Marta Szarejko- kojarzona głównie z Bluszczem. Jej debiutancka książka Nie ma o czym mówić ukazała się w serii "Krótkie formy" wydawnictwa AMEA. Szczerze mówiąc, do tej pory nazwisko autorki tylko obiło mi się o uszy, dlatego postanowiłam poszukać więcej informacji na jej temat, niestety niewiele znalazłam. A że lubię coś wiedzieć o autorze, zanim zapoznam się z jego twórczością, to na dobry początek przeczytałam krótki wywiad z panią Martą, zamieszczony na stronie: http://www.przystan-literacka.pl/index.php?show=3176
Książka jest zbiorem opowiadań, powstałych na kanwie spotkań i rozmów autorki z ludźmi zepchniętymi na margines społeczeństwa. Takimi, o których nawet nie warto rozmawiać, bo przecież nie ma o czym mówić. Spotykamy tu bezdomnych, kloszardów, alkoholików. Marta Szarejko oddaje im głos, pozwala mówić. To właśnie poszczególne opowieści tworzą tutaj fabułę. Nie poznajemy przeszłości ani przyszłości bohaterów, skupiamy się raczej na tym co tu i teraz. Każda postać jest specyficzna, każda ma swój własny i niepowtarzalny język.
Opowiadania są krótkie, niekiedy nawet jednozdaniowe. Czytelnik nie ma możliwości tak naprawdę zżyć się z bohaterami, wczuć w ich sytuację, ale chyba właśnie o to chodzi. Taka konstrukcja książki pozwala zaszokować odbiorcę, zaciekawić, wprawić w zdumienie. Na co dzień raczej nie zastanawiamy się głębiej nad światem, który nas otacza. Wygodniej jest nie rozmyślać o ludziach, którzy w jakiś sposób odbiegają od powszechnie przyjętej normalności. Nie oznacza to jednak, że tacy ludzie nie istnieją, że nie marzą o lepszym życiu, szczęściu, czy zrozumieniu. Marta Szarejko pozwala w swojej książce przyjrzeć się takim osobom z bliska. Czytając poszczególne opowiadania miałam wrażenie, że na chwilę wchodzę w życie bohaterów, znienacka i bez zapowiedzi, po czym cichutko odchodzę w swoją stronę. Przewracam kolejna kartkę, spotykam inną postać, ponownie wdzieram się w czyjeś życie, żeby za chwilę bezszelestnie odejść w swoją stronę.
Oryginalna, nieszablonowa- to zdecydowanie można powiedzieć o tej książce. Na pewno zaciekawi ona osoby, które lubią nieprzeciętność. Zaskakujący jest tu język i styl wypowiedzi bohaterów, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Każda historia jest inna, czasem słowa wydają się być wyrwane z kontekstu, w zdaniach brakuje przecinków i kropek. To wszystko może utrudniać odbiór i zniechęcać czytelnika. Dawno nie czytałam książki, którą tak trudno byłoby mi ocenić. Z jednej strony odbieram to jako plus. Dobra książka to przecież taka, która budzi skrajne emocje, nie daje się upchnąć w jakiś jeden konkretny schemat. Do tej lektury mam jednak ambiwalentne uczucia. Są dni, kiedy czytam opowiadania, niektóre nawet po kilka razy i wręcz się zachwycam. Za każdym razem odkrywam nowy sens, inny przekaz. Ale są też takie dni, kiedy Nie ma o czym mówić to dla mnie jeden wielki chaos, literacki bełkot, przerost treści nad formą. Nie będę dlatego polecać tej książki, nie będę też odradzać. Sami musicie ocenić.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa AMEA za co bardzo dziękuję.
Moja ocena: 3,5/6
Ciekawi mnie ta książka od jakiegoś czasu ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne odczucia po lekturze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Słyszałam też o tej książce, a Ty mnie zaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńA ja wręcz przeciwne. Nie czuję potrzeby, by sięgnąć po "nie ma o czym mówić". Ksiażka, jak książka, a ja w chwili obecnej mam tyle pozycji do czytania, że brak kolejnej nie zrobi mi różnicy.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam ochotę ją przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba nie dla mnie, ale może później bardziej się do niej przekonam.
OdpowiedzUsuń