niedziela, 31 marca 2013

Nielegalne związki - Grażyna Plebanek


Grażyna Plebanek - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Pracowała m.in. jako dziennikarka dla Agencji Reutera i Gazety Wyborczej.

Megi i Jonathan tworzą udane i szczęśliwe małżeństwo. Ona - piękna i inteligenta, robi karierę w Komisji Europejskiej. On prowadzi kurs kreatywnego pisania, sam też próbuje coś tworzyć, a po godzinach zajmuje się dziećmi. Wszystko zmienia się w dniu, kiedy Jonathan poznaje Andreę - zmysłową i uwodzicielską dziennikarkę telewizyjną, za którą niejeden mężczyzna wodzi wzrokiem. Kobieta budzi w nim pożądanie, jakiś niezaspokojony instynkt pcha go w jej ramiona i jak się łatwo domyślić, Jonathan w końcu ulega.

Ukradkowe spojrzenia, dwuznaczne smsy, nieodparta chęć spotkania się na żywo, sam na sam, czyli historia stara jak świat, motyw mocno wyeksploatowany, ale czy o zdradzie można napisać coś odkrywczego? Wprawdzie w Nielegalnych związkach autorka spróbowała ugryźć temat od trochę innej strony i spojrzała na całą sytuację oczami zdradzającego mężczyzny, ale bynajmniej nie powiało świeżością. Była też mała ucieczka od stereotypów. Tym razem kobieta została przedstawiona jako ta zapracowana, odnosząca sukcesy i późno wracająca do domu, a mężczyzna jako ten, który więcej uwagi poświęca dzieciom i ma czas na realizację własnych pasji. Spodobało mi się takie ujęcie tematu, ale znowu powtórzę - nic odkrywczego.

Zaskakujące było natomiast moje podejście do głównego bohatera. Jako że zdradzał żonę, niszczył swoje udane małżeństwo i nie myślał w tym wszystkim zbytnio o dzieciach, powinien wzbudzać pogardę. Tymczasem łapałam się na tym, że w niektórych momentach nawet mu współczułam. Musiał walczyć z wyrzutami sumienia, wybierać między kochanką, a żoną, miotał się i nie mógł znaleźć jedynego słusznego rozwiązania. Wprawdzie znalazł się w takiej sytuacji na własne życzenie, ale…

Jeśli chodzi o wątek romansowy, to spodziewałam się raczej czegoś innego. Myślałam, że „nielegalny” związek Jonathana będzie głębokim, szczerym uczuciem, wartym tego, żeby rozważać dla niego poświęcenie własnej rodziny, tymczasem wszystko sprowadzało się do pożądania, namiętności i seksu. Wypadło to dosyć płasko i jednowymiarowo, ale może taki był zamysł autorki. Może tak to właśnie wygląda z perspektywy mężczyzny?

Na koniec wspomnę o czymś, co wzbudza sprzeczne opinie, czyli erotyzm w powieści. Sceny łóżkowe nie były opisane w subtelny, liryczny sposób, ale raczej dosadnie i bez półsłówek. Nie doszukałam się w tym jednak wulgaryzmu i myślę, że autorce udało się znaleźć równowagę.

Podsumowując, Nielegalne związki pomimo kilku drobnych niedociągnięć, o których wcześniej wspomniałam, czyta się wyjątkowo dobrze. Można zarzucać tej powieści schematyczność, czy banalność, ale czy nasze życie nie składa się właśnie z takich banałów? On, ona i ta druga…

Moja ocena: 4,5/6



sobota, 23 marca 2013

Dziewiętnaście minut - Jodi Picoult

Kiedy Peter Houghton miał pięć lat nie mógł się doczekać dnia, w którym pierwszy raz wsiądzie do szkolnego autobusu i pojedzie do przedszkola. Niestety jego radość i ekscytacja szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością…

Cichy, spokojny i niezwykle wrażliwy Peter odstaje od reszty swoich rówieśników i szybko staje się obiektem drwin. Początkowo próbuje szukać pomocy u rodziców i nauczycieli, jednak odnosi to wręcz odwrotny skutek - dzieciaki jeszcze bardziej mu dokuczają, a dorośli zdają się nie dostrzegać wagi problemu. Wydaje się, że najlepszym wyjściem jest bierne znoszenie wszystkich upokorzeń i czekanie, aż prześladowcy znajdą sobie nową ofiarę.

Mijają lata. Siedemnastoletni Peter praktycznie nie ma przyjaciół, czuje się samotny i wyobcowany. W dalszym ciągu jest poniżany przez szkolnych kolegów, którzy wymyślają coraz to nowe sposoby, jak uprzykrzyć mu życie. W końcu Peter zostaje doprowadzony do ostateczności, ma dość bycia ofiarą. W odwecie za lata szykan, wyrusza do szkoły z plecakiem wypchanym bronią żeby wymierzyć sprawiedliwość. Przez dziewiętnaście minut to on ma kontrolę nad sytuacją i właśnie tyle czasu potrzebuje żeby dokonać zemsty.

Tak pokrótce zarysowuje się fabuła powieści. Dla mnie było to drugie spotkanie z twórczością Jodi Picoult i zaliczam je do bardzo udanych.

Książka wciągnęła mnie już od samego początku i z zaciekawieniem przewracałam kolejne strony. Zachwyciła mnie kreacja bohaterów. Autorka doskonale zarysowała portrety psychologiczne postaci, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych. Wnikliwie i szczegółowo opisała ich wewnętrzne rozterki, uchwyciła emocje. To wszystko sprawia, że mamy wrażenie jakbyśmy osobiście uczestniczyli w opisywanych wydarzeniach, jakby ta sprawa też nas dotyczyła. Podoba mi się także obiektywizm autorki. Nie ocenia, nie osądza, a jedynie przedstawia wydarzenia z różnych perspektyw i sami możemy się do nich ustosunkować. Jak to bywa u Picoult, akcja sporej części powieści toczy się na sali sądowej, co mnie zresztą bardzo cieszy. Z zainteresowaniem śledziłam przebieg procesu i poznawałam policyjne procedury. Widać, że pisarka włożyła w tę powieść dużo pracy, całość jest dopracowana i przemyślana. Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do czytania, o ile oczywiście Dziewiętnastu minut nie macie już za sobą.

Moja ocena: 5,5/6

środa, 20 marca 2013

White Plate - słodkie - Eliza Mórawska


Zawsze twierdziłam, że do pieczenia potrzebne jest serce, bo umiejętności to nie wszystko. Mnie chyba brakuje jednego i drugiego, bo w kuchni nie zawsze wszystko wychodzi mi tak, jakbym chciała. Na szczęście wcale mnie to nie zraża i wciąż daję sobie kolejne szanse :) Uwielbiam wypróbowywać nowe przepisy, oglądać programy związane z gotowaniem, czy przeglądać książki kucharskie z apetycznymi fotografiami. Najczęściej jednak inspiracji i pomysłów szukam w Internecie. Tak właśnie któregoś dnia, a było to już dosyć dawno temu, wpadłam na bloga White Plate, którego pewnie większość z Was też nie raz miała okazję odwiedzić. Od tamtej pory zaglądam tam często i zawsze z wielką przyjemnością, dlatego jak tylko dowiedziałam się, że Eliza - autorka bloga, wydała swoją pierwszą książkę kucharską, zamarzyłam, żeby mieć ją u siebie na półce. I mam :)

Książka rozpoczyna się od króciutkiego wstępu. Następnie mamy Niezbędnik domowego cukiernika, gdzie znajdziemy informacje na temat najbardziej przydatnych przyborów kuchennych. W dalszej kolejności możemy przeczytać kilka słów na temat składników używanych podczas pieczenia. Znajdziemy też praktycznie porady dotyczące pieczenia ciast. Później rozpoczyna się część właściwa książki, zawierająca 55 przepisów. Są one podzielone na pięć rozdziałów - Wiosna, Lato, Jesień, Miłość, Zima. Wśród wiosennych przepisów znajdziemy między innymi mazurki, oponki i pączki. Lato to przede wszystkim ciasta z sezonowymi owocami. Jesień pachnie cynamonem i orzechami. Miłość to głównie czekoladowe słodkości i torty. Zimą natomiast królują serniki. Po części poświęconej przepisom znajduje się przelicznik miar (jak dla mnie baaardzo przydatny) oraz spis treści i indeks.

Najbardziej w tej książce podoba mi się jej prostota. Owszem znalazłam tutaj kilka deserowych nowości, o których wcześniej nawet nie słyszałam, ale większość to klasyczne przepisy, do których zawsze chętnie się wraca. Składniki wykorzystywane przez autorkę nie są wyszukane, nie odstraszają egzotycznymi i obco brzmiącymi nazwami i z pewnością można je kupić w każdym sklepie, co uważam za ogromną zaletę. Przepisy są przejrzyste, opisane w dwóch językach - polskim i angielskim. Jest też miejsce na notatki własne. Oprócz listy składników oraz sposobu wykonania, znajdziemy informacje o potrzebnych akcesoriach, czasie i temperaturze pieczenia, liczbie porcji, czy poziomie trudności przepisu. I nagle pieczenie okazuje się proste i przyjemne :) Muszę też powiedzieć, że książka jest przepięknie wydana - twarda okładka, wysokiej jakości papier, inspirujące fotografie. Wszystko to sprawia, że całość prezentuje się niezwykle estetycznie.

Czy jest coś do czego mogłabym się przyczepić? Chyba tylko czcionka, która jak dla mnie w niektórych miejscach była mało czytelna, ale to właściwie szczegół.

Jeśli chodzi o książki kucharskie lubię takie, które nie tylko ładnie wyglądają, ale też nadają się do użytku. Po wypróbowaniu kilku przepisów z White Plate - słodkie już wiem, że będę wracać do nich jeszcze nie raz, dlatego cieszę się, że mam tę książkę w swoich zbiorach. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Szczególnie jednak polecam ją wszystkim tym, którzy tak jak ja dopiero wkraczają w świat ciast i ciasteczek :)

Moja ocena: 5,5/6

czwartek, 14 marca 2013

Stos 3/2013

Jak Wam mija marzec? Czy też tak jak ja macie już dość zimy i wypatrujecie z utęsknieniem pierwszych promyków wiosennego słońca? Mnie jak na razie rozgrzewa herbata i ciepły koc i powoli, ale uparcie walczę z przeziębieniem, które jakoś nie chce się ode mnie odczepić. Brakuje mi sił na czytanie i recenzowanie, ale za to mogę pochwalić się nowymi nabytkami:


1. Śmiercionośne fale - Carrie Ryan
2. Trafny wybór - J.K. Rowling
3. Poradnik pozytywnego myślenia - Matthew Quick
4. Pretty Little Liars 5. Zepsute - Sara Shepard
5. Moja siostra, moja miłość - Joyce Carol Oates
6. Hobbit, czyli tam i z powrotem - J.R.R. Tolkien
7. White Plate - słodkie - Eliza Mórawska

Do tej pory raczej nie kupowałam żadnych książkowych gadżetów, ale jakiś czas temu wypatrzyłam w księgarni takie oto podpórki do książek i wiedziałam, że muszą być moje.


Za ich pomocą stworzyłam „półkę”, na której trzymam powieści, które planuję przeczytać w najbliższym czasie. Po przeczytaniu, książka wędruje do biblioteczki, a na jej miejsce wskakuje kolejna pozycja z listy oczekujących. Naiwnie wierzę, że w ten sposób łatwiej pozbędę się stosikowych zaległości :)





sobota, 9 marca 2013

Płacz niemymi łzami - Joe Peters


Dzieciństwo, dom, rodzina to słowa, które powinny kojarzyć się z miłością, szczęściem i poczuciem bezpieczeństwa. Jednak gdy Joe wraca myślami do czasów, kiedy był małym chłopcem ciężko mu przywołać jakiekolwiek pozytywne emocje. Od kiedy pamięta matka biła go i wyzywała, a jedyną osobą, na którą mógł w tamtym czasie liczyć był jego ojciec. Mężczyzna chronił syna przed okrucieństwem matki i kochał najbardziej na świecie, niestety tragiczny wypadek zmienił wszystko…

W wieku pięciu lat Joe był świadkiem śmierci swojego ukochanego taty. Po tym wydarzeniu chłopiec trafił pod opiekę matki i jego życie zamieniło się w prawdziwy koszmar. Był bity, głodzony i molestowany. W końcu w wyniku traumatycznych przeżyć stracił mowę, a wszyscy, którzy go maltretowali czuli się zupełnie bezkarni.

Płacz niemymi łzami to wstrząsająca i niezwykle przejmująca historia chłopca, bestialsko torturowanego przez własna matkę. Książka wzbudza w czytelniku ogromne emocje przede wszystkim dlatego, że nie jest to fikcja literacka, ale zapis autentycznych przeżyć z dzieciństwa autora. Joe Peters, opisując swoje smutne losy, posługuje się prostym, zrozumiałam i bardzo obrazowym językiem. Czytając, cały czas się zastanawiamy, jak to możliwe, żeby matka była zdolna do takiego okrucieństwa wobec własnego dziecka.

„Nawet nie próbowała się hamować; gdy biła, wkładała w to wszystkie siły. Nie było w niej cienia samokontroli, cienia obaw, jak duże wyrządzi szkody, cienia lęku, że naprawdę zabije.”

Joe Peters uświadamia nam taż, że w dalszym ciągu za mało się mówi o przemocy wobec dzieci. Dla ludzi, którzy dorastali w szczęśliwych rodzinach dramat, jaki spotkał Joego wydaje się tak nieprawdopodobny, że aż trudno w niego uwierzyć. Może stąd właśnie bierze się niedostrzeganie problemu przez pracowników socjalnych i pozostałe osoby z otoczenia chłopca. Wszystkim najłatwiej było uwierzyć w słowa matki, która twierdziła, że Joe stał się trudnym dzieckiem po śmierci ojca i stąd jego dziwne zachowanie.

Autorowi udało się też zawrzeć w książce niezwykle istotną rzecz - nieważne jak bardzo zostaliśmy skrzywdzeni, jeśli rany zadają nam nasi najbliżsi w głębi serca zawsze będziemy im to wybaczać. Będziemy spychać w głąb podświadomości najbardziej bolesne przeżycia i oszukiwać samych siebie, że może jeszcze wszystko się odmieni. To ciągłe poszukiwanie aprobaty i miłości u własnych oprawców sprawia, że prawdopodobnie nigdy nie uda nam się uwolnić spod ich wpływu i przestać być bezbronną ofiarą.

„Mimo wszystkiego, co mi zrobiła, i choć wciąż jej nie ufałem, postanowiłem dać jej szansę. Musi w nas być jakiś instynkt, kiedy myślimy o matkach - coś, co każe nam wierzyć, że nas kochają, choć wszystko wskazuje, że jest wręcz odwrotnie.”

Na koniec jeszcze dodam, że Płacz niemymi łzami pomimo wszystko niesie pozytywne przesłanie, autorowi bowiem udało się wyjść na prostą - ma szczęśliwa rodzinę i prowadzi własną fundację, działając w imieniu dzieci wykorzystywanych seksualnie. Jeśli lubicie historie pisane przez życie i jesteście przygotowani na wstrząsająca opowieść, to jest to książka dla Was.

Moja ocena: 5/6