Gail
Carriger - amerykańska pisarka, jej prawdziwe nazwisko to Tofa Borregaard.
Zadebiutowała w roku 2009 powieścią Bezduszna, która jest pierwszym tomem z
cyklu Protektorat parasola.
Wyobraźcie
sobie XIX-wieczną Anglię, gdzie wampiry, wilkołaki i duchy są pełnoprawnymi
członkami społeczeństwa. W takich czasach właśnie przyszło żyć Alexii Tarabotti,
dwudziestosześcioletniej starej pannie o
włoskich korzeniach. Rodzina całkowicie spisała ją na straty, no bo jak wydać
dobrze za mąż kobietę o tak śniadej cerze i wydatnym nosie? Nie ma co ukrywać,
egzotyczna uroda naszej bohaterki nie dodaje jej uroku. Do tego Alexia ma
charakterek. Jest inteligentna, wygadana i nadludzka, nie posiada bowiem duszy…
Jako bezduszna natomiast ma niezwykłą zdolność neutralizowania mocy wszystkich
istot nadprzyrodzonych. Oznacza to, że zarówno wampiry, jak i wilkołaki przy
bezpośrednim kontakcie fizycznym z panną Tarabotti tracą swoją moc i nieśmiertelność,
przybierając ludzką postać.
Względnie
spokojne życie Alexii nieoczekiwanie komplikuje się, kiedy podczas pewnego
nudnego przyjęcia zabija w obronie własnej wampira, który próbował ją zaatakować.
Co więcej, okazuje się, że w mieście od jakiegoś czasu giną zarejestrowani nadprzyrodzeni, a na ich miejsce pojawiają się nowi. Niefortunnym zbiegiem okoliczności
Alexia trafia w sam środek niezwykłych wydarzeń i osobiście angażuje się w całą
sprawę. Zagadkę próbuje również rozwikłać gburowaty lord Maccon, który,
delikatnie mówiąc, działa pannie Tarabotti na nerwy… Jak skończy się ta zawiła
historia? Tego już Wam nie zdradzę :)
Bezduszna
to książka, po której nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Z jednej strony
odstraszała mnie sama wzmianka o wilkołakach i wampirach, bo są to postaci, za
którymi nie przepadam. Z drugiej strony osadzenie akcji w wiktoriańskiej Anglii
wzbudziło moje zainteresowanie. Byłam ciekawa jak wypadnie taka mieszanka i po przeczytaniu powieści stwierdzam, że wszystko wyszło całkiem nieźle. Spodobała mi się kreacja bohaterów, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowych.
Każda z postaci była wyrazista, barwna i inna od pozostałych. Szczególnie
polubiłam Alexię - bystrą, upartą, mającą własne zdanie i tak różną od kobiet
ówczesnej epoki. Powieść napisana jest lekko i z humorem, nie brakuje w niej zabawnych
dialogów. Uśmiech wzbudzają też niektóre wypowiedzi bohaterów, ich zachowanie,
czy wygląd. Akcja rozwija się dosyć szybko, fabuła jest jednak bardzo przewidywalna.
Oczywiście pojawia się wątek miłosny, który z góry wiadomo jak się potoczy, ale
na szczęście jest tutaj w miarę „strawny”.
Jeśli
chcecie poznać alternatywną wersję wiktoriańskiej Anglii i macie ochotę na
powieść o wilkołakach i wampirach, ale trochę w innej odsłonie to zachęcam do przeczytania
Bezdusznej. Ja sama jestem zainteresowana kolejnymi tomami, chociaż nie
ukrywam, że nie są to do końca moje klimaty.
Moja ocena: 4/6
O książce nie czytałam, nie słyszałam, ale uśmiech na twarzy wywołany zachowaniem bohatera? Lubię to :D
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
Bardzo podobała mi się ta książka. Alexia to wyjątkowa osóbka, a jej wilkołak to zwierz na schwał ;-)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :D To jeden z niewielu przypadków, gdzie wybaczyłabym obecność wampirów w książce ;)
OdpowiedzUsuńAle mnie wciągnęło ;P ja też nie lubię tematyki typu wilkołaki i wampiry, ale opis wydał mi się tak nietuzinkowy, że nie wiem, czy nie sięgnę :) na tle innych ksiązek nie wypada tak źle
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytałam fragment i pamiętam, że zniechęcił mnie język, jakiś taki staroświecki. Ciekawe jakby to było teraz.
OdpowiedzUsuńTa seria mnie bardzo ciekawi :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem dlaczego nie jestem przekona do tej jak i do tego typu historii. Może gdybym spróbowała jakąś kiedyś przeczytać, to moje stanowisko w tej sprawie uległoby zmianie? Chyba warto spróbować.
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą serię, bohaterka jest ciekawa, z poczuciem humoru i genialnym sarkazmem. Klimat wiktoriańskiej Anglii przyciąga i spodoba się wielbicielom tej epoki. Polecam kolejne części :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam dość wampirów i wilkołaków, więc sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńWzmianka o wampirach i wilkołakach odstraszają mnie podobnie jak Ciebie:) Póki co, czuję przesyt tymi postaciami :)
OdpowiedzUsuńTa książka nie jest dla mnie.Anglia, XIX wiek, wspaniale, ale wilkołaki na dokładkę ? Nigdy w życiu :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zakupiłam tą serię i obawiam się czy aż tak bardzo mi się spodoba, zakupiłam ją pod chwilowym impulsem, ale po Twojej recenzji sądzę, że może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam XIX. Specyficzny klimat tamtych lat, w połączeniu z nadnaturalnymi istotami, według mnie, musi tworzyć ciekawą, mroczną historię. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za przypomnienie, bo już za długo na półce leżakuje
OdpowiedzUsuńZa wilkołaki, wampiry itp podziękuję, ale książka ma piękną okładkę :)
OdpowiedzUsuńjej, książka wydaje się bardzo ciekawa :-) Koniecznie muszę ją przeczytać. Bardzo intryguje mnie ta inna XIX wieczna Anglia :-)
OdpowiedzUsuńWampiry i wilkołaki to nie moja bajka, ale XIX-wieczna Anglia już tak :) Być może kiedyś spróbuję tego niecodziennego połączenia :)
OdpowiedzUsuńOsobiście bardzo lubię klimaty wiktoriańskiej Anglii. Bardzo lubię też połączenie tego stylu z cyberpunkiem.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wiktoriańską Anglię, więc może przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTakie zabawne skojarzenie miałam przy czytaniu tej recenzji :D. Błyszczący emo-Edward (tak, ten od Belli ;), błagający (zamiast Volturi o śmierć) tę właśnie starą pannę o trwałą neutralizację jego wampirowatości ;). Hihi, taki uczepiony jej kostki i ciągnący się za nią, jak ucieka :).
OdpowiedzUsuń