niedziela, 28 października 2012

Kiedy płaczą świerszcze - Charles Martin


Charles Martin - ukończył studia z literatury angielskiej i dziennikarstwa. Przez rok pracował jako wykładowca uniwersytecki, ale szybko zajął się wyłącznie pracą twórczą.

Reese - niegdyś ceniony chirurg, obecnie mężczyzna próbujący pogodzić się z bolesną przeszłością oraz Annie - blada i jak na swój wiek dosyć drobna siedmiolatka zmagająca się z chorobą serca. Któregoś dnia, na rynku niewielkiego, sennego miasteczka losy tej dwójki bohaterów nieoczekiwanie się ze sobą splatają.

Annie zbiera pieniądze na transplantację serca, sprzedając lemoniadę. Widać, że przechodnie doskonale znają smutną historię małej sprzedawczyni. Chętnie kupują od niej napój, płacąc często o wiele więcej niż jest warty. W pewnym momencie podmuch wiatru porywa zebrane przez Annie banknoty. Chcąc je pozbierać, dziewczynka bez zastanowienia wbiega na ulicę prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu. Świadkiem całego zdarzenia jest Reese, który natychmiast rusza na pomoc. Nie wie jeszcze, że to zdarzenie odmieni jego spojrzenie na świat.

Kiedy płaczą świerszcze to ciepła, poetycka historia o miłości, ale także o codziennej walce z chorobą, o poświęceniu, tęsknocie i bólu. O tym, jak łatwo przegapić w życiu to, co ważne, oglądając się ciągle za siebie, o wielkiej nadziei i radości życia. Nie zabraknie tu również miejsca na odrobinę wzruszeń i refleksji.

Autor umiejętnie splótł ze sobą dwa wątki. W jednym stopniowo poznajemy historię Reesa. Dowiadujemy się co go tak bardzo zraniło, że postanowił uciec od całego świata. Drugi wątek natomiast poświęcony jest wydarzeniom teraźniejszym i tutaj autor skupił się przede wszystkim na ukazaniu trudnej walki Annie z chorobą. Przyznam, że fabuła mnie zaciekawiła, chociaż była dosyć przewidywalna. Miejscami akcja toczyła się zbyt leniwie, były też momenty, kiedy lekarskie poczynania Reesa wydawały mi się mało prawdopodobne, a niezwykła dojrzałość małej Annie naciągana, na szczęście pomimo tych kilku mankamentów książka nie straciła nic ze swojego klimatu. Jeśli tak jak mnie, zaintrygował Was tytuł powieści i chcecie się dowiedzieć jak skończyła się historia Annie i Reesa to zachęcam do lektury :)

Moja ocena: 5/6

niedziela, 21 października 2012

Uratuj mnie - Guillaume Musso


Niedawno, bo niewiele ponad tydzień temu, miałam wreszcie okazję zapoznać się z twórczością francuskiego pisarza - Guillaume Musso. Na pierwsze spotkanie wybrałam książkę Ponieważ Cię kocham, która chociaż okazała się całkiem lekką i przyjemną lekturą, to nie powaliła mnie na kolana. Wiedząc, że Musso wzbudza zachwyt w tak wielu czytelnikach, też chciałam dać się totalnie oczarować i szybko sięgnęłam po kolejną jego powieść. Tym razem wybór padł na Uratuj mnie.

Poznajemy Sama, nowojorskiego lekarza, który większość czasu poświęca pracy. Kocha to co robi, a jednocześnie w pracy szuka ucieczki przed samotnością, dręczącą go od śmierci żony. Zupełnie niespodziewanie w jego życiu pojawia się Juliette - Francuzka z pochodzenia, której marzenia o wielkiej karierze aktorskiej spełzły na niczym. Kobieta ma wrażenie, że nic jej w życiu nie wyszło, postanawia wrócić do Francji, a tym samym na zawsze opuścić Nowy Jork w którym nie dopisało jej szczęście. Choć tych dwoje nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia,  to nie mogą powstrzymać namiętności, która pomiędzy nimi wybucha. Sam spędza z Juliette niezapomniane chwile, obydwoje czują, że przytrafiło im się coś niesamowitego, coś, czego zupełnie nie planowali. Niestety czas odlotu zbliża się nieubłaganie i w końcu Juliette pełna wątpliwości wsiada na pokład samolotu, który niedługo po stracie eksploduje…

Jeśli chodzi o moje wrażenia po przeczytaniu książki, to podobnie jak w przypadku Ponieważ Cię kocham autor posługuje się bardzo prostym językiem i serwuje nam zaskakujące zakończenia, a przynajmniej dla mnie takie było. Początkowo ma się wrażenie, że będzie to zwykły romans, jednak z biegiem wypadków wydarzenia idą w zupełnie innym kierunku. Musso porusza tutaj motyw przeznaczenia i jego wpływu na ludzie życie. Stawia pytanie, jak wiele zależy od losu, a jak wiele od nas samych. Wszystko wypadłoby całkiem dobrze, gdyby pisarz nie potraktował tematu tak powierzchownie. Pomysł na fabułę był ciekawy, jednak wykonanie marne. Odniosłam wrażenie, że autor po prostu chce opowiedzieć swoją historię, stawia przy tym duży nacisk na zakończenie, które musi zaskakiwać, nie przejmuje się natomiast zupełnie realizacją całości, czy kreacją bohaterów. Zauważyłam, że w obydwu książkach stosuje podobne zabiegi jak na przykład rozpoczynanie każdego rozdziału od cytatu, czy kreowanie bohaterów z bolesną przeszłością. Miejscami według mnie ociera się to o banał, ale nie zaprzeczę, że pomimo wszystko całość czyta się za sporą przyjemnością. Jest to książka, która idealnie sprawdzi się jako lektura po całym dniu pracy, taka w sam raz na odstresowanie. Chociaż ze swojej strony bardzie polecam Ponieważ Cię kocham.

Moja ocena: 4/6

środa, 17 października 2012

Dziewczyny wojenne - Łukasz Modelski


Łukasz Modelski - z wykształcenia historyk sztuki i cywilizacji średniowiecza, z zawodu reporter.

Dziewczyny wojenne to poruszająca historia jedenastu kobiet, które w chwili wybuchu II wojny światowej właśnie wkraczały w dorosłe życie. Najstarsza z nich miała 21 lat, najmłodsza 14, mieszkały w różnych miejscach Polski, pochodziły z odmiennych środowisk i wychowywały się w domach z różnymi tradycjami. Były młode, ambitne, chciały się uczyć, zakładać rodziny i spełniać swoje marzenia. Wojna niestety zmusiła je do zweryfikowania wszystkich planów.

„(…) wojna nie była czymś, w co się bawiły w dzieciństwie. Nie stroiły się w oficerki, nie chciały być żołnierzami. Nie interesowały ich stopnie, salutowanie, chłopięce sprawy. Wojna była jak zjazd po poręczy, który zaczęły dziewczyny, a skończyły kobiety wysadzające budynki, biorące udział w wykonaniu wyroków śmierci, prowadzące samoloty, noszące meldunki, ukrywające Żydów, uwodzące oficerów wroga, katorżniczki czy skazane czekające na śmierć. Dla nich historia nie ma w sobie patosu. Tak jak ich opowieść.”

Z dnia na dzień dziewczyny musiały szybko dorosnąć żeby móc stawić czoła wojennej rzeczywistości. Szybko nauczyły się strzelać, przygotowywać ładunki wybuchowe, przekazywać meldunki i opatrywać rannych. Każda chciała być przydatna i chociaż działania, których się podejmowały bardzo często wymagały ogromnej odwagi i poświęcenia, bez zastanowienia narażały własne życie w walce za Ojczyznę. W wojennej zawierusze nie utraciły jednak swojej kobiecej wrażliwości i delikatności. Udało im się przeżyć w tym brutalnym, wynaturzonym i pełnym okrucieństwa świecie.

Przychodzą mi teraz do głowy słowa przypisywane Winstonowi Churchillowi - „wojna to męska rzecz”, z którymi po lekturze książki Łukasza Modelskiego nie mogę się zgodzić. Wojenne losy naszych bohaterek pokazują, że kobiety potrafiły walczyć, podejmować odważne decyzje  brać udział w niebezpiecznych akcjach, tak samo jak mężczyźni. Zmagały się z własnymi słabościami, ze strachem, bólem, codziennymi niebezpieczeństwami. Jednocześnie nie uważają się wcale za bohaterki, robiły tylko to, co uważały za słuszne. Odniosłam wrażenie, że z ich opowieści bije ogromna pokora i skromność, tym bardziej chylę przed nimi czoła.

Modelski w swojej książce oddał głos kobietom i pozwolił spojrzeć na wydarzenia ich oczyma. Każdy rozdział to osobna historia. Całość jest napisana bardzo prostym, łatwym w odbiorze językiem, bez patosu i wzniosłych słów. Bohaterki skupiają się na zrelacjonowaniu pewnych fragmentów własnego życia, powstrzymują się jednak od ocen i sądów. Czytelnik zaś słucha tych tragicznych opowieści z zadumą i sam musi się do nich ustosunkować.

Dziewczyny wojenne to niezwykłe świadectwo kobiet, którym udało się przetrwać okrutne czasy. Na końcu każdego rozdziału znajdziemy krótkie informacje o tym, co działo się z bohaterkami już po wojnie. Chociaż poznajemy tylko jedenaście historii, to tak naprawdę bohaterki książki są przykładem wielu bezimiennych kobiet, które poświęciły swoje życie w walce za Ojczyznę. Pamięć o ich nich należy pielęgnować i zachować dla przyszłych pokoleń, dlatego do lektury zachęcam każdego bez wyjątku. 

Moja ocena: 5/6

czwartek, 11 października 2012

Ponieważ Cię kocham - Guillaume Musso


Guillaume Musso - pisarz francuski, absolwent ekonomii, z zawodu nauczyciel. Zadebiutował w 2001 roku powieścią Skidamarink.

Trudno sobie wyobrazić coś bardziej dramatycznego niż strata własnego dziecka. Taka tragedia dotknęła sławną skrzypaczkę, Nicole i szanowanego psychologa, Marka. Ich pięcioletnia córeczka Layla, wskutek nieuwagi opiekunki, znika bez śladu w centrum handlowych gdzieś na południu los Angeles. Policja prowadzi poszukiwania, ale mijają miesiące, a śledztwo nie posuwa się naprzód. Wprawdzie ciała dziewczynki nie odnaleziono, ale też nikt nie zgłasza się z żądaniem okupu. Zrozpaczeni rodzice nie potrafią pogodzić się ze stratą. W końcu ich małżeństwo się rozpada. Mark, choć jako psycholog pomógł już tysiącom pacjentów, nie potrafi poradzić sobie z własnym bólem i ląduje na ulicy, gdzie wiedzie nędzne życie bezdomnego. Nicole natomiast rzuca się w wir pracy i w ten sposób odreagowuje stratę dwóch najukochańszych osób.

Mija pięć lat i drogi małżonków znów się krzyżują. Nicole po koncercie wraca do domu i zostaje zaatakowana przez bandytę z nożem, przed którym nieoczekiwanie ratuje ją Mark. Czy upływający czas wyleczył ich rany? Czy pogodzili się w końcu ze stratą córeczki? Czy może liczą na to, że może któregoś dnia Layla w końcu się odnajdzie?

Jeśli po tym, co napisałam myślicie, że ta książka to kolejny ckliwy romans, to muszę Was wyprowadzić z błędu, bo wcale tak nie jest. Po prostu nie chciałam pisać więcej, żeby nie psuć nikomu przyjemności z czytania i zapewniam, że nie będzie to historia o miłości dwojga ludzi borykających się ze stratą dziecka. Autor bowiem postanowił rozbudować fabułę wprowadzając innych bohaterów. W ten sposób poznajemy Connora - psychologa i jednocześnie przyjaciela Marka, Alyson - skandalistę, dziedziczkę fortuny i ulubienicę tabloidów oraz Evie - nastolatkę, która nie może pogodzić się ze śmiercią matki. Na koniec losy wszystkich tych postaci w zadziwiający i trochę mało prawdopodobny sposób splotą się ze sobą, ale wcześniej, dzięki licznym retrospekcjom, poznamy więcej szczegółów z ich życia.

Musso posługuje się bardzo prostym i łatwym w odbiorze językiem, całą powieść czyta się zaskakująco szybko i trudno się od niej oderwać. Niestety w moim odczuciu pisarz potraktował temat bardzo powierzchownie. Sam pomysł na fabułę wydaje się ciekawy, ale wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Powieść mogłaby być dłuższa, większą uwagę pisarz mógł poświęcić na portrety psychologiczne postaci. Musso niby pisze o trudnych sprawach - o pogodzeniu się ze stratą najbliższej osoby, o trudnym dzieciństwie, o chęci zemsty, nie brakuje tu też emocji, ale miałam wrażenie, że jest w tym wszystkim jakiś banał, czy brak staranności, sama nie wiem. Ogromny plus natomiast należy się autorowi za zakończenie, którego absolutnie się nie spodziewałam.

Ponieważ cię kocham to moje pierwsze spotkanie z twórczością Guillaume Musso i na pewno nie ostatnie. Pomimo kilku mankamentów, ostatecznie jego powieść czytało mi się bardzo przyjemnie i jeśli szukacie książki takiej w sam raz na dwa wieczory, która zaskoczy zakończeniem, dostarczy emocji, a jednocześnie nie jest zbyt wymagająca, to polecam ten tytuł.

Moja ocena: 4,5/6

sobota, 6 października 2012

Hakawati, mistrz opowieści - Rabih Alameddine


Rabih Alameddine - urodził się w Jordanii, wychował w Libanie i Kuwejcie, obecnie mieszka w San Francisco i w Bejrucie. Zanim rozpoczął karierę pisarza, pracował jako inżynier, malował też obrazy i pisał do prasy.

„Słuchaj. Będę teraz twoim bogiem. Pozwól, że zabiorę cię w podróż poza kres twej wyobraźni. Pozwól, że opowiem ci historię.”

Hakawati to człowiek, który zarabia na życie snując różne opowieści. Dobry hakawati wkłada w opowiadaną historię całą swoją duszę, potrafi zaczarować i uwieść słuchaczy, przykuć ich uwagę nawet na kilka miesięcy, bo czasami aż tyle czasu zajmuje mu opowiedzenie całej historii. W kulturze Bliskiego Wschodu ogromna rolę odgrywały ustne opowieści. Niemal każda wioska miała swojego hakawatiego, a najwięksi mistrzowie jeździli po całym kraju, gromadząc tłumy słuchaczy spragnionych nowych opowieści.

W swojej powieści Rabih Alameddine nie tylko podkreśla znaczenie hawakatich w kulturze Wschodu, ale sam staje się mistrzem opowieści. Łączy obraz współczesnego Libanu ze wspomnieniami i historiami z przeszłości. Miesza rzeczywistość ze światem baśniowym, pełnym magii w którym nie brakuje dżinów, demonów, wezyrów, a nawet latających dywanów. Snuje równolegle kilka wątków. W ten sposób poznajemy Osamę, informatyka libańskiego pochodzenia, który wraca do rodzinnego Bejrutu, by pożegnać się z umierającym ojcem, Fatimę - egipską niewolnicę, która została kochanką dżina oraz walecznego Bajbarsa. Te z pozoru odrębne historie uzupełniają się i w pewnym momencie rozdzielają na mniejsze opowieści, a te z kolei na jeszcze mniejsze, po to w końcu stworzyć spójną całość.

Szczerze mówiąc brak mi słów żeby cokolwiek więcej napisać. Pozytywne recenzje sprawiły, że nastawiłam się na wciągającą powieść doprawioną szczyptą magii. Nawet sama okładka miała w sobie coś egzotycznego i odebrałam ją jako zapowiedź fascynującej historii nawiązującej do bogatej kultury Wschodu. Niestety bardzo się zawiodłam. Urok powieści zupełnie na mnie nie podziałał. Zaczęłam czytać, po czym odłożyłam książkę z powrotem na półkę. W końcu postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę. Początek wydawał się nawet całkiem niezły, ale im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym było gorzej. Zupełnie traciłam zainteresowanie, łapałam się nawet na tym, że traciłam wątek i odbiegałam myślami zupełnie gdzie indziej. W rezultacie przeczytałam ponad połowę i dałam sobie spokój, co zdarza mi się baaardzo rzadko. Nawet jak książka mi się nie podoba, męczę się i czytam ją do końca, licząc na to, że może przynajmniej zakończenie jest warte poznania. W tym przypadku jednak postanowiłam odpuścić.

Bardzo jestem ciekawa czy ktoś z Was czytał tę powieść? Jakie były Wasze odczucia? Wiem, że książka ma wiele pochlebnych recenzji i nie chcę nikogo zniechęcić do czytania, dlatego zachęcam do wyrażania opinii wszystkich, którzy Hakawatiego mają już za sobą.

Moja ocena: 1,5/6

wtorek, 2 października 2012

Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie - Małgorzata Gutowska-Adamczyk


Wielkie namiętności, trudne wybory, silne kobiety, przeszłość splatająca się ze współczesnością - to wszystko znalazłam w Zajezierskich, czyli pierwszym tomie Cukierni pod Amorem. Na szczęście druga część - Cieślakowie okazała się równie wciągająca i barwna jak pierwsza.

W grudniu 1895 roku Adrianna, żona hrabiego Tomasz Zajezierskiego, wydaje na świat długo oczekiwanego dziedzica, który na chrzcie dostaje imię Paweł. W tym samym czasie w oddalonym tysiące kilometrów Chicago swojego pierworodnego syna rodzi Marianna Blatko. Chłopiec dostaje na imię Paul, a jego ojcem jest nie kto inny, jak hrabia Tomasz. Tym samym zaczyna wypełniać się wisząca nad rodziną Zajezierskich smutna przepowiednia.

W tej części sagi poznajemy dalsze losy bohaterów znanych z części pierwszej, ale na scenę wkraczają również całkiem nowe postaci. Autorka chyba najwięcej miejsca poświęciła córce Kingi Toroszyn - Grażynie. Dziewczyna ma dosyć oryginalne poglądy, jak na tamte czasy. Na przekór konwenansom, postanawia walczyć o swoje marzenia i zostać aktorką. Jej upór i determinacja zostają w końcu nagrodzone, dzięki czemu mamy okazję poznać artystyczne środowisko międzywojennej Warszawy. Nie zabraknie też wątku romansowego, Grażyna bowiem, oprócz robienia zawrotnej kariery, spotka też miłość swojego życia.

A co z wykopaliskami w Gutowie i zagadką tajemniczego pierścienia? Iga dowiaduje się coraz więcej o członkach rodziny Zajezierskich, jednak na horyzoncie zaczynają pojawiać się zupełnie nowe problemy, które odrywają ją od odkrywania rodzinnych tajemnic. I to w zasadzie byłoby na tyle, bo w tej części sagi wątek poświęcony współczesności, który aż tak bardzo mnie nie interesował, nie jest zbytnio rozbudowany.

W drugim tomie Cukierni autorka nie tylko ciekawie przedstawiła losy wielu bohaterów, ale nie zapomniała też o jakże w tej powieści ważnym tle historycznym. Odmalowała je barwnie i z ogromną dbałością o szczegóły. Obserwujemy życie polskim emigrantów, artystyczne środowisko warszawskich teatrów i kabaretów, a także świat szemranych interesów i złodziejaszków z Powiśla. Poznajemy też sympatyczną rodzinę Cieślaków i odkrywamy jej związki z poznanymi wcześniej Zajezierskimi. Ja dałam się porwać całości już od pierwszych stron i planuję jak najszybciej zabrać się za czytanie trzeciego, niestety już ostatniego tomu.

Recenzję pierwszej części znajdziecie tutaj:

Moja ocena: 5/6

poniedziałek, 1 października 2012

Wyniki konkursu jesiennego


Nadszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu jesiennego. Pytanie nie było łatwe, dlatego tym bardziej dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi :) Wybór okazał się trudniejszy niż myślałam, ale ostatecznie najbardziej spodobał mi się pomysł Karkam, która akcję jesiennej powieści umieściłaby w malowniczych Karkonoszach, zatem to właśnie do niej powędruje książka Dotknąć nieba oraz voucher o wartości 30 PLN do wykorzystania w serwisie Audeo. Gratuluję, a wszystkim pozostałym jeszcze raz dziękuję za udział w konkursie :)