środa, 9 kwietnia 2014

Zapisane w kościach - Simon Beckett


David Hunter, wybitny antropolog sadowy, znany już niektórym z Chemii śmierci, wyrusza na Runę - niewielką wysepkę u wybrzeży Szkocji. Ma pomóc miejscowej policji w zbadaniu zwłok znalezionych w opuszczonej chacie. Są one niemal doszczętnie spalone i określenie wieku, czy płci ofiary wydaje się wręcz niemożliwe. Hunter ma jednak o wiele trudniejsze zadanie. Na podstawie ocalałych szczątków musi ustalić, czy policja ma w tym przypadku do czynienia z morderstwem, czy może po prostu z nieszczęśliwym wypadkiem.

Wkrótce okazuje się, że ta makabryczna śmierć nie była dziełem przypadku. Wszystko też wskakuje na to, że zbrodni dokonał jeden z mieszkańców wyspy. Tymczasem nad Runę nadciąga potężny sztorm i wyspa zostaje na kilka dni odcięta od reszty świata. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że ktoś za wszelką cenę próbuje zatrzeć ślady zbrodni i utrudnić pracę policji.

Zapisane w kościach to druga książka z serii o Davidzie Hunterze. Pierwszą część - Chemię śmierci czytałam jakiś czas temu, ale do dziś pamiętam, że największe wrażenie zrobiły na mnie makabryczne opisy procesu rozkładu ludzkiego ciała. Tutaj takich opisów jest zdecydowanie mniej, ale nadal jest to świetnie napisany kryminał. Fanom gatunku historia może się wydać nieco banalna - tajemnicza śmierć, odcięta od świata wyspa i morderca wśród mieszkańców. Niby nic nowego, a jednak… Beckett tak skonstruował fabułę, że przy tej powieści po prostu nie sposób się nudzić. Autor umiejętnie buduje napięcie i tworzy niesamowitą atmosferę. Akcja rozkręca się powoli, po to by pod koniec znacznie przyspieszyć i zaskoczyć czytelnika zupełnie niespodziewanym zakończeniem. Osobiście znając już trochę styl Becketta miałam pewne typy, jeśli chodzi o mordercę, ale nawet w połowie nie przewidziałam takiego rozwoju wypadków. Ogromny plus przyznaję za miejsce akcji. W przypadku kryminałów i thrillerów bardzo lubię, kiedy akcja dzieje się w jakimś mrocznym, odciętym od świata miejscu. Nadaje to powieści tajemniczy, ponury klimat i lepiej pozwala wczuć się w całą historię, dlatego ogarnięta sztormem wyspa okazała się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że powieści Simona Becketta czyta się jednym tchem. Jeśli miałabym wybierać, to Chemia śmierci podobała mi się odrobinę bardziej, ale może dlatego, że zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tym autorze. Później poprzeczka automatycznie poszła w górę. Mam nadzieję, że Beckett utrzymał formę i pozostałe jego książki też ocenię tak wysoko.

Recenzję pierwszej części znajdziecie tutaj:

P.S. Książki z cyklu o Davidzie Hunterze nie muszą być czytane po kolei. Każda jest zupełnie odrębną historią, łączy je jedynie postać głównego bohatera, także sami możecie zdecydować, od której zaczniecie :)

Moja ocena: 5/6

22 komentarze:

  1. Nie miałam okazji czytać nic tego autora, ale mam na półce jego Rany kamieni. O ile mi się spodoba to chętnie sięgnę również po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki Becketta, choć większość z nich naprawdę mnie ciekawi. Rozejrzę się za nimi w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w posiadaniu dwóch książek, więc nie trzeba mnie specjalnie namawiać. Przy najbliższej okazji na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam już wszystkie 4 historie z Davidem Hunterem... i według mnie są rewelacyjne! wszystkie! "zapisane w kościach" troszeczkę mnie denerwowało ze względu na dość oklepany schemat z wyspą, huraganem, odcięciem od świata... to takie pospolite - nie pasowało mi do oryginalności pana Becketta. ale gdyby przymknąć na to oko, to historia rewelacyjna! na pewno będą to jedne z nielicznych książek, do których wrócę ponownie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kojarzę okładki tej serii, widziałam je kilkakrtonie w księgarniach. Kryminał nie jest moim ulubionym gatunkiem, ale z tego co piszesz może sie zdecyduje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki z tej serii są bardzo charakterystyczne i już kilkakrotnie trafiałam na te okładki w księgarni. Niestety gatunek nie należy do moich ulubionych, choć po tym co przeczytałam może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tą serię!
    Jeżeli mogę podpowiedzieć to lepiej jednak jest czytać po kolei. Ich nie łączy jedynie postać głównego bohatera, ich łączy, aż postać głównego bohatera. Można się trochę zawieść i zepsuć "niespodziankę" czytają nie po kolei. Także polecam czytać jednak po kolei :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie czytałam, ale mam w planach ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobała mi się cała seria :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że książek nie trzeba czytać po kolei :) Bo ta pierwsza część przeraża mnie tymi makabrycznymi opisami...

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam tę serię, a tę część najbardziej, ale może dlatego że jestem zakręcona na punkcie wysp ogarniętych sztormem :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie również podobała się cała seria; czytałam dosyć dawno, ale pamiętam, że połykałam stronę za stroną, tak wciągająca była.

    OdpowiedzUsuń
  13. Może się skuszę, zaciekawiłaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę to przeczytać , po prostu muszę !! Dziękuję za taką recenzję , Ty to wiesz jak zachęcić do książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiele słyszałam o twórczosci autora więc chyba czas na mnie żeby się w końcu za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. "Zapisane w kościach" - również polecam :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Co prawda przeczytałam jak na razie 3 z 4 książek o Davidzie Hunterze, ale ta podobała mi się najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cała seria jest świetna:)

    OdpowiedzUsuń
  19. chyba się wreszcie skuszę na tego autora, od dawna mam gdzieś na półce, ale do tej pory jeszcze nie zajrzałem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja zaczęłam przygodę z tą serią właśnie od tej książki i to ona mi się najbardziej podoba (z trzech przeczytanych). Przede mną jeszcze czwarta cześć, która już czeka na półce na swoją.

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj, strasznie chciałabym przeczytać jakąś książkę tego autora. I cieszy mnie fakt, o dowalonej kolejności - mam na oku "Szepty Zmarłych" :)

    OdpowiedzUsuń