niedziela, 26 lutego 2012

Wieża z klocków - Katarzyna Kotowska

Katarzyna Kotowska - architekt, twórca sztuk teatralnych, powieściopisarka. Autorka trzech książek, w których porusza problemy adopcji.

„Wiem, jak boli śmierć marzeń. I czym jest dwuosobowa samotność, w której się ją przeżywa. Śmierć zawsze boli, ale przynajmniej czerń żałoby chroni przed wścibstwem i niedelikatnością. Nas nic nie chroni. Nie nosi się żałoby po śmierci marzeń”.

Katarzyna Kotowska jest jedną z kobiet, którym los odebrał szansę urodzenia własnego dziecka. Wieża z klocków jest świadectwem jej osobistej walki o własne marzenia. Autorce w tak niewielu słowach udało się w pełni ukazać cały dramat, jaki wiąże się z bezdzietnością - poczucie bezsilności, rozpacz, złość na cały świat, utratę nadziei. W końcu chęć posiadania potomka prowadzi ją do Domu Dziecka, gdzie poznaje dwuletniego Piotrusia, który zostaje jej wyczekanym, wytęsknionym i upragnionym synkiem.

- Spójrz, Piotrusiu, tam wysoko - to są gwiazdy!
Patrzył z otwartą buzią. Sapał koło mojego ucha. Czułam się, jakbym była stwórcą gwiazd. 

Dawno nie czytałam tak wzruszającej i pełnej emocji książki. Porusza ważny i jednocześnie trudny temat. W prostych słowach mówi o wielkich sprawach. Opowiada o pięknej miłości, o małych i dużych radościach dnia codziennego, o lękach i obawach związanych z byciem adopcyjnym rodzicem. Autorka każdym słowem potwierdza, że bycie mamą jest największym cudem, jaki może się przydarzyć w życiu kobiety. Często wracam do tej książki, czytam choćby niewielkie fragmenty i niezmiennie odczuwam ten ogromny ładunek emocji płynący niemal z każdego pojedynczego zdania. Polecam wszystkim, którzy lubią książki trafiające w najgłębsze zakamarki duszy i poruszające najwrażliwsze struny w naszych sercach.  

Moja ocena: 5/6

czwartek, 23 lutego 2012

Pierwsze urodziny+rozdanie

Dzisiaj mój blog obchodzi swoje pierwsze urodziny. Sama nie wiem kiedy ten czas zleciał. Przez ten rok przeczytałam wiele naprawdę dobrych książek, sięgnęłam po nieznanych mi dotąd autorów i przekonałam się do gatunków, które wcześniej mniej mnie interesowały. Wasze blogi okazały dla mnie ogromną inspiracją i przez to mój stos książek czekających na przeczytanie ciągle rośnie. Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że przez cały kolejny rok nadal będziecie tu zaglądać :)

A skoro pozytywny urodzinowy nastrój mnie nie opuszcza, postanowiłam uszczęśliwić też kogoś z Was i zorganizować małe rozdanie. Zastanówcie się na jaką książkę od dawna polujecie i chętnie widzielibyście ją u siebie na półce? Tytuł i autora proszę umieścić w komentarzu. Zgłoszenia przyjmuję do 1 marca do północy. Następnego dnia wylosuję jedną osobę i spełnię jej książkowe marzenie :)

piątek, 17 lutego 2012

List w butelce - Nicholas Sparks

Nicholas Sparks -  amerykański pisarz i scenarzysta. Pierwsza jego powieść - Pamiętnik, od razu podbiła serca czytelników. Kolejne książki także szybko stały się bestsellerami. Kilka z nich zekranizowano.

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, jak bardzo może bolec śmierć bliskiej osoby - kogoś, kto był dla nas całym światem i sensem życia? Jeden z bohaterów - Garret musiał zmierzyć się z podobnymi pytaniami po śmierci swojej żony, Catherine. Po jej stracie odgrodził się od świata i ludzi, ukrywając się za ścianą własnej rozpaczy i oddając wspomnieniom o ukochanej. Swoją miłość do niej przelewał na papier w formie listów, które później zamykał w butelce i wrzucał do morza. Był to pewien rodzaj rozmowy z Catherine, ostatnie wyznanie miłości, nić, która trzymała ją przy nim i nie pozwalała ostatecznie odejść…

Któregoś dnia na plaży jeden z takich zamkniętych w butelce listów znajduje Theresa, dziennikarka z Bostonu, matka dwunastoletniego Kevina. Znaleziony przypadkowo list bardzo ją wzrusza i jednocześnie budzi tęsknotę za równie silnym i prawdziwym uczuciem. Szybko okazuje się, że nie jest to jedyna wiadomość, którą napisał Garret. Theresa w końcu postanawia odszukać tajemniczego nadawcę listów i jeśli będzie to możliwe poznać jego bolesną przeszłość. Jak dla obojga skończy się to spotkanie?

Tyle chyba wystarczy żeby zainteresować fabułą tych, co książki jeszcze nie czytali i jednocześnie nie zdradzić zbyt wielu szczegółów. List w butelce jest piękną i niezwykle wzruszającą historią o miłości, o radzeniu sobie po stracie bliskiej osoby, o tym jak trudno przestać żyć przeszłością i zacząć patrzeć z nadzieją w przyszłość. Dodatkowym plusem dla mnie okazało się zakończenie, którego zupełnie się nie spodziewałam. Nie jest to może lektura bardzo wymagająca, ale czyta się ją z wielką przyjemnością, zwłaszcza w długie zimowe wieczory i już mam w planach kolejne książki tego autora.

Moja ocena: 4,5/6

wtorek, 14 lutego 2012

Z miłością w tle...

      Fotografia - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska   
                 
Gdy się miało szczęście,
które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to - to jest bardzo mało...


Prośba o wyspy szczęśliwe- Konstanty Ildefons Gałczyński

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.


Bliscy i oddaleni- Jan Twardowski

Bo widzisz tu są tacy, którzy się kochają
i muszą się spotkać aby się ominąć
bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni, co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło

Bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają- to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka- jest albo jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty, co nigdy nie chodzą parami

Można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
Nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem


Jeżeli jest- Agnieszka Osiecka

Na naszą słabość i biedę,
niemotę serc i dusz.
Na to, że nas nie zabiorą
do lepszych gór i mórz.
Na czarnych myśli tłok,
na oczy pełne łez
lekarstwem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli jest możliwa.

Na ludzką podłość i małość,
na oschły Boży chłód.
Na to, że nic się nie stało,
a zdarzyć miał się cud.
Na szary mysi strach,
bliźniego drogi gest,
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli jest możliwa.

Tu kukły ludźmi się bawią,
tu igra z nami czas.
Tu wielkie młyny nas trawią
i pył zostaje z nas.
Na to, że z pyłu pył
i za początkiem kres
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli jest możliwa.

Na krajów nędzę i smutek,
na okazałość państw,
policję, kłamstwo i nudę,
potęgę małych draństw.
Na nocny serca bój,
że człowiek żył jak pies
ratunkiem miłość bywa.
Jeżeli miłość jest,
jeżeli miłość jest...

niedziela, 12 lutego 2012

Stos lutowy

Ostatni stosik zimowy w tym roku. Aż do wiosny ZERO zakupów :)

Od Wydawnictwa MUZA:
1. Szybka i prosta joga - Christina Brown
2. Dziedzictwo Adama - Astrid Rosenfeld
3. Europa Blues - Arne Dahl

Własne zakupy:
1. Biała wilczyca - Theresa Révay
2. Oswajanie strachu - Jerzy Korczak
3. Łowcy głów - Jo Nesbø
4. Północ i południe - Elizabeth Gaskell
5. Jane Eyre - Charlotte Brontë
6. Autobiografia. Myśli nie tylko o sobie. Tom1 - Jan Twardowski
7. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson
8. Kiedyś przy błękitnym księżycu - Katarzyna Enerlich
9. Listy na wyczerpanym papierze - Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora



sobota, 4 lutego 2012

Dziecko niczyje - Michael Seed

Michael Seed, a właściwie Steven Wayne Godwin - franciszkanin, pełniący posługę w Katedrze Westminsterskiej jako sekretarz do spraw ekumenizmu, duszpasterz celebrytów, przyjaciel koronowanych głów. The Times nadał mu tytuł „księdza stulecia”. Ci, którzy go znają mówią, że jest człowiekiem wyjątkowym - życzliwym, mądrym i ciepłym, na którego zawsze można liczyć. Do niedawna jednak, nawet oni nie znali tragicznej historii jego dzieciństwa.

Michael mieszkał razem z rodzicami w największych slumsach Manchesteru, w dzielnicy przeznaczonej do rozbiórki. Trudno mu odszukać w pamięci jakiekolwiek szczęśliwe chwile ze swojego dzieciństwa. Pamięta, że chciał uciec - nie od nędznego życia, ale od piekła, które zgotował mu własny ojciec - człowiek, który przez wiele lat bił do nieprzytomności i zadręczał psychicznie własną żoną i dziecko. Nieustanne awantury i przemoc stanowiły w domu Seedów nieodłączny element codzienności. Michael nie mógł liczyć na niczyją pomoc. Jego matka pogrążona w głębokiej depresji z dnia na dzień stawała się coraz bardziej nieobecna, nie reagowała na nic. W pewnym momencie przestała walczyć i poddała się. Biernie przyjmowała kolejne ciosy. Kilkakrotnie próbowała odebrać sobie życie i w końcu rzuciła się pod pociąg. Skazała tym samym ośmioletniego wówczas Michaela na samotną walkę o przetrwanie.

Po śmierci matki życie Michaela stało się jeszcze większym koszmarem niż było do tej pory. Ojciec całą swoją nienawiść i agresję skierował właśnie na niego. Wykorzystywał go też seksualnie. Chłopiec nie zaznał chwili wytchnienia nawet w szkole, gdzie przezywany i dręczony przez inne dzieci tracił nadzieję na normalne życie. Były chwile, kiedy jedyne czego pragnął to umrzeć, żeby tylko uwolnić się od koszmaru, który go spotkał. Za każdym razem jednak coś sprawiało, że Michael wybierał życie.

Dziecko niczyje to jedna z najbardziej wstrząsających książek jakie czytałam. Po raz kolejny przekonałam się, że najokrutniejsze historie pisze samo życie. Dramat jaki spotkał Michaela wydaje się nieprawdopodobny. Trudno pojąć skąd w jego ojcu było tyle agresji. Jeszcze trudniej zrozumieć bierność i obojętność wszystkich dookoła, którzy pomimo, że zdawali sobie sprawę z tragedii dziejącej się tuż obok, nie zrobili zupełnie nic.  Historia tego maltretowanego chłopca, nieszczęśliwego i spragnionego miłości porusza najwrażliwsze struny w sercu, doprowadza do łez. Chociaż cała książka napisana jest bardzo prostym językiem, to doskonale oddaje wszelkie emocje. Ból i zło są tutaj prawie namacalne, mamy wrażenie, że obserwujemy dramat małego chłopca stojąc dosłownie z boku. Najgorsze, że nic nie możemy zrobić.

Myślę, że Michael Seed zrobił odważny krok, decydując się po kilkudziesięciu latach milczenia na publikację swoich tragicznych wspomnień z dzieciństwa. Bardzo trudno bowiem zmierzyć się z koszmarną przeszłością i ponownie spojrzeć w jej okrutne oczy. Franciszkanin, jak sam twierdzi, zrobił to „dla innych - żeby przestali się bać”. Ogromnie zdziwiło mnie, że ojciec Michael w swojej książce nikogo nie potępia, nie oceania, nie osądza. Ani razu nie pada pytanie „Dlaczego?”. Podziwiam go także za to, że pomimo licznych krzywd i upokorzeń jakich doznał, pomimo zła, które go spotkało, wyrósł na wartościowego, dobrego człowieka.

Dla mnie Dziecko niczyje to nie tylko tragiczne wspomnienia, ale pełna nadziei historia człowieka, który pomimo licznych przeciwności wygrał swoje życie. 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa PROMIC za co bardzo dziękuję.


Moja ocena: 5,5/6

czwartek, 2 lutego 2012

Wisława Szymborska


Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.

Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.

Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.

Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek.