Z twórczością
Katarzyny Enerlich po raz pierwszy spotkałam się czytając Kiedyś przy Błękitnym
Księżycu. Powieść zrobiła na mnie duże wrażenie i bez namysłu sięgnęłam po inną
książkę tej autorki. Tym razem była to Prowincja pełna marzeń.
Przenosimy
się na mazurską prowincję, gdzie poznajemy Ludmiłę, dziennikarkę pracującą w
lokalnej gazecie. Do tej pory praca przynosiła jej satysfakcję,
jednak od kiedy redaktorem naczelnym został Artur, nic już nie jest takie samo.
Nowy szef doskonale wie, jak uprzykrzyć życie swoim pracownikom, a do tego jest
nieuczciwy. To, co było dla Ludmiły pasją, powoli staje się przykrym
obowiązkiem. Ale los już szykuje dla niej niespodziankę i stawia na jej drodze
Martina - Niemca poszukującego rodzinnych korzeni. Ludmiła, mówiąca dosyć dobrze
po niemiecku, chętnie opowiada historie miejsc, które ciekawią Martina i
pokazuje mu uroki mazurskiego krajobrazu. Między bohaterami szybko nawiązuje
się nić porozumienia, która z czasem przeradza się w coś głębszego. Dokąd jednak
to uczucie zaprowadzi naszą bohaterkę? I jak dalej potoczy się jej życie prywatne
i zawodowe? To już musicie doczytać sami.
Prowincja
pełna marzeń to książka z gatunku tych lekkich, łatwych i przyjemnych. Napisana
jest łatwym w odbiorze językiem i czyta się ją bardzo szybko. Autorka potrafi
niezwykle malowniczo oddać uroki życia w małym miasteczku, a jej miłość do
Mazur przebija z każdej strony powieści. Spodobało mi się wplecenie do
fabuły pewnej przedwojennej historii, która wydarzyła się naprawdę. Bardzo lubię
takie połączenie przeszłości z teraźniejszością i żałują, że ten wątek nie
został jeszcze bardziej rozwinięty.
Muszę też wspomnieć o tym, co w całej
historii denerwowało mnie najbardziej, a mianowicie o ciągłym zachwycie autorki
nad życiem na prowincji. Odniosłam wrażenie, że miejscami pisarka aż za bardzo
starała się podkreślić urok życia w małym mieście i od tej małomiasteczkowej sielanki
czasami robiło mi się niedobrze, ale może to dlatego, że osobiście uwielbiam
wielkie miasta, ich gwar i anonimowość. Kolejną rzeczą, która mi się nie
spodobała były używane w nadmiarze
zdrobnienia. Nadały całej historii niepotrzebnej cukierkowatości. Jeśli chodzi
o fabułę to jest do bólu przewidywalna i bardzo naiwna. Główna bohaterka,
Ludmiła, choć już mocno po trzydziestce, zachowywała się kompletnie niedojrzale.
Poza tym jak dla mnie akcja biegła za szybko, zbyt wiele rzeczy działo się praktycznie
na raz, przez co wydarzenia wydawały się mało realne.
Prowincja
pełna marzeń to ciepła opowieść o tym, że nigdy nie wiemy, co nas za chwilę
spotka, o miłości, nadziei i sile marzeń. Nie zabraknie tutaj codziennych problemów,
trudnych decyzji i prawdziwych życiowych dylematów, ale wszystko będzie miało
szczęśliwy finał. Jeśli mam być szczera, to nigdy nie podobały mi się tego typu
historie. Bohaterki takie jak Ludmiła zawsze drażniły mnie niemiłosiernie, a
opisy pełne zdrobnień i zachwytów nad sielską prowincją powinny mnie skutecznie
odstraszyć, a jednak w przypadku książki Katarzyny Enerlich tak się nie stało. Mało
tego, mam ochotę na kolejne części. Także albo zmienił mi się gust, albo się
starzeję. Jedno z dwóch :)))
Moja ocena: 4,5/6
Do tej pory jeszcze nie miałam okazji spotkać się z twórczością Katarzyny Enerlich, ale lubię naszą rodzimą literaturę, więc mam nadzieję, że przyjdzie czas i na dzieła tej autorki.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę ale w formie audiobooka. W wolnej chwili na pewno jej wysłucham.
OdpowiedzUsuńMimo Twojej dobrze napisanej recenjzi chyba się nie skuszę:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba okładka tej książki. Fabuła nie jest już tak zachwycająca, ale i tak planuję w przyszłym roku zapoznać się z twórczością tej autorki.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam książek tej autorki, będę musiała trochę poszukać w bibliotece
OdpowiedzUsuńTematyka może lekka i ciekawa, ale minusy, które wymieniłaś wpłynęły na to, że nie chcę jej przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam w planach, ale nie wiem kiedy znajdę czas dla tych wszystkich książek :)
OdpowiedzUsuńByłam na spotkaniu z Panią Enerlich i od tej kobiety bije niesamowicie pozytywna energia. Chodzą słuchy, że z jej książkami jest podobnie. Cóż, póki co mój egzemplarz :Prowincji pełnej marzeń" czeka na półce :D
OdpowiedzUsuńCałkiem nieźle opisałaś i oceniłaś tę książkę. Warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam ochoty na tę książkę, choć zazwyczaj lubię tego typu historie...może to dlatego, że ostatnio pisałam o Katarzynie Enerlich i jej powieściach w mojej pracy magisterskiej i chwilowo odczuwam przesyt tym tematem;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie czytałam tej autorki.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic tej autorki, czytałam wiele pozytywnych opinii, ale jakoś mnie do nich nie ciągnie - może kiedyś.
OdpowiedzUsuń