wtorek, 28 czerwca 2011

Żelazne trumny- Herbert A. Werner

Herbert A. Werner- w 1941 roku ukończył Akademię marynarki Wojennej w Flensburgu, a następnie wyznaczono go do służby na okrętach podwodnych. Pływał na Atlantyku, na Morzu Północnym, w Kanale Angielskim, na Bałtyku, a także na Morzu Śródziemny i Norweskim. Przeżył wojnę oraz niewolę angielską, amerykańską i francuską, po czym w roku 1957 wyjechał do USA.

Już od najmłodszych lat Werner był przygotowywany by zostać oficerem niemieckiej marynarki. Zaspokajał w ten sposób niespełnione ambicje ojca, ale trzeba przyznać, że morze rzeczywiście go fascynowało. Interesował się żaglowcami, statkami handlowymi, czytał książki o bitwach morskich. Pod koniec szkoły średniej przeszedł bardzo trudny test wymagany podczas przyjęcia do Akademii Marynarki. Uporządkowane plany Wernera musiały jednak ulec zmianom, gdy we wrześniu 1939 roku wybuchła II wojna światowa.

W 1941 roku autor wyruszył na swoją pierwszą U- Bootową bitwę. Przez pierwsze trzy lata Niemcy odnosili na morzu praktycznie same sukcesy i nic nie zapowiadało klęski. Sytuacja zmieniła się, gdy do wojny wkroczyły Stany Zjednoczone. Przeciwnicy udoskonalili broń i uderzyli ze zdwojoną siłą. Autor jednak, podobnie jak inni marynarze, wierzył że U- Booty jeszcze odmienią bieg wydarzeń. Wbrew oczywistym faktom, miał nadzieję, że lata walki, podczas których wielokrotnie otarł się o śmierć, nie pójdą na marne, a tysiące ludzkich istnień, które pochłonęło morze, wystarczą do zwycięstwa. Jeszcze wtedy nie wiedział, że te marzenia nigdy nie będą miały szansy się spełnić.

Muszę przyznać, że nigdy nie przepadałam za historią i książki o tej tematyce raczej omijałam szerokim łukiem. Zawsze mnie nudziło zapamiętywanie dat, mieszałam fakty, ale jest coś co zawsze fascynowało mnie w historii i są to relacje ludzi- naocznych świadków wydarzeń. Właśnie dlatego zaciekawiła mnie ta książka i nie żałuję. Jest to bowiem historia człowieka, który cudem przeżył Bitwę o Atlantyk, służąc na łodziach podwodnych. Relacjonuje te dramatyczne wydarzenia bez zbędnego koloryzowania, czy zmieniania faktów. Obraz jest tak plastyczny, że czytelnik niemal na własnej skórze odczuwa grozę i powagę sytuacji, słyszy dźwięk wybuchających bomb, wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na to, co nastąpi. Pomimo, iż od początku wiadomo, że autor przeżył wojnę, można poczuć dreszcz emocji, gdy jego życie wisi na włosku i kiedy wydaje się, że tylko cud jest w stanie go uratować.

Książka daje też szansę na poznanie życia marynarzy, dla których U- Boot często był jedynym domem. Za każdym razem wypływając w morze mięli świadomość, że ich szanse na powrót są nikłe, a jednak nie stracili wiary i odwagi. W przerwach między kolejnymi rejsami cieszyli się z każdej minuty spędzonej na lądzie, wiedząc że mogą to być ich ostatnie chwile, zanim oddadzą życie i spoczną na dnie morza. U- Booty, które nazywano żelaznymi trumnami, były dla nich całym światem, zwłaszcza pod koniec wojny, gdy większość marynarzy straciła domy i rodziny, nie mając dokąd wracać.

Moją uwagę zwróciło także bardzo dobre wydanie książki. Na początku znajduje się nota wydawcy polskiego, przedmowa oraz wstęp napisany przez autora. Wszystko to pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć temat, z którym będzie miał do czynienia i ułatwić jego odbiór. Nawet osoby posiadające duże braki z historii bez problemu mogą skojarzyć fakty i zrozumieć przedstawione w książce wydarzenia. Dodatkowo na końcu znajduje się słownik pojęć, które mogą sprawiać trudności. Ciekawy jest także sam Epilog. Autor opisuje w nim swoje losy tuż po zbańczeniu wojny w 1945 roku. Niestety, jakby się mogło wydawać, nie był to kres udręki Wernera. Wprawdzie nie walczył już na morzu, ale dostał się do niewoli. Jak udało mu się z niej wydostać i jak potoczyły się jego losy, to pytania, które pozostawiam bez odpowiedzi.

Autor, jak sam przyznaje, traktuję tę książkę jako przestrogę, a jednocześnie przesłanie. Pragnie nam uzmysłowić, że wojna jest złem, bo zabija ludzi. Polecam wszystkim, którzy chcą uczestniczyć w ciekawej lekcji historii.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa FINNA za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4,5/6

niedziela, 26 czerwca 2011

Motyl w podróży - Beata Wróblewska


Beata Wróblewska - ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Autorka felietonów, recenzji, wywiadów oraz bajek i książek dla dzieci. Jedną z nich jest Motyl w podróży wydany w 2010 roku i przeznaczony dla dzieci powyżej dziewiątego roku życia.


Bohaterką książeczki jest Marta. Dziewczynka ma cudowną, kochającą rodzinę i z pozoru jest szczęśliwym dzieckiem. Brakuje jej jednak kontaktu z mamą, za którą bardzo tęskni. Kobieta urodziła Martę kiedy była jeszcze na studiach. Później została dziennikarką telewizyjną i zajęła się robieniem kariery, a córkę powierzyła pod opiekę babci, która jest dla Marty szczególnie bliską osobą. To ona ją wychowuje, to właśnie na nią dziewczynka zawsze może liczyć i zwierzyć się ze wszystkich smutków. Babcia jednak nie może zastąpić mamy,  której niestety ciągle brakuje czasu dla córki. Marta nie ma też dobrego kontaktu z tatą, który wprawdzie odwiedza ją co dwa tygodnie, ale zupełnie jej nie zna i nawet nie wie o czym z nią rozmawiać.

Sytuacja zmienia się w momencie, kiedy dziewczynka, trochę na złość mamie, postanawia uciec. Po nerwowych poszukiwaniach, udaje się ją w końcu odnaleźć u dziadków. To wydarzenie jednak otwiera rodzicom oczy. Zaczynają pojmować, że egoistycznym zachowaniem krzywdzą swoje jedynie dziecko. Rozumieją, że nawet najbardziej kochająca rodzina nie jest w stanie zastąpić Marcie miłości własnych rodziców. W rezultacie postanawiają spełnić marzenie córki i razem wyruszają na wspólne wakacje nad morze.

Myślę, że Motyl w podróży jest wartościową książeczką, napisaną prostym, bardzo ciepłym językiem. Pomimo, że przedstawia historię zwyczajnej dziewczynki, niesie ważne przesłanie. Uświadamia bowiem, jak ważna rolę w życiu dziecka spełniają rodzice. Pokazuje, jak łatwo zranić młodego człowieka brakiem uwagi i zainteresowania. Myślę, że autorka trafnie dobrała tytuł. Marta jest według mnie właśnie jak motyl - delikatna i wrażliwa. Jedyne czego tak naprawdę potrzebuje to troski i miłości własnych rodziców. Książeczkę polecam szczególnie młodszym dziewczynkom. Pamiętam, że sama kiedyś uwielbiałam czytać takie historie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa STENTOR za co bardzo dziękuję.


sobota, 18 czerwca 2011

Zabłąkania- Hjalmar Söderberg


Hjalmar Söderberg- szwedzki pisarz, tłumacz i dziennikarz. Zadebiutował w 1985 roku powieścią Zabłąkania, która od razu wywołała skandal i uznano ją za niemoralną. Söderberg jest także autorem skandynawskiej Zbrodni i kary (Doktor Glas), dwukrotnie sfilmowanej powieści miłosnej- Niebłahe igraszki oraz kilku innych powieści.

Tomas Weber- główny bohater powieści, to dwudziestolatek, który właśnie dostał się na medycynę. Nie ciągnie go jednak do nauki. Woli tracić czas włócząc się bez celu ulicami Sztokholmu lub przesiadując w kawiarniach. Potrafi też przeleżeć cały dzień na kanapie snując wizję swojej przyszłości. Widzi się jako wziętego lekarza, opływającego w luksusach, ale nie robi zupełnie nic żeby swoje świetlane plany urzeczywistnić. Rutynę próbuje przełamać spotkaniami z przyjaciółmi i romansami. Taki styl życia wymaga odpowiednich środków, których Tomas niestety nie posiada. Zapożycza się więc i popada w coraz większe długi. Jest zakochany w Märcie z którą widzi swoją przyszłość, a jednocześnie nie może oprzeć się urokowi Ellen- ekspedientki ze sklepu z rękawiczkami. Swoim lekkomyślnym zachowaniem i próżnością zrani osoby, którym na nim zależy i wpędzi samego siebie w niemałe kłopoty, nie tylko finansowe.

Trzeba przyznać, że początkowo fabuła książki wydaje się dosyć błaha. Młody, nieznający jeszcze życia Tomas, dwie dziewczyny i nieszczęśliwa miłość, wydawać by się mogło- banał. I rzeczywiście, jeśli skupimy się wątku romantycznym, to może się okazać, że książka nie wnosi nic nowego. Warto jednak popatrzeć na nią z innej strony. Dla mnie jest to doskonałe studium psychiki i charakteru głównego bohatera, a wątki miłosne jeszcze lepiej pozwalają poznać motywy, którymi się kieruje.

Tomas nie robi dobrego wrażenia. Jest nie tylko lekkomyślny, ale też nieodpowiedzialny. Nie interesują go konsekwencje własnych czynów, niczym się nie przejmuje. Traci czas nie robiąc nic pożytecznego i zaczyna się martwic dopiero, gdy brakuje mu pieniędzy. Wykorzystuje naiwność przyjaciół, którzy pożyczają mu pieniądze, zwodzi Märtę i Ellen i w konsekwencji obie rani. To wszystko sprawia, że czytelnik może nie polubić głównego bohatera. Mnie niedojrzałość, a wręcz głupota Tomasa aż tak bardzo nie drażniły. Odbieram go jako uosobienie człowieka nieszczęśliwego i pozbawionego wiary w życie. Nie ma w nim woli walki i chęci odmiany losu. Bezsens jaki odczuwa momentami wydaje się wręcz przytłaczający. Można odnieść wrażenie, że Tomas, prowadząc dosyć „zabawowy” styl życia jest w pełni szczęśliwy, ale to tylko pozory. Tak naprawdę, bohater nie ma pomysłu na siebie i kompletnie nie wie, co zrobić z własnym życiem. Problemy egzystencjalne z którymi się zmaga, nieuchronnie prowadzą go do klęski. Nawet miłość, która mogłaby nadać jakiś sens jego życiu, jest nieszczęśliwa, nieosiągalna. A może po prostu Tomas nie umie o nią walczyć? Zastanawiam się, czego bohater tak naprawdę oczekuje, co zapewniłoby mu szczęście? Na pewno nie pieniądze, miłość też niekoniecznie. W czym zatem tkwi jego problem. Czy jest ktoś lub coś, co jest w stanie wyrwać go z poczucia bezsensu i pustki, a może to niespełnienie i nieszczęście jest wpisane w jego życie i nie można się od niego uwolnić?

Czytając Zabłąkania chwilami miałam wrażenie jakbym miała do czynienia z lekturą szkolną, co jednak zupełnie mi nie przeszkadzało. Podobały mi się plastyczne opisy miejsc i ciekawie wykreowane postaci. Uwagę zwraca także piękna okładka, która jednak niezbyt pasuje do treści książki, przynajmniej według mnie. W powieści nie tylko poznajemy Tomasa i jego rozterki, ale razem z nim przemierzamy ulice XIX-wiecznego Sztokholmu. Dzięki autorowi możemy doskonale wczuć się w klimat tamtych czasów. Książkę polecam zdecydowanie osobom, które potraktują ją jako krok w stronę refleksji nad ludzkim życiem i motywami jakimi każdy z nas się kieruje.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa KOJRO za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4/6

środa, 15 czerwca 2011

Historia Alejandra Mayty- Mario Vargas Llosa


Mario Vargas Llosa- peruwiański pisarz, publicysta i polityk. Laureat literackiej Nagrody Nobla w 2010 roku. W 1994 r. Otrzymał także Nagrodę Cervantesa- najwyższa możliwa nagroda w świecie literatury hiszpańskojęzycznej. Oprócz Historii Alejandra Mayty napisał wiele powieści, wśród nich między innymi: Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki, Miasto i psy, czy Pochwała macochy.

Znacie to uczucie, kiedy wydaje się, że wszyscy dookoła przeczytali przynajmniej jedną książkę danego autora, a wy jeszcze nie? Ja tak właśnie miałam z panem Mario Vargas Llosa. Wszędzie pozytywne recenzje, zachwyty nad jego twórczością, a ja miałam pewne obawy. Jak do tej pory, jeśli chodzi o noblistów, nie miałam wcale pozytywnych wrażeń. I nie chodzi tu o to, że ciężko zrozumieć o czym piszą, ale sposób podejścia do tematu często kompletnie mi nie dopowiada. Trudno jest mi doczytać książkę do końca, najczęściej odkładam ją na półkę i czytam na raty. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że w przypadku Llosy, o którym tyle dobrego czytałam, nastąpi wyjątek od reguły. Liczyłam na to, że mnie zachwyci, oczaruje, ale niestety nie do końca tak się nie stało.

Książka opowiada o losach pewnego Peruwiańczyka- Alejandra Mayty. Już jako mały chłopiec zadaje bardzo dojrzałe i spostrzegawcze pytania. Zastanawia się dlaczego na świecie istnieją biedni i bogaci, przejmuje się ogromną liczbą żebraków, sierot i kalekich na ulicach.  Mayta na oczach czytelnika przeobraża się z wrażliwego i religijnego chłopca w zbuntowanego komunistę, który pragnie walczyć z biedą i nierównością klasową. Przez lata karmi się wizją rewolucji i doprowadza go to w końcu do niewielkiej wioski położonej w górach. To właśnie w tej wiosce, według wyobrażeń Mayty, ma wybuchnąć rewolucja, która na zawsze odmieni losy ludzi. Jak wiele z planów Alejandra się spełni, a ile z nich okaże się mrzonką? Czy rzeczywiście uda mu się poderwać naród do buntu i sprzeciwu wobec sytuacji w kraju?

Po dwudziestu pięciu latach od tamtych wydarzeń autor próbuje dociec prawdy. Prowadzi prywatne śledztwo, zbiera wszystkie dostępne dane i prowadzi rozmowy ze świadkami tamtych wydarzeń, jednak często informacje, które udaje mu się uzyskać są sprzeczne. Pomimo to stara się ułożyć je w logiczną, sensowną całość i przynajmniej o krok zbliżyć się do poznania prawdy. Czytelnik, razem z autorem, odkrywa po kolei wszystkie fakty i stopniowo coraz lepiej poznaje historię Alejandra Mayty. W książce nie brakuje też wątków związanych z historią Peru, sytuacją w kraju i postawą ludzi.

Jednym z najbardziej interesujących elementów jest tutaj podwójna narracja. Czytelnik ma wrażenie, że czyta dwie powieści, jedną zawartą w drugiej. Autor stosuje liczne retrospekcje, przeplata wątki z przeszłości z tymi teraźniejszymi i łączy je w jedną całość, przedstawia temat z różnych stron, wprowadza wiele postaci. Jest to nieszablonowe i bardzo oryginalne podejście, jednak na początku wprowadza odrobinę zamętu i czytelnik może mieć problemy z odbiorem i ogólnym rozumieniem tekstu. W miarę czytania jednak wszystko staje się bardziej klarowne i przejrzyste.

Historia Alejandra Mayty, podobnie jak inne książki Mario Vargas Llosy, które ukazały się nakładem wydawnictwa Znak, jest pięknie wydana. Język autora i jego styl pisania jest niebanalny i ciekawy, jednak pomimo idealnej wręcz „oprawy technicznej” powieść po prostu mnie nie zaciekawiła. Ciężki było mi przebrnąć przez pierwszą połowę, za to z drugą było już znacznie lepiej. Może źle wybrałam, zaczynając przygodę z Llosą właśnie od tej pozycji? Na pewno dam mu jeszcze szansę i jestem ciekawa, którą z jego powieści polecacie najbardziej.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK za co bardzo dziękuje.

Moja ocena: 3,5/6

sobota, 11 czerwca 2011

Dziewczyna, która pływała z delfinami- Sabina Berman


Sabina Berman- Meksykanka, autorka scenariuszy teatralnych i filmowych, nominowana do Oskara. Ponadto poetka i publicystka. Urodziła się w rodzinie polskich i austriackich imigrantów o żydowskich korzeniach. Czterokrotnie zdobyła Meksykańską Nagrodę Teatralną. W 2000 roku została laureatką Krajowej Nagrody Dziennikarskiej otrzymała również liczne nagrody w takich kategoriach jak poezja i literatura dziecięca.

„Nauczyć się być na nowo. Być i patrzeć. Widzieć wszystko takim, jakie jest, i to jakie jest dziś, bo nie wiemy, czy jutro będzie takie samo.”

Isabelle przyjeżdża do Mazatlan, żeby przejąć spadek- przetwórnię tuńczyków. Na miejscu, nieoczekiwanie poznaje Karen-  osieroconą siostrzenicę, o której istnieniu do tej pory nie wiedziała. Dziewczynka całe dnie spędza na plaży, kołysząc się w przód i w tył, obserwuje morze. Nie mówi, nie potrafi czytać ani okazywać uczuć. Pozbawiona prawie zupełnie kontaktu z ludźmi, wygląda i zachowuje się jak małe zagubione stworzenie. Isabell odkrywa na jej ciele ślady po licznych uderzeniach i blizny po przypalaniu papierosami. Bez zbędnych sentymentów postanawia zaopiekować się siostrzenicą. Zabiera ją na plażę i tam uczy nowych słów i choć Karen przychodzi to z wielkim trudem, bo nie jest przecież zwyczajną dziewczynką, to robi duże postępy. Fascynuje ją wszystko, co związane z morzem- ryby, nurkowanie. To zainteresowanie podwodnym światem, jak się wkrótce okaże, będzie miało niemały wpływ na jej dalsze życie.

Książka ukazuje nam świat dziecka autystycznego. Karen, pomimo choroby, wykazuje ponadprzeciętną zdolność koncentracji i organizacji przestrzeni. Ma też genialną pamięć. Jest stanowcza i zdecydowana, a zarazem wrażliwa i niewinna w swoim działaniu. Czasem aż trudno uwierzyć, że jakaś cześć jej umysłu pozostaje na poziomie kilkuletniego dziecka. Dzięki wytrwałości i pomocy ciotki nauczyła się mówić. Każdego dnia walczy z własnymi lękami i słabościami, powoli burzy mór dzielący ją od reszty ludzi. Uczy się okazywać uczucia i nie wstydzić bliskości. Do końca jednak pozostaje w niej prostota myślenia i pojmowania świata. Karen nie fantazjuje, nie koloryzuje, przyjmuje rzeczywistość, taką jaka jest. Ma bardzo niestandardowe podejście do życia. Jej inność pozwala nam jednak dostrzec sprawy, o których często zapominamy, które w ogromie codziennych obowiązków wydają się mało ważne, a tak naprawdę decydują o naszym szczęściu.

„Przychodzimy na świat, który jest już stary. Pełen rzeczy i spraw po naszych rodzicach. Przychodzimy na ten świat pełen starych gratów. Wytartych słów. Wyświechtanych zdań. Zużytych zwyczajów. Już dawno przeżytych sposobów na życie.”

Książka napisana jest bardzo ciekawym językiem. Podoba mi się sposób w jaki autorka przedstawiła problem autyzmu. Choroba często kojarzy nam się z bólem, cierpieniem, wyobcowaniem, natomiast Karen jest przykładem wytrwałości, optymizmu i odwagi. Dziewczyna udowadnia, że radość w życiu należy czerpać z najprostszych rzeczy. Ja osobiście czułam sympatię do głównej bohaterki, podobało mi się jej nieszablonowe myślenie i podejście do życia. Nie postrzegałam jej jako osoby chorej, a przez to w jakikolwiek sposób gorszej.

Dziewczyna, która pływała z delfinami przyrównywana jest do Forresta Gumpa, co na pewno nakłoni do lektury wiele osób. Mnie raczej zaciekawiło, bo jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej książki. Na okładce znajduje się też mały znaczek z napisem: „Czytanie wolne od stresu”. Nie wiem dokładnie z jaką akcją się wiąże, ale jedno mogę powiedzieć- książka pozwala się zrelaksować, odpocząć, uspokoić. Na pewno nie przypadnie do gustu fanom wartkiej akcji, którym może się wydać po prostu nudna. Za to zachęcam do lektury wszystkich, którzy chcą poznać prostą filozofię życiową, zapewniającą szczęście.

I tak już całkowicie na marginesie. Jest jeszcze jedna rzecz na którą zwróciłam uwagę. Biorąc książkę do ręki spodziewałam się czegoś na kształt historii o chorej dziewczynce, której w wyzdrowieniu pomogą w jakiś cudowny sposób delfiny. Bardzo lubię tytuły zbudowane w sposób taki, jak tutaj. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wydają mi się zapowiedzią naprawdę ciekawej historii. W tym przypadku jednak coś się nie do końca zgadza. Według mnie w tytule powinny się znaleźć raczej tuńczyki, a nie delfiny. Dziewczyna, która pływała z tuńczykami. Na pewno bliższe prawdy, ale… chyba zbyt komiczne. Obecny tytuł chyba brzmi lepiej :)
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK za co bardzo dziękuję.
Moja ocena: 4,5/6

niedziela, 5 czerwca 2011

Kamienista droga- Franciszek Szczęsny

Franciszek Szczęsny- urodził się na Kaszubach, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. W swoim dorobku ma powieści Na przekór, W krainie gryfa oraz Gryf Pomorski. Pisze także bajki dla dzieci. Kamienista droga w 2007 roku została wyróżniona w konkursie im. Jana Drzeżdżona, rozpisanym przez Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubskiej w Wejherowie.

(…) jak to jest z tą drogą, którą każdy człowiek otrzymuje, rodząc się, i jaką przejść musi aż do śmierci. Dlaczego dla jednego jest to długi, prosty, szeroki i gładki traktat? Jego życie bywa łatwe i przyjemne. A dla drugiego jest to krótka, kręta i kamienista dróżka. Jej przejście bywa prawdziwą udręką. Czy owa droga jest każdemu z góry przypisana, czy też może sami ją sobie wybieramy?”

Takimi słowami autor kończy książkę, a jednocześnie nawiązuje do jej tytułu. Można się zatem domyślać, że życie bohaterów będzie właśnie taką trudną, kamienistą drogą. Trzeba się jednak przygotować nie tyle na filozoficzny traktat o życiu, ale na niełatwą opowieść, przepełnioną ogromem emocji i tragizmu.

W małej kaszubskiej wsi, kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej, żyje młoda dziewczyna- Mariola. Nie ma niestety łatwego życia. Wychowywana przez ojczyma i pozbawioną ludzkich uczuć matkę, marzy o prawdziwej i wielkiej miłości. Monotonię kolejnych dni przerywa nieśmiałe z początku uczucie do pewnego przesiedleńca ze wschodu- Andrzeja, który zwrócił na nią uwagę.

Pozbawiona szczęśliwego dzieciństwa, wciąż poniżana i kontrolowana przez matkę Mariola, desperacko pragnie jakiejkolwiek oznaki uczucia ze strony Andrzeja. Każde jego słowo, gest ma dla niej ogromne znaczenie i przynajmniej na chwilę pozwala zapomnieć o samotności. To uczucie nie jest jednak na rękę jej matce, która wybrała już sobie innego kandydata na zięcia. Nie liczy się ona jednak ze zdaniem córki. Kategorycznie zabrania spotkań z Andrzejem, nie pozwala Marioli wychodzić z domu, zastraszą ją i grozi. Wszystko co robi przynosi jednak odwrotny skutek. Dziewczyna coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że nic nie wpłynie na zmianę decyzji matki, a jedynym wyjściem, żeby na zawsze być z Andrzejem jest zajście w ciążę. Do ślubu niestety nie dochodzi i plany Marioli w jednej chwili legną w gruzach. Jest to jednak dopiero początek lawiny tragicznych wydarzeń, które wstrząsną całą wsią.

Książka napisana jest bardzo prostym językiem. Autor jest oszczędny w opisach miejsc, postaci, a nawet uczuć, jednak wszystko to można pośrednio wyczytać z zachowania bohaterów. Pomimo prostoty języka, książka podejmuje bardzo ważne tematy, jak miłość i nienawiść, życie i śmierć. Dodatkowo niesie ze sobą ogromną dawkę emocji.

Podoba mi się motyw wsi, lektura porusza też temat trudnych relacji międzyludzkich, który jest jednym z moich ulubionych, na pewno też skłoniła mnie do refleksji nad ludzkim życiem. Pytania zadane przez autora na ostatnich stronach książki wciąż pobrzmiewają mi w głowie. Czy rzeczywiście to co się stanie jest z góry przesądzone, czy może to my sami możemy wpływać na nasze życie i je kształtować? Ile zależy od nas, a ile od przeznaczenia i czy możemy zmienić bieg wydarzeń?

Zastanawiam się także nad losami głównej bohaterki. Najciekawsza w książce wydaje mi się chora relacją między Mariolą a jej matką. Nie ma tu mowy o wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu, rozmowie, czy też zwykłej matczynej trosce i czułości. Apodyktyczna matka zdominowała całe życie Marioli. Poniża córkę, wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i nigdy nie ma dla niej dobrego słowa. Jest to niszczące i bardzo krzywdzące uczucie, przez które ukazuje się również dramat samej matki. Do końca nie wiadomo czy nie potrafi ona okazać uczyć córce, czy też nie chce. Wydaje się, że poprzez swoje szorstkie gesty i zachowanie próbuje uchronić Mariolę przed złym losem, ale bardzo ją przy tym rani. Pomimo wszystko, Mariola wykazuje raczej bierną i uległą postawę wobec matki. Dopiero uczucie miłości, jakie żywi do Andrzeja daje jej siłę żeby sprzeciwić się woli rodzicielki. Chociaż w głębi duszy czuje się nieszczęśliwa i niekochana przez matkę, nigdy nie mówi nawet jednego złego słowa na nią, nie skarży się. Ciekawa jest tutaj także postać ojczyma, który wbrew stereotypom jest pozytywną postacią. Stara się wspierać Mariolę i hamować władcze zapędy swojej żony, jest jednak w tym mało zdecydowany i stanowczy. Ważnym aspektem jest również wpływ wojny na losy bohaterów.

W książce zachwyca mnie to, że pod pozorem banalności i prostoty, kryje się dogłębna i złożona analiza ludzkiej psychiki. Podobają mi się bohaterowie, szczególnie matka, której postać zdecydowanie odbiega od wszelkich schematów. Historia wiejskiej dziewczyny szukającej prawdziwej miłości nagle zmienia się, pod wpływem tragicznych wydarzeń, w opowieść o sensie i celowości ludzkich decyzji. Czesław Miłosz napisał: „Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach” i te słowa moim zdaniem idealnie oddają w tym przypadku istotę książki. Choć życie jest potężną siłą, a człowiek tylko maleńkim punktem we wszechświecie, to jego decyzje mogą mieć czasem kluczowe znaczenie dla losów świata.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa NOVAE RES za co bardzo dziękuję.

Moja ocena: 4,5/6

czwartek, 2 czerwca 2011

Jestem klonem- Enzo Fontana


Enzo Fontana- urodził się w 1952 roku w Mediolanie. W roku 1998 został laureatem włoskiej nagrody Lo Stellato przyznawanej w kategorii powieści. Za powieść Jestem klonem otrzymał w 2003 roku nagrodę specjalną na międzynarodowym konkursie Ostia- Mare di Roma.

Kastor Lercher jest zamkniętym w sobie i żyjącym we własnym świecie nastolatkiem. Na zakończenie roku szkolnego, razem z grupką rówieśników, wypływa w podróż na greckie wyspy. Podczas powrotu na żaglowiec, dochodzi do nieszczęśliwego wypadku w wyniku którego chłopiec najpierw traci przytomność a później zapada w śpiączkę. Zrozpaczeni rodzice przeżywają tragedię, modląc się codziennie o zdrowie dla syna. Z każdym dniem jednak nadzieja na wybudzenie się Kastora za śpiączki jest coraz bardziej nikła. Jego mama- Eliza, nie wyobraża sobie straty swojego jedynego dziecka. Może liczyć w całej tej sytuacji na męża, ale nawet on nie jest w stanie ukoić jej rozpaczy i straszliwego bólu. Eliza powoli uświadamia sobie, że nie uda jej się odzyskać syna, jest bezradna. Pogrążona w ogromnym smutku i desperacji wpada na pomysł, dzięki któremu zachowa przynajmniej cząstkę ukochanego syna przy sobie.

Zbliża się rok 2032. Beniamin Lercher- nieśmiały nastolatek, próbuje poznać sekret, jaki od lat ukrywają przed nim rodzice. Chłopiec wie, że miał brata- Kastora, który zmarł jeszcze przed jego narodzinami, jednak w domu jest to temat tabu. Rodzice unikają pytań, nigdy też nie odwiedzają grobu zmarłego syna, nie mają po nim żadnych pamiątek. Któregoś dnia Beniamin otwiera ukrywaną przez lata skrzynię. Ku swojemu zaskoczeniu znajduje w niej pamiątki rodzinne, pamiętnik swojego zmarłego brata i album. Podczas przeglądania starych zdjęć chłopiec zauważa swoje niesamowite podobieństwo do brata, zupełnie jakby byli bliźniakami. Z biegiem czasu udaje mu się poznać w całości sekret, którego strzegli przez tyle lat jego rodzice. Okazuje się, że jest klonem swojego zmarłego brata, Kastora.

Beniamin, choć przez wiele lat przeczuwał, że rodzice nie mówią mu całej prawdy, czuje się kompletnie zaskoczony. Nie spodziewał się, że rzeczywistość okaże się aż tak szokująca. Nagle jego świat przewraca się do góry nogami, do głosu dochodzą emocje. Beniamin nie czuje się jak ukochane dziecko swoich rodziców, ale jako efekt ich rozpaczy i tęsknoty za zmarłym synem. Myśli, że rodzice nie kochają go dla niego samego, ale w pamięci zawsze mają Kastora. Tylko on się dla nich kiedykolwiek liczył. Pozostaje pytanie, czy Beniaminowi uda się pogodzić z prawdą i dokąd go ona zaprowadzi?

Książka ukazuje dwa dramaty- dwie nierozerwalnie połączone historie. Pierwsza dotyczy Kastora- jego wypadku, śmierci, rozpaczy rodziców i ich trudnej decyzji. W drugiej natomiast autor dopuszcza do głosu klona- Beniamina. Nie ma w tej książce porywających zwrotów akcji. Jest pisana prostym językiem i mam wrażenie, że autor celowo nie uatrakcyjniał fabuły, gdyż nie to jest tutaj najważniejsze. Kluczową kwestią jest bowiem problem klonowania ludzi, a sama książka jest głosem w tej dyskusji. Problemy natury etycznej i ludzka moralność stanowią na pewno trudny, ale jednocześnie oryginalny temat. Co ciekawe, Fontana nie starał się narzucać własnego zdania, ale przedstawił problem obiektywnie. Czytelnik może się tu doszukać zarówno argumentów „za”, jak i „przeciw” klonowaniu i wszystko rozstrzygnąć zgodnie z własnym sumieniem. Myślę, że jest to pozycja godna uwagi. Według mnie problem klonowania ludzi nie jest wcale tak odległy jakby się mogło wydawać i na pewno warto się zastanowić, jakie my sami przyjęlibyśmy stanowisko w tej sprawie.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa ESPE, za co bardzo dziękuję.
Moja ocena 4,5/6