Grażyna
Plebanek - absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Pracowała m.in. jako
dziennikarka dla Agencji Reutera i Gazety Wyborczej.
Megi
i Jonathan tworzą udane i szczęśliwe małżeństwo. Ona - piękna i inteligenta,
robi karierę w Komisji Europejskiej. On prowadzi kurs kreatywnego pisania, sam
też próbuje coś tworzyć, a po godzinach zajmuje się dziećmi. Wszystko zmienia
się w dniu, kiedy Jonathan poznaje Andreę - zmysłową i uwodzicielską
dziennikarkę telewizyjną, za którą niejeden mężczyzna wodzi wzrokiem. Kobieta budzi
w nim pożądanie, jakiś niezaspokojony instynkt pcha go w jej ramiona i jak się łatwo
domyślić, Jonathan w końcu ulega.
Ukradkowe
spojrzenia, dwuznaczne smsy, nieodparta chęć spotkania się na żywo, sam na sam,
czyli historia stara jak świat, motyw mocno wyeksploatowany, ale czy o zdradzie
można napisać coś odkrywczego? Wprawdzie w Nielegalnych związkach autorka spróbowała
ugryźć temat od trochę innej strony i spojrzała na całą sytuację oczami
zdradzającego mężczyzny, ale bynajmniej nie powiało świeżością. Była też mała
ucieczka od stereotypów. Tym razem kobieta została przedstawiona jako ta zapracowana,
odnosząca sukcesy i późno wracająca do domu, a mężczyzna jako ten, który więcej
uwagi poświęca dzieciom i ma czas na realizację własnych pasji. Spodobało mi
się takie ujęcie tematu, ale znowu powtórzę - nic odkrywczego.
Zaskakujące
było natomiast moje podejście do głównego bohatera. Jako że zdradzał żonę,
niszczył swoje udane małżeństwo i nie myślał w tym wszystkim zbytnio o dzieciach,
powinien wzbudzać pogardę. Tymczasem łapałam się na tym, że w niektórych momentach
nawet mu współczułam. Musiał walczyć z wyrzutami sumienia, wybierać między
kochanką, a żoną, miotał się i nie mógł znaleźć jedynego słusznego rozwiązania.
Wprawdzie znalazł się w takiej sytuacji na własne życzenie, ale…
Jeśli
chodzi o wątek romansowy, to spodziewałam się raczej czegoś innego. Myślałam,
że „nielegalny” związek Jonathana będzie głębokim, szczerym uczuciem, wartym
tego, żeby rozważać dla niego poświęcenie własnej rodziny, tymczasem wszystko
sprowadzało się do pożądania, namiętności i seksu. Wypadło to dosyć płasko i
jednowymiarowo, ale może taki był zamysł autorki. Może tak to właśnie wygląda z
perspektywy mężczyzny?
Na
koniec wspomnę o czymś, co wzbudza sprzeczne opinie, czyli erotyzm w powieści.
Sceny łóżkowe nie były opisane w subtelny, liryczny sposób, ale raczej dosadnie
i bez półsłówek. Nie doszukałam się w tym jednak wulgaryzmu i myślę, że autorce
udało się znaleźć równowagę.
Podsumowując,
Nielegalne związki pomimo kilku drobnych niedociągnięć, o których wcześniej
wspomniałam, czyta się wyjątkowo dobrze. Można zarzucać tej powieści schematyczność,
czy banalność, ale czy nasze życie nie składa się właśnie z takich banałów? On,
ona i ta druga…
Moja ocena: 4,5/6