowiedziałam się kilku naprawdę ciekawych rzeczy i poznałam historię pewnej młodej kobiety o imieniu Edith.

Argentyna to piękne plaże, jeziora, lodowce i tropikalne puszcze. Na zachodzie kraju znajdują się przepiękne góry, natomiast na wschodzie rozpościerają się bezkresne przestrzenie trawiastej pampy. To miejsce jest ojczyzną gauchos, czyli południowoamerykańskich kowbojów. Tam też poznajemy bohaterkę opowieści - dwudziestokilkuletnią Edith. Dziewczyna świetnie jeździ konno, potrafi zaganiać bydło, łapać je na lasso i szczepić, całkiem nieźle gra w piłkę nożną. Zaskakująco dobrze radzi sobie w świecie, który jeszcze do niedawna był całkiem zdominowany przez mężczyzn.

W książce, oprócz historii Edith, możemy znaleźć notatkę na temat historii Argentyny i sytuacji kobiet w tym kraju, informacje przydatne dla turystów, a także ranking dziesięciu miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć. Całe wydanie uzupełniają niezwykle barwne fotografie, dzięki którym łatwiej wczuć się w klimat opowiadanej historii.

Najbardziej spodobał mi się styl pisarski Wojciechowskiej. Przykłada dużą wagę do szczegółów, często wtrąca różne ciekawostki i przez to potrafi zainteresować czytelnika. Pozwala też swobodnie wypowiadać się bohaterce, dzięki czemu mamy możliwość bardziej wnikliwego poznania cząstki  kultury i mentalności argentyńskich gauchos.

Muszę powiedzieć, że do książek podróżniczych w wersji mini podchodzę raczej z dużą rezerwą. Wydaje mi się, że są po prostu za krótkie i rzeczywiście opowieść o Argentynie skończyła się, zanim tak na dobre się rozpoczęła. To jest chyba główny minus tego wydania. Po lekturze mogę też powiedzieć, że wolę Martynę Wojciechowską w wersji telewizyjnej. Wtedy podróż do odległych zakątków świata i losy mieszkających tam kobiet wywołują we mnie więcej wrażeń i emocji, fascynują, wzruszają i zaskakują jakby z podwójną siłą i tego w wydaniu książkowym troszkę mi zabrakło. W każdym razie nie mam zamiaru się tym zrażać i z pewnością zapoznam się jeszcze z innymi książkami z tej serii.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu National Geographic.

Moja ocena: 4,5/6

sobota, 5 listopada 2011

Mały sobotni stosik

Dzisiaj troszkę skromnie, tylko pięć książek, ale za to takich, które bardzo chciałam przeczytać :)


Dwie pierwsze kupiłam niedawno w Matrasie:
1. Cmętarz zwieżąt - Stephen King
2. List w butelce - Nicholas Sparks

Wczoraj po powrocie z pracy czekała na mnie przesyłka z Wydawnictwa MUZA, a w niej:
1. Spadkobierczyni z Barcelony - Sergio Vila- Sanjuán
2. Naga cytra - Shan Sa
3. Światła września - Carlos Ruiz Zafón

Bardzo ucieszyłam się z tych książek i jak dla mnie, taką miłą niespodzianką może zaczynać się każdy weekend :)

A teraz lecę cieszyć się ostatnimi dniami jesieni. Pozdrawiam :)