Lynne
Griffin - kanadyjska aktorka i reporterka telewizyjna. Pracuje także jako
konsultant i doradca rodzinny. Życie bez Lata to jej literacki debiut.
Trudno
wyobrazić sobie większą tragedię niż strata jedynego dziecka. Taki okrutny los
spotkał Tessę, główną bohaterkę książki. Jej 4-letnia córeczka Abby została
potrącona przez samochód, a sprawca zbiegł z miejsca wypadku nie udzielając
dziewczynce jakiejkolwiek pomocy. Kobieta jest załamana i z dnia na dzień
pogrąża się w coraz większej rozpaczy. W końcu postanawia skorzystać z pomocy Celii - psychoterapeutki, która namawia ją do prowadzenia dziennika. Regularne
zapiski pomagają Tessie uporządkować własne myśli i uczucia, ale jedna sprawa
nie daje jej spokoju - za wszelką cenę musi dowiedzieć się, kto zabił jej
dziecko.
Życie
bez Lata to wzruszająca historia kobiety, która straciła ukochane dziecko i
zarazem opowieść o trudnej sztuce wybaczania. To książka, która uświadamia nam,
że szczęście bywa ulotne, a ludzkie życie jest bardzo kruche. Wystarczy jedna
chwila, by wszystko zmieniło się nieodwracalnie…
Cała
historia opowiedziana jest z perspektywy dwóch narratorek. Jedną z nich jest oczywiście
Tessa, drugą natomiast Celia. Początkowo zastanawiałam się po co właściwie
autorka tak bardzo skupiła się na postaci terapeutki. Poznajemy bowiem wiele szczegółów
z prywatnego życia Celii. Obserwujemy jak układa sobie życie z drugim mężem
oraz jak radzi sobie z dorastającym synem. Jak się później okazało rozbudowanie
tego wątku miało sens, gdyż historie obydwu kobiet w pewnym momencie się ze
sobą splatają, więcej jednak nie zdradzę :) Dodam jeszcze tylko, że Griffin
posługuje się łatwym w odbiorze językiem, a bohaterowie przez nią wykreowani są
wiarygodni. Fabuła jest dosyć przewidywalna, ale najważniejsze, że całość
wzbudza w czytelniku mnóstwo emocji.
Jeśli
macie ochotę na przyzwoicie napisaną powieść obyczajową to po Życie bez Lata możecie
sięgnąć bez obaw. Nie obejdzie się bez wzruszeń, ale chyba o to właśnie chodzi :)
Moja ocena: 4,5/6
Ja za obyczajowymi powieściami nie przepadam, więc spasuję :)
OdpowiedzUsuńa ja lubię się przy książkach wzruszać :)
OdpowiedzUsuńNiestety obyczajówki bardzo rzadko do mnie trafiają, a skoro ta jest zaledwie przyzwoita, to ja jednak spasuję :)
OdpowiedzUsuńNa razie na półce czeka zbyt wiele powieści do przeczytania na już, ale kiedy znajdę trochę więcej czasu, to będę miała ten tytuł na uwadze. :)
OdpowiedzUsuńNiezbyt czytam takie książki, ale na rozluźnienie, czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńDwie narratorki, wzruszenie. Jestem na tak!
OdpowiedzUsuńOstatnio sięgam prawie tylko po obyczajówki, tej muszę poszukać :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej autorce wiele dobrego i teraz Twoja recenzja, więc muszę sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię sięgać po takie książki... Jeśli wpadnie mi w ręce to z chęcia przeczytam :)
OdpowiedzUsuńLubię tego typu powieści obyczajowej, gdzie można się wzruszyć, będę ja miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę tę książkę. Przyznam, że kilka tytułów o podobnej tematyce już czytałam, ale jakoś w ogóle mi nie mało:)
OdpowiedzUsuńLubię obyczajówki, a z tą pozycją chętnie bym się zapoznała.
OdpowiedzUsuńWidzę, że warto do niej zajrzeć
OdpowiedzUsuńDebiut tej autorki zapowiada się ciekawie. Sama fabuła po przeczytaniu Twojej recenzji mnie zainteresowała, więc książka na pewno trafi w mój gust. Czasami lubię wzruszyć się przy powieści...
OdpowiedzUsuńChyba na chwilę obecną nie mam nastroju na takie książki :/
OdpowiedzUsuńWłaśnie dla tych wzruszeń sięgam po tego rodzaju książki...
OdpowiedzUsuń